Woda lała się z sufitu
Sale lekcyjne i korytarz zalane wodą, dzieci uczą się w sąsiadujących ze szkołą salkach katechetycznych, a nauczyciele i rodzice pytają, dlaczego remontu dachu nie zaczęto latem. Szkoła Podstawowa nr 17 w Wodzisławiu zalana.
Dlaczego tak późno?
Jolanta Potaszników, dyrektor podstawówki, zachowuje zimną krew. – Organizacyjnie jakoś sobie radzimy. Część dzieci, dzięki życzliwości księdza proboszcza, ma zajęcia w sąsiednich salkach katechetycznych. Najważniejsze, by ekipa remontowa sobie poradziła z wodą jak najszybciej – mówi pani dyrektor.
Rozgoryczenia nie kryją rodzice oraz nauczyciele. Właśnie od jednej z mam dowiedzieliśmy się o mokrym problemie. – Kto to widział zaczynać remont dachu jesienią? – pyta rozgoryczona kobieta. W tym samym tonie wypowiadają się pracownicy „Siedemnastki”. Nie chcą ujawniać swoich nazwisk. – Już w czerwcu wszystko przygotowałyśmy do remontu. Prace jednak nie ruszyły, a firma budowlana pojawiła się dwa dni przed końcem wakacji. Teraz mamy tego efekt – denerwują się nauczycielki.
Zabrakło dotacji i czasu
Dariusz Szymczak, wiceprezydent Wodzisławia, twierdzi, że opóźnienia spowodowane są nieprzyznaniem miastu europejskiej dotacji na remont szkoły. – Kiedy tylko dotarła do nas niekorzystna informacja, przystąpiliśmy do zmiany zakresu prac, a co za tym idzie zmiany projektu i procedury przetargowej. Potrzebowaliśmy na to czasu. Zabrakło tygodnia dobrej pogody a problemu by nie było – wyjaśnia Szymczak.
Obecny zakres prac obejmuje podniesienie kondygnacji, wymianę dachu i wybudowanie klatki schodowej prowadzącej do pomieszczeń położonych najwyżej. Koszt to ok. 700 tys. zł. Pierwotne plany przewidywały kompleksowy remont placówki za ponad 6 mln zł.
Kto zawinił?
Patrząc na skalę zniszczeń powstałych podczas remontu pytanie o winnych tej sytuacji nasuwa się samo. Władze miasta uważają, że odsunięcie remontu w czasie nie ochroniłoby szkoły przed wodą. – Stary dach również przeciekał. Woda pojawia się także w miejscach, gdzie stare poszycie nie zostało jeszcze usunięte – argumentuje wiceprezydent Szymczak. Twierdzi ponadto, że nikt nie był w stanie przewidzieć, że w październiku spadnie deszcz ze śniegiem. Jego zdaniem rozpoczęcie remontu w czerwcu lub w lipcu, z uwagi na występujące burze, było równie niebezpieczne. Podobne opinie w tej sprawie wygłasza Piotr Kocur, inspektor nadzorujący remont. Uważa, że zalania nie dało się uniknąć. – Firma zabezpieczyła budynek bardzo dobrze. Zorganizowano dyżury trzyzmianowe, by na bieżąco ochraniać szkołę. Niestety aura była silniejsza – twierdzi inspektor. Wykonawcę bierze w obronę także Jan Piernaczyk, kierownik budowy. Zapewnia, że firma jest ubezpieczona i wykona wszystkie dodatkowe prace związane z doprowadzeniem pomieszczeń do odpowiedniego stanu. Miasto nie poniesie dodatkowych kosztów.
Pozostaje jednak pytanie o termin zakończenia prac. – Będziemy tutaj siedzieć do świąt, ale wielkanocnych – podsumował jeden z pracowników wynoszący wodę z sali lekcyjnej.
Rafał Jabłoński