Muszą opuścić swój dom
Sprawa wywołuje kontrowersje. W budynku, którego stan zagraża zawaleniem mieszkają… jego właściciele. Pałacyk stoi obok Urzędu Gminy w Godowie. Jest wątpliwą wizytówką gminy. Kiedyś budynek należał do hrabiego Larysza, właściciela miejscowych dóbr ziemskich. Po wojnie wraz z okolicznymi dobrami został znacjonalizowany. Przez wiele lat należał do Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych. Wnętrza pałacu przerobiono na mieszkania członków spółdzielni. W latach 90-tych ubiegłego wieku wraz z lokatorami kupiła go firma Opal z Katowic, by po kilku latach, będący w coraz gorszym stanie budynek sprzedać jednej z mieszkających tutaj rodzin.
Kupili ruinę bo nie mieli gdzie mieszkać
Do transakcji doszło w 2001 roku. – Firma Opal sprzedała pałacyk za przysłowiową złotówkę – mówi Andrzej Adamczyk, wicewójt Godowa. Gmina zastanawiała się nad jego zakupem, ale tylko po to, by będący już w bardzo złym stanie pałacyk wyburzyć. Prawo pierwokupu mieli jednak lokatorzy. – Powiedziano nam, że jak ktoś inny kupi ten budynek, to my będziemy się musieli z niego wyprowadzić. Nie mieliśmy wtedy gdzie pójść, bo pieniędzy wówczas za dużo nie było, więc kupiliśmy to za grosze – mówi Ryszard Czerwiński, właściciel rozsypującego się budynku.
Pan Ryszard kiedyś był pracownikiem Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Wraz z żoną zamieszkuje pałacyk od ponad 20 lat. Mają trzech dorosłych synów. Dwóch z nich posiada II grupę inwalidzką. Podobnie żona właściciela. Naokoło budynku widać biedę. Właściciel przyznaje, że rodzina przez wiele lat ledwo wiązała koniec z końcem. Dopiero od jakiegoś czasu Ryszard Czerwiński pracuje w kopalni w Czechach i sytuacja w miarę się unormowała. Ale nie na tyle, by dać sobie radę ze starym budynkiem.
Nierealne obietnice
Właścicieli pałacu wielokrotnie wzywano do urzędu gminy, by wyjaśnili co mają zamiar zrobić z tym budynkiem. - Kilkakrotnie właściciel przedstawiał nam swoje plany. Sprowadził nawet przedsiębiorcę, który miał być zainteresowany remontem. Ten jednak szybko się wycofał – mówi Andrzej Adamczyk.
W międzyczasie z pałacyku wyprowadzili się pozostali lokatorzy. Zostali tylko właściciele. – Musieliśmy zacząć działać, bo stan pałacyku był w coraz gorszym stanie. Przebywanie w nim grozi niebezpieczeństwem. Ci ludzie albo tam się zaczadzą albo sufit zawali im się na głowę – przekonuje Adamczyk. Gmina zwróciła się nawet do konserwatora zabytków o pozwolenie na wyburzenie. Ten pozwolenie wydał już w 2002 roku. Właścicieli nie udało się jednak przekonać do opuszczenia pałacyku.
Ludzka materia delikatna rzecz
Gmina zainteresowała pałacykiem Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten wydał decyzję o wyłączeniu budynku z użytkowania. Stąd już niedaleka droga do jego wyburzenia. – Pan Czerwiński wielokrotnie przedstawiał nam różne wersje remontu budynku, mówił, że ma inwestora. Niestety nic z tego nie wyszło. Dlatego musieliśmy wydać taką a nie inną decyzję – wyjaśnia Piotr Zamarski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Mimo że decyzję wydano w 2007 roku, nie poszło za tym dalsze działanie administracyjne, czyli wydanie decyzji o rozbiórce. Inspektor przyznaje, że podjęcie tego kroku nie należy do łatwych. – Musimy pamiętać, że mamy tu do czynienia z elementem ludzkim. Chcieliśmy do końca dać szansę właścicielom na uporządkowanie spraw związanych z ich własnością – twierdzi Zamarski. Inspektora wstrzymuje fakt, że decyzja o wyburzeniu wiązałaby się z koniecznością wyrzucenia właścicieli na bruk. A tego inspektor chce za wszelką cenę uniknąć. – Czekam aż gmina będzie miała wolne zasoby mieszkaniowe. Mam obiecane, że jeden z lokali zostanie przekazany właścicielom budynku – dodaje inspektor.
Boją się opłat i podejrzanego towarzystwa
W gminie potwierdzają jego słowa. – Do końca lutego zakończymy remont lokali przy ulicy Celnej, które będą pełnić funkcję mieszkań socjalnych i komunalnych. Mieszkanie komunalne zaoferujemy państwu Czerwińskim – zapewnia wójt Godowa Mariusz Adamczyk. Dodaje, że socjalnego mieszkania Czerwińskim dać nie może, bo ich dochód jest zbyt wysoki. Mimo to zainteresowani nie kwapią się do przeprowadzki. – Nie wiem czy będzie nas stać na opłacanie tego mieszkania. Poza tym tam są mieszkania socjalne. Boję się, że moi synowie wpadną tam w złe towarzystwo – wyjaśnia Ryszard Czerwiński.
Jeśli właściciele sami dobrowolnie nie przeniosą się do wskazanego mieszkania, konieczna będzie siłowa eksmisja z pałacyku. Wszyscy liczą jednak, że uda się uniknąć tak dramatycznej decyzji.
Artur Marcisz