Zabytek dewastowany
Pochodzący z początku XX wieku budynek tzw. „Złotej Jesieni” jest od kilku dni „remontowany”, co prowadzi raczej do dewastacji cennych elementów architektonicznych. Trwające prace z ogromnym zdziwieniem i oburzeniem przyjęli mieszkańcy miasta. Radlińskie Towarzystwo Kulturalne zwróciło się do Urzędu Miasta, apelując o interwencję w celu uratowania zabytku. W wyniku robót zleconych przez właścicielkę mieszkania znajdującego się na piętrze, zamurowano okna pustakami, zniszczono też część ozdobnych elementów elewacji.
Był ozdobą miasta
Jak się dowiedzieliśmy w Wydziale Architektury Starostwa Powiatowego, prace są prowadzone nielegalnie, decyzja zezwalająca na ich rozpoczęcie jeszcze nie zapadła.
Znajdujący się przy ul. Korfantego budynek „Złotej Jesieni” jest uważany przez mieszkańców miasta za swego rodzaju „perełkę”. Ciekawy architektonicznie obiekt, choć w nie najlepszym stanie technicznym, był ozdobą miasta. Po renowacji mógłby stanowić bardzo reprezentacyjny budynek godny nawet zaprezentowania turystom. Nie wiadomo jednak, jaki będzie jego los. Już doszło do dewastacji wielu elementów wystroju, a jak nam powiedziano w Spółdzielni Mieszkaniowej „Marcel”, przewiduje się ocieplenie budynku – co wiąże się ze zniszczeniem oryginalnej elewacji.
– Jesteśmy tym oburzeni – mówi Kazimiera Drewniok z Radlińskiego Towarzystwa Kultury. – Katowicki Giszowiec jest traktowany jako wielki zabytek, pokazywany turystom, a o radlińskich familokach nikt nie pamięta. Ten budynek był jakby zwieńczeniem tego osiedla, jest bardzo ciekawy architektonicznie. Takimi zabytkami trzeba się chwalić, a nie niszczyć je. To są nasze tradycje, które powinniśmy chronić. Jak mamy uczyć młodzież szacunku do przeszłości swojego regionu skoro pozwalamy na niszczenie takich pamiątek.
Bez pozwolenia
W dziale technicznym Spółdzielni Mieszkaniowej „Marcel” usłyszeliśmy, że prace wykonuje lokator mieszkania znajdującego się na piętrze. Cały budynek jest własnością spółdzielni. Obiekt ten nie znajduje się pod opieką konserwatora zabytków.
– Wnieśliśmy sprzeciw co do wykonywanych prac – tłumaczy Łukasz Sobolewski, mistrz budowlany z działu technicznego SM „Marcel”. – Wystosowaliśmy pismo do Starostwa Powiatowego. W miejscu zamurowanych okien mają być imitacje, budynek zostanie ocieplony a stare elementy ozdobne odtworzone.
– Budynek nie jest pod opieką konserwatora zabytków, ale ma ładną architekturę – mówi Krzysztof Błaszczyk, naczelnik Wydziału Architektury Starostwa Powiatowego. – Lokatorka, która ma własnościowe prawo do lokalu uzgadniała remont ze spółdzielnią. Projektant prowadzi dodatkowe uzgodnienia. Decyzji zezwalającej na prace remontowe nie wydaliśmy, postępowanie jest w trakcie. Jeśli nie dojdzie do porozumienia lokatora ze spółdzielnią, to wniesiemy sprzeciw.
Brak wpisu nikogo nie usprawiedliwia
Lokatorka zgłosiła w starostwie zamiar podjęcia prac remontowych, ale zgody jeszcze nie uzyskała. Nie miała więc prawa ich rozpoczynać. Tymczasem roboty już trwają w najlepsze i może dojść do nieodwracalnych zniszczeń.
– Wszyscy wiedzą, że budynki w obrębie starego osiedla robotniczego w Radlinie są obiektami zabytkowymi, nawet jeśli nie są wpisane do rejestru – wyjaśnia Paweł Porwoł, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu, autor publikacji na temat radlińskich „familoków”. – Ustawa o ochronie zabytków stanowi, że obiekt podlega ochronie jeśli ma znamiona zabytku. Nikogo nie usprawiedliwia to, że nie jest wpisany do rejestru zabytków. Nie można z nim robić, co się komu żywnie podoba. Konsekwencje są takie same jak przy niszczeniu zabytków wpisanych do rejestru. Całe osiedle pochodzące z przełomu XIX i XX wieku jest zabytkowe, projektował je ten sam architekt, ma ono charakter pewnej całości. Nie można twierdzić, że jeden z budynków jest zabytkowy a drugi znajdujący się w pobliżu już nie. Powstały one w tym samym czasie.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Piotr Zamarski o całej sprawie dowiedział się od naszej redakcji. Obiecał, że jego instytucja zajmie się tym i wyjaśni, czy doszło do naruszenia prawa.
(jak)