Sensacja ponad wszystko czy walka o dobro dziecka
O sprawie w tonie alarmującym pisały ogólnopolskie tabloidy oraz media lokalne. Natalia K. była przez wiele miesięcy zaszczuwana przez koleżanki a krzywdzonej uczennicy nie chcieli pomóc nauczyciele i dyrekcja szkoły. W końcu doprowadzona do ostateczności dziewczyna usiłowała popełnić samobójstwo rzucając się pod nadjeżdżający samochód. Na szczęście kierowca w porę skręcił. Krzywdą Natalii nikt się jednak nie przejął, a szkoła chciała wszystko załatwić we własnym zakresie czy też zatuszować. Z niektórych publikacji wynika, że w gołkowickim Gimnazjum istnieje tzw. „fala” – czyli prześladowanie pierwszoklasistów przez ich starszych kolegów. Wyłania się więc wręcz apokaliptyczna wizja szkoły, w której na porządku dziennym jest przemoc i prześladowanie uczniów przy bierności nauczycieli i dyrekcji.
Komu zrobiono krzywdę?
Przeciwko takiemu obrazowi przedstawianemu przez media zdecydowanie protestuje dyrektor Waldemar Paszylka i inni pedagodzy. Uważa, że media zrobiły szkole krzywdę niwecząc dobre imię Gimnazjum, na które pracowano przez kilka lat. Przyznaje, że szkoła mogła popełnić w sprawie Natalii K. pewne błędy, ale nie mają one istotnego znaczenia. Twierdzi natomiast, że rodzice odmawiali współpracy ze szkołą w rozwiązaniu tego problemu. Został on niepotrzebnie rozdmuchany i nagłośniony przez tabloidy ze szkodą dla dzieci.
Z wyjaśnień dyrektora Paszylki wyłania się zupełnie inny obraz niż przedstawiały to media. I trudno nie przyznać mu racji, bo na wiele zarzutów stawianych szkole jedynym dowodem są słowa Natalii i jej matki. Tak jest chociażby w wypadku rzekomej próby samobójczej.
Jak to w końcu było?
O ile w jednym z tabloidów można było przeczytać, że dziewczyna „targnęła się na życie”, „rzuciła pod pędzący samochód” i „cudem przeżyła” to lokalny tygodnik napisał, że „na ulicy chciała rzucić się pod samochód, na szczęście kierowca skręcił”. Która wersja jest prawdziwa? Po krótkiej analizie logicznej dojdziemy do oczywistego wniosku, że żadna z nich. Gdyby Natalia skoczyła wprost pod nadjeżdżający, pędzący samochód nie mogłaby z tego wyjść bez szwanku. Musiałaby odnieść choćby drobne zadrapania – przy dużej prędkości tak nagły skręt nie byłby możliwy. Dziewczyna natomiast żadnych obrażeń nie odniosła, oczywistą więc bzdurą jest, że „cudem przeżyła”. Z kolei jeśli Natalia chciała rzucić się pod samochód, ale się jednak nie rzuciła to z jakiego powodu kierowca miałby nagle skręcać? Historyjka o samobójstwie świetnie pasuje do sensacyjnych artykułów, ale niestety kupy się nie trzyma. Faktem pozostaje jedynie to, że Natalia groziła w szkole samobójstwem. Czy w ten sposób chciała wywrzeć nacisk na nauczycieli, by spełnili jej żądania?
Kto kogo poniżał?
Faktem jest też, że dziewczęta między sobą plotkowały, opowiadając o rzekomym romansie z nauczycielem. Natalia twierdzi, że to ona była poniżana przez koleżanki. Czy to prawda? Z ustaleń nauczycieli wynika, że było nieco inaczej. We wzajemne obmawianie były zaangażowane cztery dziewczyny, w tym Natalia. I wychowawczyni zdecydowała całej czwórce obniżyć oceny z zachowania. To wywołało gwałtowną reakcję Natalii, domagała się, by ukarać tylko Agnieszkę – jej główną antagonistkę. Rozmawiała przez telefon z matką, a na przerwie wybiegła ze szkoły wykorzystując to, że Gimnazjum opuszczała grupa uczniów wracających do domu gimbusem. Wtedy to miało dojść do rzekomej próby samobójstwa.
– Zadzwoniłem do matki Natalii i na policję informując, że uciekła ze szkoły – wyjaśnia dyrektor Waldemar Paszylka. – Policjanci i matka przyjechali do szkoły. Podjęto poszukiwania a Natalię znaleziono u babci. Kilka dni później wysłaliśmy pismo do rodziców z sugestią, by dla dobra dziecka skontaktowali się z poradnią w Wodzisławiu lub Jastrzębiu. Pismo wróciło do szkoły z dopiskiem rodziców, że szkoła jest niebezpieczna i chodzi nam, by córkę uznać za psychicznie chorą. Natalia przychodziła do szkoły w stanie wzburzenia, odgrażała, że się zabije, skarżyła się, że wszyscy jej dokuczają, są przeciwko niej. Sugerowaliśmy objęcie jej indywidualnym nauczaniem, ale rodzice tego nie zaakceptowali i nie chcieli współpracować ze szkołą.
Interwencja policji potrzebna czy nie?
Przez pewien czas Natalia nie chodziła do szkoły a próby uzyskania od rodziców informacji, co się stało nie przynosiły rezultatu. W końcu udało się przeprowadzić rzeczową rozmowę, z której wynikało, że Natalia bierze silne leki. Gdy na początku marca dziewczyna przyszła do szkoły doszło do kolejnego incydentu. Natalia była silnie wzburzona, została pod opieką katechetki, która ją przygotowywała do bierzmowania. Po pewnym czasie do szkoły weszła policja. Matka zgłosiła, że Natalia jest siłą przetrzymywana w szkole. Jak mówi dyrektor Paszylka, po stwierdzeniu, że wszystko jest w porządku a uczennica jest pod opieką nauczycielki policjanci odjechali.
– Dla nas sprawa zaczęła się na początku stycznia, gdy nauczyciel został poinformowany o plotkach, w które został uwikłany przez dziewczyny – tłumaczy dyrektor Paszylka. – Powiedział, żeby się nie przejmowały, że to są żarty, ale powiadomił wicedyrektor szkoły. Wcześniej nie mieliśmy żadnych skarg od Natalii czy rodziców, żadnych sygnałów, by była prześladowana. Podejmowaliśmy różne próby rozwiązania konfliktu między dziewczynami, przeprowadziłem rozmowę z Natalią i Agnieszką, które dokuczały jedna drugiej. Poprosiłem, by przedstawiły swoje wersje a potem się pogodziły. W moim gabinecie podały sobie ręce i się przeprosiły.
Kto rozdmuchał konflikt?
Jak się jednak okazało, konflikt nie wygasł. A po włączeniu do sprawy dziennikarzy tabloidów doszło wręcz do jego rozdmuchania. Na pewno nie przyniosło to pożytku uczniom i szkole. Wręcz banalna sprawa plotek pomiędzy nastolatkami przybrała rozmiary ogólnopolskiej afery, stała się kolejną okazją do ataku na ministra Romana Giertycha. Jednak czy naprawdę uczniów należy wykorzystywać do politycznych rozgrywek? Z pewnością szkoła nie uniknęła błędów w tej sprawie – co przyznają sami nauczyciele i dyrektor. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego, wyjaśnieniem zarzutów wobec dyrekcji szkoły zajmuje się Delegatura Kuratorium Oświaty w Rybniku.
(jak)