Szybkiego strażnika radar nie tyka
Czy strażnicy miejscy obsługujący fotoradar mogą przekraczać prędkość?
Srebrny ford mondeo z charakterystyczną kulą z przodu jest postrachem wielu kierowców. Kursuje on tylko w Wodzisławiu ale także w Gorzycach, Godowie i Mszanie. W ubiegłym roku zasięg działania tego urządzenia był jeszcze większy. Kilka gmin (m.in. Lubomia, Marklowice i Kornowac w powiecie raciborskim) zrezygnowało ze współpracy. Poszło oczywiście o pieniądze. Kary z mandatów zasilały bowiem budżet Wodzisławia, co nie wszystkim się podobało.
Dzisiaj pojawia się inne pytanie. Czy strażnik miejski obsługujący fotoradar ma prawo przekraczać prędkość? Paweł Lukas z Chałupek uważa, że to częsta praktyka, czego na własnej skórze doświadczyła jego żona. Ukarano ją mandatem za przekroczenie prędkości. Mandat musiała zapłacić, choć strażnik, który fordem z fotoradarem również prędkość przekroczył, już nie. – Przeprowadziłem ze strażnikiem rozmowę ostrzegawczą – mówi Janusz Lipiński, komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu. Przyznaje, że w jednostce, którą on kieruje nie sprawdza się w ilu przypadkach strażnicy przekraczają prędkość.
Paweł Lukas z Chałupek uważa, że strażnicy miejscy traktowani są jak święte krowy. Wlepiają mandaty za przekroczenie prędkości, choć sami jeżdżą za szybko. – Zostałem ukarany i uważam, że funkcjonariusze zadziałali słusznie. Muszę zapłacić i już – mówi mężczyzna. Nie zgadza się jednak, by strażnicy karali tylko kontrolowanych kierowców. Jego zdaniem powinni kontrolować także siebie. – Moja żona w czerwcu jechała ul. Bogumińską w Wodzisławiu. Przekroczyła prędkość i została ukarana. Na wydruku widać wyraźnie, że za szybko jechał także sam radar. Na tym terenie obowiązywało 50 km/h, samochód z fotoradarem jechał 57 km/h. Niby niewiele, ale jeśli się karze innych to samemu trzeba być w porządku – dodaje pan Paweł.
Okazuje się, że strażnik prowadzący forda modeo z fotoradarem powinien zostać ukarany mandatem od 20 do 50 zł i 1 punktem karnym. Tolerancja bowiem wynosi 6 km/h, więc została przekroczona. Janusz Lipiński, komendant Straży Miejskiej twierdzi, że z winowajcą przeprowadził rozmowę ostrzegawczą. – Nie jest to zjawisko powszechne. Takie przypadki zdarzają się co najwyżej kilka razy w roku – mówi komendant. Przyznaje jednocześnie, że nikt w komendzie nie sprawdza z jaką prędkością jeździ fotoradar ,choć wartość ta figuruje na dokumencie dostarczanym karanym kierowcom. Ilu strażników jeździ więc za szybko nie wiadomo.
Rafał Jabłoński