Każdy ma prawo do krytyki
Gdy prowadziłam w Opolu konferansjerkę z okazji Dnia Kobiet – wśród honorowych gości, których obowiązkowo należało wymienić, byli m.in. pierwszy sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR – towarzysz X. oraz sekretarz propagandy tegoż Komitetu – towarzyszka Y. Swoisty protokół dyplomatyczny nakazywał witać najpierw pierwszego sekretarza.
Przy święcie kobiet – nie pytając nikogo o zdanie – zaryzykowałam zaprezentowanie zgromadzonym na koncercie paniom - najpierw towarzyszki sekretarza, a dopiero potem pierwszego sekretarza. Za tę karygodna samowolę – ponieważ nie chciałam przeprosić sekretarza – zapłaciłam odsunięciem mnie od prowadzenia konferansjerki konkursu piosenki radzieckiej. No bo skoro obraziłam pierwszego sekretarza, to kto wie, czego bym się mogła dopuścić wobec Związku Radzieckiego… Przeprosin zresztą nie sekretarz się domagał, lecz… zastęp pochlebców.
Pani naczelnik Wydziału Edukacji Starostwa nie wydawała się także obrażona, gdy dyrektorki powitały na Frankofonii najpierw mnie, a potem dopiero ją. Obrażanie się w takiej sytuacji uchodziłoby dziś za brak towarzyskiej ogłady. Wśród dygnitarzy – jak widać – nie brak ludzi z klasą.
Tyle się naczytałam na forum internetowym o nudnych wystąpieniach podczas uroczystej sesji Rady Miasta z okazji 750-lecia Wodzisławia, że oddycham z ulgą na myśl, iż niektórzy rajcowie obecni na Frankofonii, może spożytkują tę imprezę jako lekcję przy organizowaniu następnych swoich uroczystości.
Dyrektorki prowadzące Frankofonię były wyluzowane. Wyluzowany człowiek, to niekoniecznie dowcipniś z telewizji ubliżający rozmówcy niestosownymi propozycjami. Wyluzowane bywają także na wskroś kulturalne osoby, czego przykładem – są owe dyrektorki pełne humanistycznego polotu z humorem – „sprzedające” dorobek siedmioletniej popularyzacji kultury francuskojęzycznej. Nikt nie poczuł się obrażony. A przy takich spotkaniach o to nietrudno.
Dziś już nie wiadomo, kto wzywał panów Ireneusza Skupnia oraz Zbigniewa Kalinowskiego do przeprosin prelegentów, gdy na forum internetowym dzielili się oni odmiennym spojrzeniem na ziemię wodzisławską.
Przedmiotem krytyki były nie tylko same referaty, ale także ich recenzje. Zwyczajny intelektualny spór, pełen rzeczowych argumentów. Panowie polemizując na forum internetowym skorzystali z niezbywalnego prawa do krytyki.
Choć wzywanie do przeprosin wydało mi się próbą zamykania ust niezadowolonym, czyli tym, którzy pchają świat do przodu, to w zaistniałych okolicznościach, paradoksalnie – to wezwanie ożywiło dyskusję na forum, objawiając nam tych, którzy mają poglądy i potrafią je artykułować. Ci ludzie – to szmaragdy naszego miasta.
Dorota Nowak - reżyser Teatru Wodzisławskiej Ulicy, w 1998 r. otrzymała tytuł Reżysera Roku w Teatrze Amatorskim