Kogo broni izba lekarska?
Przed dwoma tygodniami w artykule „Pacjenci nie boją się mówić" pisaliśmy o zarzutach kierowanych pod adresem Henryka Wojtaszka, dyrektora szpitala w Wodzisławiu. Ludzie czują się poszkodowani, choć nikt z nich nie zgłosił sprawy do Śląskiej Izby Lekarskiej. Dlaczego?
- Interweniowałam w Naczelnej Izbie Lekarskiej w Warszawe. Dokumenty mi odesłano, stwierdzając, że muszę je złożyć do Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach. W międzyczasie na portalu „poszkodowanych pacjentów" przeczytałam, że Izba staje po stronie lekarzy. Wstrzymałam się uznając, że bez orzeczenia moje szanse w prokuraturze są większe - mówi Beata Jainta, jedna z bohaterek wspomnianego artykułu.
Co do tego, że Izba nie chroni pacjentów, nie ma wątpliwości Jan Bronek z Wodzisławia. To jedyny pacjent skarżący się na dyrektora Wojtaszka do Śląskiej Izby Lekarskiej. Zadzwonił do naszej redakcji zaraz po tym, jak wspomniał o nim w naszym artykule sam dyrektor. Twierdzi, że Izba w Katowicach lekceważy korzystne dla niego stanowisko Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Przecież za to płacę
Jan Bronek cierpi na schorzenie barku. W grudniu 2006 r. po dwóch latach leczenia poprosił Henryka Wojtaszka o skierowanie na rezonans magnetyczny. Zasugerowano mu to w Klinice św. Łukasza w Bielsku, gdzie wodzisławianin miał przejść operację. Henryk Wojtaszek odmówił, stwierdzając, że pacjent chciał wymusić skierowanie.
- Chodziło mi jedynie o to, by za badanie nie płacić dużych pieniędzy. Przecież jestem ubezpieczony, co miesiąc zabierają mi pieniądze na leczenie - argumentuje Jan Bronek.
Umorzenia i odwołania
Pod koniec 2006 r. sprawa trafiła do Śląskiej Izby Lekarskiej. W kwietniu została umorzona. Stwierdzono, że po dwóch miesiącach leczenia (w rzeczywistości 2 lata, co wynika z dokumentów) nie było podstaw do leczenia operacyjnego, mimo iż operację sugerowali trzej lekarze (dwóch ortopedów - Roman Brzózka z Bielska i Leszek Ożóg z Jastrzębia, oraz neurolog z Wodzisławia Piotr Szczepański).
Jan Bronek odwołał się do Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie. Uznano, że Izbę w Katowicach działała zbyt pochopnie i uchylono jej postanowienie. Jednocześnie zasugerowano powołanie biegłego. Śląska Izba te sugestie zignorowała, biegłego nie powołano. Stwierdzono ponadto, że pacjent, podejmując leczenie w gabinecie prywatnym powinien być świadom konieczności pokrycia kosztów wszelkich badań diagnostycznych. Inne zdanie na ten temat ma Naczelna Izba Lekarska. Było wiec ponowne umorzenie postępowania, ponowne odwołanie i ponowne umorzenie decyzji Izby z Katowic przez Naczelną Izbą w Warszawie. Sprawa ciągnie się do dzisiaj.
Postępowanie poufne, nic nie powiemy
O wyjaśnienie wątpliwości poprosiliśmy Annę Zadorę, rzecznika Śląskiej Izby Lekarskiej. Niestety nie udzielono nam żadnych informacji. - Postępowanie do ostatecznego rozstrzygnięcia jest poufne - stwierdziła pani rzecznik.
Zadaliśmy więc pytanie ogólne, czy normą jest, że stanowisko Naczelnej Izby Lekarskiej jest ignorowane przez Izbę w Katowicach, a jej sugestie nie są brane pod uwagę. Odpowiedzi również nie usłyszeliśmy.
Rafał Jabłoński