Natalia sięgnęła po Amerykę
Natalia Tomaszewska z Marklowic już trzy lata gra w amerykańskiej lidze Big West. W tym sezonie zdobyła tytuł najlepszej zawodniczki.
Przeglądając pięknie wydane sezonowe przewodniki Women’s Pacific Volleyball można przeczytać o wszystkich siatkarkach uniwersyteckiej drużyny. Jest wśród nich jedna jedyna Polka – Natalia Tomaszewska. Przy jej zdjęciu można z dumą przeczytać, że utalentowana zawodniczka pochodzi z Marklowic i ukończyła II Liceum Ogólnokształcące w Wodzisławiu Śląskim. – Teraz przyjeżdża do domu na krótko, ale cieszę się, że dobrze sobie radzi. Mówiłam jej, że los sprzyja odważnym i że warto wykorzystać te możliwości, które ma – mówi o swojej córce Jolanta Tomaszewska. – Mama troszkę mnie wypchnęła w ten świat – śmieje się Natalia. – Ale dzisiaj wiem, że naprawdę było warto. Mam w rodzicach wielkie wsparcie i jestem im za to bardzo wdzięczna. Bez tego może bym się nie odważyła wyruszyć sama za ocean – przyznaje siatkarka. Z Marklowic do Kalifornii
Swoją sportową karierę zaczynała w drużynie wodzisławskiego MKS-u. Jej trenerem był Andrzej Brzezinka, któremu, jak mówi, wiele zawdzięcza. – Jestem jego wychowanką, wiele mnie nauczył, włożył wiele wysiłku w moje przygotowanie. Cały czas pokładał we mnie wielkie nadzieje – mówi o swoim pierwszym trenerze Natalia Tomaszewska. Kiedy ukończyła wodzisławskie Liceum Ogólnokształcące nr 2, wybrała studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Na studiach zmieniła klub ze względu na dojazdy. Grała w drugoligowym PLKS-ie Pszczyna, który walczył wówczas o awans do pierwszej ligi. – Nie udało nam się wtedy awansować, ale podczas meczu we Wrocławiu siedział na trybunach amerykański menedżer. Po meczu podszedł do mnie i zapytał, czy bym chciała grać w Stanach Zjednoczonych – wspomina siatkarka. Ta chwila zrewolucjonizowała jej życie. Po przemyśleniu, rozmowach z rodzicami, podjęła decyzję o wyjeździe. Przygotowania wymagały sporo wysiłku. Musiała zdać egzamin z języka angielskiego w Warszawie, przetłumaczyć dokumenty, świadectwa. W sierpniu 2006 roku wyleciała do Kalifornii.
„A” na studiach
Na początku nie było jej łatwo. – Nowa kultura, nowe otoczenie i niemal zupełny brak Polaków – wspomina pierwsze miesiące pobytu w amerykańskim mieście Stockton (1,5 godz. drogi od San Francisco). Trafiła do drużyny University of The Pacific, która jest jednym z zespołów ligi Big West. W całych Stanach Zjednoczonych jest ponad 200 takich drużyn. – Sezon trwa tam cztery miesiące, gramy po dwa mecze w tygodniu. Trenujemy trzy razy dziennie, dwa razy w tygodniu mamy siłownię. Poza sezonem i w czasie wakacji wstajemy o godz. 6.30 i mamy dwie godziny treningu. Potem idziemy do szkoły, zajęcia trwają od 8.00 do 13.00, a po zajęciach znowu trening. Nie ma czasu na atrakcje – śmieje się Natalia. Wolnego czasu ma niewiele, przyznaje, że najlepiej wypoczywa, kiedy po prostu może się wyspać. W Ameryce studiuje wychowanie fizyczne. Obecnie skończyła licencjat i rozpoczyna studia magisterskie. Warto dodać, że w amerykańskiej szkole marklowiczanka ma same „A”, co w tamtejszych szkołach jest najlepszą notą, ponieważ naszym ocenom odpowiadają tam litery alfabetu.
Na drugim końcu świata
Amerykańskie drużyny mają swoich wiernych kibiców, którzy wręcz rozpieszczają ulubione zawodniczki. – Jak lecimy na mecz, przynoszą nam całe torby smakołyków. Po meczach zapraszają na obiady. Dopingują i podnoszą na duchu – opowiada Natalia. W tym sezonie marklowiczanka grająca na pozycji środkowej bloku zdobyła tytuł najlepszej zawodniczki w swojej drużynie. Skromna, uśmiechnięta, nie przechwala się swoimi osiągnięciami, chociaż ma ich na swoim koncie sporo. Z humorem, troszkę na wesoło opowiada o swoim pobycie za oceanem, o Kalifornii, Ameryce i barach z hamburgerami niemal na każdej ulicy. – Kiedy przyjeżdżam do Marklowic koledzy, koleżanki nazywają mnie Amerykanką, co mnie trochę denerwuje, bo jaka tam ze mnie Amerykanka – śmieje się Natalia. – Ludzie się dziwią, że odważyłam się na ten wyjazd – dodaje. Lubi podróżować i z siatkarską drużyną zwiedziła niemal całą Europę i spory kawałek Ameryki. W swoim domu w Marklowicach gościła także koleżankę z Ameryki. – Bardzo jej smakowało polskie jedzenie – mówi marklowiczanka, która przyjechała do rodzinnego domu na święta. Iza Salamon