Kobiety na przodek!
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej złożyło projekt ustawy, który ma zmienić przepisy, dotyczące zatrudniania kobiet przy pracach pod ziemią.
Obecnie takiej możliwości nie ma. Istnieje zakaz wykonywania przez kobiety prac szczególnie uciążliwych lub szkodliwych dla zdrowia. Wyjątek stanowią sytuacje, kiedy przedstawicielki płci pięknej sprawują funkcje kierownicze, które nie wymagają stałego przebywania pod ziemią i wykonywania pracy fizycznej. Panie mogą zjechać pod ziemię również w okres studiów, kiedy wiąże się to ze szkoleniem zawodowym. Takie zapisy są jak najbardziej zgodne z postanowieniami Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy z 1935 roku, którą Polska przyjęła jeszcze w latach pięćdziesiątych. Nie są one jednak dostosowane do dyrektywy unijnej z 2002 roku o równym traktowaniu kobiet i mężczyzn w zakresie dostępu do zatrudnienia, kształcenia i awansu zawodowego oraz warunków pracy. Nowa ustawa, która uwzględni już te zapisy pozwoli na zatrudnianie kobiet przy pracach fizycznych pod ziemią.
Inny świat
Zdania na ten temat są podzielone. Pani Elżbieta Czyszczoń z Pszowa na co dzień pracuje w elektrociepłowni. Ona także musi czasem zjechać pod ziemię do kanałów przesyłowych. Dla niej praca w kopalni nie jest żadnym wyzwaniem. Ot, kolejna możliwość zarobienia pieniędzy. Zresztą kobiety „na grubie” już są.
– Pracują przecież na sortowni, przy płuczce. Co prawda na powierzchni, ale to także ciężkie zajęcie– mówi pani Elżbieta.
Sama też już miała okazję zjechać na dół kopalni, bo uczy się dodatkowo w klasie mechanicznej o specjalności maszyny i urządzenia górnicze. Dla niej większym problemem jest swoista kultura panująca wśród panów pracujących pod ziemią.
– Teraz też jestem otoczona głównie męską załogą. Mężczyźni mają zupełnie inną wrażliwość. Wulgaryzmy i niewybredne żarty to codzienność. Wszystko zależy jednak od kultury osobistej – dodaje.
Na Śląsku to niemożliwe?
Nie zaprzecza temu Bogdan Papierok z Rydułtów, który w kopalni pracuje od 15 lat.
– Górnicy potrafią trzymać się w ryzach tylko, kiedy kobieta jest ich przełożonym. Obawiam się, że gdyby razem z nami były pod ziemią przy tych najcięższych pracach, lekko by nie miały. Poza tym na dole nie ma warunków socjalnych. Jest gorąco, brudno. Nie ma sal śniadaniowych. Je się w tych samych warunkach, co się robi. A co z takimi prozaicznymi rzeczami jak załatwianie potrzeb? – zastanawia się górnik.
Obawy budzi także akceptacja takiego stanu rzeczy przez społeczeństwo. Na Śląsku do tej pory pokutuje stereotyp, że kobieta powinna raczej zajmować się dziećmi i domem niż pracować. A już praca pod ziemią, która do tej pory była zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzna jest po prostu nie do pomyślenia.
– Pewnie zaraz by krążyły domysły, co też tam pod ziemią się dzieje i co kto może zrobić takiej kobiecie. Ja jestem za równouprawnieniem, ale szczerze odradzam paniom fizyczną pracę na dole – dodaje Bogdan Papierok.
Ulgi nie będzie
Decyzja o tym czy zatrudnić się w kopalni będzie oczywiście należeć do każdej z pań. Trzeba jednak mieć świadomość, ze taryfy ulgowej podczas pracy nie będzie.
– Musimy być przygotowani do tych zmian z punktu widzenia formalno-prawnego. Problem jednak w tym, że poszukujemy osób do pracy na stanowiskach w dość trudnych warunkach. Panie będą zatem traktowane na równi z mężczyznami i tak jak oni rozliczani z wykonywanych obowiązków – mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej.
(j.sp)