Nie ma rzeczy niemożliwych
Koło skupia samych pasjonatów podróżowania. Członkami Gwarka są nie tylko górnicy, ale także ich rodziny. Najstarszy ma 84 lata. Wszystko zaczęło się w 2002 roku.
– Po kilkunastu latach przerwy razem z Andrzejem Szczęsnym i Wojciechem Szymiczkiem reaktywowaliśmy Gwarka. Chcieliśmy organizować wycieczki dla całych rodzin, a nie tylko dla górników – opowiada Bronisław Gańczorz, szef rydułtowskiego koła.
Panie początkowo obawiały się, że wspólne wyprawy będą przypominały męskie oddziałowe wyjazdy kopalniane, podczas których o zwiedzaniu czy zobaczeniu czegokolwiek raczej nie było mowy. Dały się jednak namówić na wspólny rajd w sierpniu 2002 roku i od tamtej pory ze znalezieniem chętnych do udziału w wycieczkach nie ma większych problemów. Jeżdżą rodzice, dziadkowie, wnuki. Teraz Gwarek skupia prawie 40 osób. Dla każdej grupy wiekowej zawsze przygotowywana jest stosowna trasa.
– Tak układamy trasy, żeby kończyły się w tym samym miejscu. Punktem kulminacyjnym jest zawsze ognisko i wspólne biesiadowanie przy muzyce, które wieńczy każdy wypad. Wojtek Szymiczek zabiera ze sobą akordeon, który dźwiga nawet na najwyższe szczyty. Robią się z tego takie ciepłe rodzinne spotkania – mówi Bronisław Gańczorz.
Wspólne wyprawy zbliżają nie tylko rodziny. Dwie pary, które poznały się właśnie w Gwarku stanęły już na ślubnym kobiercu.
Koło utrzymuje się tylko z własnych składek. Ale dla pana Bronka nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy brakowało pieniędzy na wyprawę do Watykanu, wziął pożyczkę.
– Co prawda nie zdążyliśmy już zobaczyć naszego papieża Jana Pawła II, ale dotarliśmy powitać jego następcę – opowiada pan Bronek.
W gablocie do dziś wisi pamiątkowy list od Benedykta XVI.
Teraz przed członkami koła jeszcze wyjazd w Alpy Francuskie na narty, a potem już pełna mobilizacja przed lipcową wyprawą na Mont Blanc.
(j.sp)