Jesteśmy temu winni
Trasa 324 prowadzi z Wodzisławia do czeskiej Karviny. Zaczyna się pod bramą wjazdową stadionu przy ul. Bogumińskiej w Wodzisławiu. Stąd rowerzyści powinni kierować się na ulicę Skrzyszowską. Po przejechaniu około pół kilometra szlak rowerowy skręca w lewo i prowadzi boczną drogą przez niewielki las do osiedla 1 Maja. Już przy wjeździe rowerzystę witają porozrzucane po obu drogach plastikowe butelki, worki ze śmieciami. Im dalej, tym gorzej.
Wzdłuż ul. Piaskowej mieszkańcy urządzili sobie dzikie wysypiska. Stare opony, meble, muszle klozetowe i wiele innych zbędnych już rzeczy w gospodarstwie domowym „cieszą” oko przejeżdżających turystów. Nieco lepiej jest na trasie 316 Y, która prowadzi od stadionu do Turzy Śląskiej. Tutaj jedynie butelki po napojach i opakowania po przekąskach psują krajobraz.
Właściciela śmieci trudno złapać
Utrzymanie porządku na trasach w granicach miasta spoczywa na Służbach Komunalnych Miasta. Urzędnicy przyznają jednak, że walka, zwłaszcza z dzikimi wysypiskami, jest bardzo trudna, bo odnalezienie właściciela to żmudna i niemal detektywistyczna praca, którą prowadzą strażnicy miejscy.
– Straż Miejska przegląda zawartość pozostawionych worków ze śmieciami. Bywa, że udaje się namierzyć właściciela, który wówczas na własny koszt musi je usunąć. Jeśli jednak nie ustalimy kto wyrzucił śmieci, to usuwają je służby komunalne – tłumaczy Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta W Wodzisławiu.
Teren trzeba rekultywować
Po naszej interwencji na trasie wzdłuż ulicy Piaskowej odbyła się wizja lokalna.
– Ten teren musi być poddany rekultywacji. Samo sprzątanie to tylko zabieg kosmetyczny. Rekultywacja jest przewidziana w budżecie na ten rok – mówi pani rzecznik.
Kto powinien tutaj sprzątać?
Gorzej jest z trasą 316Y. Odpowiedzialnych za utrzymanie jej w należytym porządku jest zbyt wielu. Nie wiadomo za bardzo, kto ma sprzątać.
– Jeśli chodzi o administrowanie tą trasą, czyli dbałość o nią, to leży to w obowiązku administratora danego obszaru, czyli np. w pasie ruchu drogowego należy to do obowiązku miasta bądź powiatu, w lesie do nadleśnictwa itd. – wyjaśnia Barbara Chrobok.
Wypada więc liczyć jedynie na dobre maniery samych rowerzystów, a wtedy przejażdżki po okolicy staną się prawdziwą przyjemnością.
(j.sp)