Mały jest potrzebny zawsze
Zaciekawione dzieciaki różnego wzrostu obserwowały rozładunek cyrku. Było ich, może trzy, cztery a nawet z pięć szeregów.
– Mały cofnij się! – dało się słyszeć w tym ścisku. Najmniejszy dzieciak szukał jeszcze mniejszego, by nad nim górować.
A my, dorośli nie szukamy?
Przeprowadzałam kiedyś renowację okien w swoim domu. Chodziło o pomalowanie stolarki po uprzednim zdrapaniu starego lakieru. Ojciec zaproponował mi swoją pomoc przy tej robocie. Tata zabrał się za okno w pokoju, ja w kuchni. I od razu zaczęła się rywalizacja. Śpieszyłam się ze swoim oknem. Chciałam być pierwsza. Byłam jednak tylko szybsza. Ale nie o jakości pracy jest ten felieton, lecz o tkwiącej w nas chęci górowania.
Na marginesie tylko dodam, że z mojego okna lakier po tygodniu zaczął odpryskiwać, a taty dzieło przetrwało aż do wymiany okien. Lubimy, żeby nasze było na wierzchu, żeby mieć rację, albo… żeby chociaż się czymkolwiek wyróżnić.
Zapisałam się na angielski dla początkujących. Po roku nasza grupa się rozpadła. Ale nadal uczyli się angielskiego zaawansowani, czyli grupa istniejąca jeszcze zanim powstała ta druga. Profesor zaproponował, żebym spróbowała swoich sił wśród zaawansowanych. Gdy zobaczyłam siebie oczyma wyobraźni – nie radzącą sobie, zmiażdżoną znakomitą angielszczyzną zaawansowanych, zrezygnowałam.
Wolałam czekać na uformowanie się nowej grupy początkujących, bo potrzebowałam tła, na którym mogłabym się wyróżnić, błysnąć. Nauczenie się języka zeszło na dalszy plan. Zwyciężyła żądza wyróżnienia się za wszelką cenę.
Każdy woli mieć rację niż jej nie mieć. Woli wygrać niż przegrać. Być większym, ważniejszym, niż kimś bez znaczenia.. Mały (czytaj: gorszy) jest potrzebny zawsze po to, żebyś Ty, ja, każdy z nas czuł się lepszy, znaczniejszy. Dlatego czasami zwalczamy tych, co ośmielają się nam dorównywać lub – co gorsza – przerastają nas.
Przeczytałam ostatnio powieść biograficzną autorstwa Emila Ludwiga o moim ulubionym prezydencie Stanów Zjednoczonych, Lincolnie. Czytał on zawsze na głos, często leżąc na ladzie sklepowej lub później – gdy już był samoukiem – adwokatem – na sofie w gabinecie. Zasłynął nie tylko jako ten, który zniósł niewolnictwo, ale jako prezydent amerykański najwyższy wzrostem.
Mimo rzeczywistej i przysłowiowej uczciwości, nikt z powodu tej zalety nie zaproponował Lincolnowi stanowiska prezydenta. Tak się nie zostaje prezydentem. Trzeba walczyć. A wiec i ten nieprzeciętnie rzetelny człowiek musiał się w ostrej walce mierzyć
z rywalami, zabiegając najpierw o fotel kongresmana, a potem prezydenta.
Do gabinetu prezydenta Lincolna przyszedł kiedyś kandydat na ważne stanowisko państwowe, mężczyzna równy Lincolnowi wzrostem. Rezydent Białego Domu, słynący ze skromności, nie mogąc poskromić swego naturalnego pędu do rywalizacji, w rozmowie ze swym gościem użył poetyckiej metafory:
- Wkrótce się przekonamy, czy jest pan tak wysoki jak ja!
Dorota Nowak
reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim