To było powołanie
Emerytowana nauczycielka i najstarsza członkini Związku Nauczycielstwa Polskiego serdeczny kontakt z uczniami utrzymuje do dziś. Podczas spacerów często jest zatrzymywana przez różne osoby słowami, Pani Zgorzyńska! Pani mnie nie poznaje, przecież mnie pani uczyła w pierwszej klasie – dopytują. Pozdrowienia często przekazywane przez jej córkę – Urszulę.
– Ileż razy proszono mnie, aby przekazać mamie, że była czyjąś najlepszą nauczycielką – mówi pani Urszula.
Takie gesty i słowa to miód na serce, ale zawodowa droga Elżbiety Zgorzyńskiej nie była usłana różami. Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego w Cieszynie w 1934 roku okazało się, że w rodzinnych stronach nie ma dla niej posady. Na Ślasku, gdzie był płacony dodatek lokalny, obowiązywał do 1938 roku celibat dla nauczycielek. Oznaczało to, że kobieta po wyjściu za mąż nie mogła dalej pracować. Wyjechała do Świerklańca koło Tarnowskich Gór. Tam poznała też swojego przyszłego męża – Bernarda. W grudniu 1934 roku na zebraniu w Nakle wstąpiła także do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Po zniesieniu na Śląsku celibatu przeniosła się do Radlina. Historia spłatała im figla. Małżonków próbowano zmusić do podpisania volkslisty. Państwo Zgorzyńscy nie ulegli. Zostali za to ukarani przymusowym bezrobociem. Po zakończeniu wojny natychmiast chciała podjąć pracę w zawodzie. Piechotą pokonała trasę z Marklowic do Rybnika, aby zgłosić się w inspektoracie oświaty. Powojenne warunki nie były łatwe. W klasie uczyło się nawet do 59 uczniów, sale lekcyjne były niedogrzane. Odbiło się to także na zdrowiu nauczycielki. Mimo różnych trudności w zawodzie wytrwała do emerytury i jak sama mówi, gdyby mogła cofnąć czas wybrałaby tę samą profesję.
oprac. na podst. wspomnień zebranych przez córkę Urszulę i Stanisława Czecha, długoletniego nauczyciela