Naszej ziemi nie oddamy!
Mieszkańcy Syryni nie chcą sprzedać ziemi pod budowę Nowych Nieboczów. Zarzucają wójtowi, że na przedsięwzięciu chce zrobić rodzinny interes. – To jest draństwo i dorabianie mi brody – nie kryje zdenerwowania Czesław Burek.
Niektórzy właściciele gruntów na Dąbrowach są oburzoni pomysłem by traktować budowę wsi Nowe Nieboczowy jako inwestycję celu publicznego. Boją się wywłaszczeń, które w takim wypadku będzie można zastosować wobec tych właścicieli gruntów, którzy nie zechcą sprzedać swoich pól, a ich grunty będą niezbędne do budowy wsi. Niektórzy bowiem ani myślą pozbywać się swoich gruntów. – Mi te pola są potrzebne, bo jestem rolnikiem i je uprawiam. Dlatego nie chcę, ich sprzedawać i nie chcę by mnie wywłaszczano. Do tej pory nie było o tym mowy, a teraz okazuje się, że wygląda to zupełnie inaczej – mówił Damian Czmiel z Syryni.
Wniosek otwierający drogę do wywłaszczeń jednak złożony
Kilka tygodni temu przedstawiciele Regionalnego Zakładu Gospodarki Wodnej w Gliwicach sugerowali, że wniosku, by traktować budowę wsi jako inwestycję celu publicznego raczej nie złożą. – Bo może to opóźnić o kilka miesięcy uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego dla nowej wsi, niezbędnego, by w ogóle myśleć o budowie Nowych Nieboczów – mówił wówczas Andrzej Markowiak, zastępca dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej ds. budowy zbiornika Racibórz. W ostatniej chwili RZGW wniosek jednak złożyło. Teraz o jego losach zadecyduje wójt Lubomi, który jeszcze niedawno uważał, że budowa nowej wsi nie może być w świetle ustawy o gospodarce nieruchomościami traktowana jako inwestycja celu publicznego. – W świetle prawa wniosek ma małe szanse akceptacji – mówił gospodarz Lubomi Czesław Burek.
Wywłaszczenia całkiem realne
Dziś wójt ma wątpliwości i przypomina, że gmina odrzuciła już w 2005 roku podobny wniosek RZGW, który dotyczył lokalizacji nowej wsi. RZGW od decyzji gminy odwołało się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i sprawę wygrało. Gmina przegrała też w Najwyższym Sądzie Administracyjnym, do którego złożyła skargę na decyzję SKO. – Z tego wynika, że w tym przypadku budowa nowej wsi jest traktowana integralnie z budową zbiornika, który na pewno inwestycją celu publicznego jest – wyjaśnia wójt.
My ziemię uprawiamy i jej nie oddamy
Właścicielom gruntów na Dąbrowach ta wiadomość z pewnością się nie spodoba. Już wcześniej oskarżali wójta, że podczas rozmów o budowie nowej wsi nie mówił im całej prawdy. – Zgodnie z pierwszymi ustaleniami nowa wieś miała sięgać tylko do potoczku. Teraz okazuje się, że ten potoczek jest w centrum planowanej wsi – nie kryje oburzenia Alina Osadnik. – Na sprzedaży zyskają ci, którzy pól nie uprawiają, ale my akurat swoje pola uprawiamy i nie chcemy, by budowano nam na nich czyjąś wieś – dodaje Osadnik. – Ja pola nie chcę sprzedawać. Ta ziemia z dziada pradziada należy do mojej rodziny. Ja otrzymałem ją od rodziców i teraz chcę ją przekazać moim następcom, wnukom, którzy też ją będą uprawiać – mówi z kolei starszy pan, który nie chce ujawniać swojego nazwiska. Wójt jest zaskoczony tymi protestami. – Robiłem konsultacje społeczne, chociaż nie musiałem. Nikt nie protestował. W gminie długi czas leżał projekt planu zagospodarowania. Właściciele pól mogli składać wnioski. Tymczasem uczyniła to tylko jedna osoba. Dziwne więc, że teraz tyle osób protestuje – odpowiada Czesław Burek.
Dorabiają mi brodę
Ludzie przyznają, że nie protestowali, bo nie wierzyli, że na Dąbrowach powstaną Nowe Nieboczowy. – Jeżdżę z mieszkańcami Nieboczów codziennie do pracy. I tam nikt nie wierzy w to, że ta wieś zostanie tu zbudowana. I ja też nie wierzę. Po co więc wójt chce nam przekwalifikować nasze pola? – pyta Damian Czmiel. – Bo w centrum Dąbrów leży ojcowizna wójta. I po przekwalifikowaniu i ewentualnej sprzedaży ziemi rodzina wójta sporo zarobi – odpowiada wprost Alina Osadnik. – To jest draństwo i dorabianie mi brody – nie kryje zdenerwowania wójt Czesław Burek. – To nie ja zdecydowałem, że wieś ma zostać odtworzona na Dąbrowach. To była suwerenna decyzja mieszkańców Nieboczów, którzy sami wybrali lokalizację. Do wyboru mieli Paprotnik, Dąbrowy i Grabówkę. Wybrali Dąbrowy bez niczyjej sugestii. Wiedziałem, że ten temat wypłynie i dlatego też od początku niczego nie ukrywałem. Wszędzie głośno było mówione, gdzie powstanie wieś i na jakich zasadach. I teraz nagle ktoś zarzuca mi, że próbuję zlokalizować wieś na Dąbrowach, bo mój brat ma tam pole – irytuje się Burek.
Przed wywłaszczeniami będziemy się bronić
Na razie nie wiadomo jaką decyzję podejmie wójt w sprawie wniosku złożonego przez RZGW. Wójt tłumaczy, że musi zasięgnąć opinii u prawników zajmujących się tego typu sytuacjami. Protestujący mieszkańcy Syryni zapowiadają, że jeśli ktokolwiek zechce ich wywłaszczyć, to skierują sprawę do sądu. – Zatrudnimy najlepszych prawników. Łatwo się nie poddamy – ostrzega Alina Osadnik. – Nikt się nas nie pytał o zdanie, władze chcą nas postawić przed faktem dokonanym – mówi Teresa Rybarz.
Artur Marcisz