Nie mogą sprzedawać leków i ziół
Ministerstwo Zdrowia zakazało sprzedaży wielu popularnych leków w punktach aptecznych i sklepach zielarskich. – To pierwszy krok do tego, by nas zlikwidować – grzmią zielarze.
Ministerstwo Zdrowia opublikowało listę medykamentów, których nie można sprzedawać w punktach aptecznych i sklepach ziołowo-medycznych. Od połowy października sprzedaż polopiryny, rutinoscorbinu, czy popularnych maści nie wchodzi w grę. O dziwo zakaz dotyczy także niektórych ziół. Po interwencji zielarzy i właścicieli punktów aptecznych ministerstwo powoli się z kuriozalnego pomysłu wycofuje.
Minister ogłosił listę leków i produktów, które powinny zniknąć z punktów aptecznych i sklepów zielarsko-medycznych. Z wykazu skreślono blisko 200 specyfików, których sprzedawać już nie wolno. W sklepach zielarskich chodzi nawet o 250 produktów, m.in. o popularną witaminę c, rutinoscorbin, polopirynę, paracetamol czy witaminy dla dzieci. Jest także kilkadziesiąt maści i żelów. Skreślono ponadto szereg ziół. Na opróżnienie magazynów minister dał pół roku.
– Decyzja ta jest dla mnie niezrozumiała. Przecież jeśli przyjdą do nas ludzie i nie dostaną najpopularniejszych leków na przeziębienie czy grypę, to już tutaj nie zajrzą – mówi Gabriela Kowalska prowadząca w Wodzisławiu sklep Ziołolek. Jej zdaniem problem jest szerszy i zahacza o kwestie zdrowego trybu życia. – Kiedy z rynku znikną placówki proponujące zioła wszelkiej maści i produkty wyprodukowane na bazie naturalnych składników, to o czym my mówimy. Skąd ludzie będą wiedzieć, że można się leczyć bez chemii. Widocznie komuś na tym zależy – nie kryje oburzenia pani Gabriela.
Tylko droższe oryginały
Decyzja ministra uderza m.in. w mieszkańców wsi. Punkty apteczne, o których tutaj również mowa, mogą funkcjonować właśnie w gminach wiejskich. Nie jest wymagana obsługa farmaceuty, wystarczy technik farmacji.
– Nie mam wątpliwości, że to przykra wiadomość dla tych ludzi. Po niektóre leki będą musieli jeździć do miasta – mówi Tomasz Dziędziel, prowadzący punkty apteczne w Godowie i Gołkowicach. Zwraca on uwagę, że na liście produktów dopuszczonych do sprzedaży znajdują się jedynie oryginały. Punkty apteczne nie mogą więc sprzedawać tańszych zamienników. – Kto na tym ucierpi jak nie pacjenci? – pyta Dziędziel.
Skąd ta decyzja?
Rozporządzenie ministra nie zaszkodzi z pewnością właścicielom aptek. Wręcz przeciwnie. Zdaniem niektórych to właśnie lobby aptekarskie stoi za zmianami. – Nie działaliśmy w tym temacie, ponieważ sami uważamy, że decyzja ministra była zbyt pochopna – mówi Stanisław Piechula, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Katowicach. Jego zdaniem problem wziął się stąd, że więcej substancji znajdujących się w lekach zaliczono do bardzo silnie działających. – Sęk w tym, że te substancje znajdują się także w specyfikach wydawanych bez recepty. Dlaczego więc technik w aptece może je wydać, a technik w punkcie aptecznym już nie? Moim zdaniem nie ma to większego sensu – dodaje Piechula.
Będzie zmiana
Wiele wskazuje na to, że feralna lista zostanie zmieniona. Na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia ukazał się komunikat, informujący, że trwają już prace nad nowelizacją rozporządzenia. Wiceminister Marek Twardowski zapewnia, że zgłaszane błędy będą wzięte pod uwagę.
Rafał Jabłoński