Zielony Śląsk budzi niepokój
Firma w starym wyrobisku zasypuje odpady mineralne: żużel, popioły, odpady betonowe. Teoretycznie nie robi nic, co wskazywałoby na łamanie prawa, bo wszystko uwzględnia rozporządzenie Ministra Środowiska o utylizacji. Tymczasem mieszkańcy skarżą się, że działalność firmy jest podejrzana, bo niszczeje okoliczna roślinność, czuć nieprzyjemne zapachy i padają zwierzęta.
– Chodzi o jednego strusia. Ptaka zagryzł pies. Jego właściciel podpisał mi oświadczenie, że to nie firma ponosi za to odpowiedzialność – tłumaczy szef Zielonego Śląska Marek Szadurski.
Odpiera także zarzuty, że bezprawnie wyciął rosnące tutaj drzewa.
Urząd Miasta także nie doszukał się żadnych uchybień w działalności firmy. Urzędnicy kontrolowali firmę za każdym razem, kiedy do magistratu wpływała skarga mieszkańców.
Podczas jednej z rutynowych kontroli stwierdzono jedynie brak karty przekazania odpadu, który został ulokowany w wyrobisku. Powodem takiego stanu rzeczy było opóźnienie w przesłaniu odpowiedniej dokumentacji przez dostawcę. Poza tym żadnych niepokojących zmian nie wykryto. Niemniej UM zwrócił się do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska o dodatkową kontrolę, ale i ta niczego nie wykazała.
(j.sp)