Ciepłownikom puściły nerwy
Spór zbiorowy trwa od 21 lutego. Pracownicy zatrudnieni na stanowiskach robotniczych żądają przede wszystkim wyższych zarobków.
– Dostajemy na rękę od 700 do 1300 zł. Od dwóch lat nie było żadnych podwyżek, a przecież na tych stanowiskach pracują fachowcy z odpowiednimi uprawnieniami i szkoleniami. Chcemy, żeby podwyżka wynosiła 1 zł za godzinę. A zarząd upiera się przy 75 gr – mówi Bolesław Mazurek, przewodniczący zakładowej Solidarności.
Prezes Andrzej Wycisk twierdzi, że na to firmy po prostu nie stać.
– Nie chcę obiecywać gruszek na wierzbie. To wszystko co możemy dać, bo sezon grzewczy w ubiegłym i tym roku raczej wypadł słabo z powodu ciepłej zimy– argumentował prezes.
Rozmowy, które trwały od stycznia nie przyniosły kompromisu. Mimo wszystko ostatni protest miał godny przebieg. Wcześniej pracownicy grozili odcięciem ciepła osiedlom mieszkaniowym na terenie miasta i kopalni. Skończyło się na oflagowaniu budynku, urlopach na żądanie i dwóch pikietach. Jedna odbyła się w poniedziałek 10 marca przed budynkiem kotłowni, druga w piątek 14 marca przeniosła się do budynku administracji. Ta ostatnia poskutkowała wznowieniem negocjacji. Rozmowy trwały kilka godzin. Stronom udało się dojść do porozumienia.
- Podwyżki wejdą w życie od 1 kwietnia i wyniosą 85 gr za godzinę na stanowiskach robotniczych oraz 140 zł stawki miesięcznego zaszeregowania na administracyjnych, co oznacza średni wzrost wynagrodzenia w skali roku w całej firmie o 8,65 proc.- powiedział Andrzej Wycisk.
(j.sp)