Złota jesień
Ma 77 lat i narzeka na brak czasu. Ciągle ma coś do zrobienia. Jest szefową Zespołu Pieśni i Tańca Vladislavia. Sama opracowuje choreografię, organizuje międzynarodowe festiwale, jeździ z grupą na przeglądy i warsztaty, czasem szyje stroje dla swoich podopiecznych.
– Bierność to nie dla mnie. Aktywność pomaga zapomnieć o wieku. Praca z zespołem to moja pasja – mówi pani Wanda.
Dla wodzisławianki nie ma rzeczy niemożliwych. Jest twarda i uparta. Zahartowało ją życie. Najpierw zabrakło ojca, który trafił do niemieckiej niewoli. Potem, mając 10 lat, została zesłana wraz z matką przez Rosjan najpierw na Ural, a potem na Kaukaz. Były razem tylko kilka lat, bo za odmowę przyjęcia obywatelstwa radzieckiego matkę skazano na dwa lata więzienia i trzy lata zsyłki na Sybir. Wytrzymała zaledwie rok. Pani Wanda nawet nie wie, gdzie jest pochowana.
– Leży gdzieś w zbiorowej mogile w Ałma-Acie – wspomina.
Po śmierci mamy zaczęła się tułaczka po sierocińcach. W niczym nie przypominały one dzisiejszych domów dziecka. Ale o tamtych czasach pani Wanda nie chce rozmawiać. Po wojnie skończyła liceum pedagogiczne, potem studia filologiczne i choreograficzne.
– Na zesłaniu poznałam, co znaczy brak własnej Ojczyzny. Na jakie upokorzenia człowiek jest wtedy narażony. Dlatego staram się młodym ludziom przekazać dorobek polskiej kultury, ale też nauczyć ich wrażliwości i życzliwości dla innych – opowiada.
Vladislavia jest dla niej drugim domem, a członków grupy traktuje jak swoją rodzinę. Stara się, żeby każdy, nawet ten najbiedniejszy mógł wyjechać z grupą na zagraniczny festiwal czy warsztaty. Wiele razy dokładała pieniądze z własnej kieszeni.
– Ech, tylko coraz trudniej namówić kogoś na pomoc. Utrzymujemy się właściwie z własnych składek. Trudno zachęcić młodzież do uczestnictwa, jeśli nie ma się atrakcyjnej oferty. Może uda się w tym roku znaleźć jakiegoś sponsora – ubolewa pani Wanda.
Wciąż jeździ na różnego rodzaju szkolenia, żeby poszerzyć swoją wiedzę i przekazać młodszym instruktorom. W nawale obowiązków nie ma nawet czasu odwiedzać swojego syna, który razem z rodziną mieszka w Rybniku.
– Dlatego to oni przyjeżdżają do mnie na niedzielne obiady. Wnuki bardzo lubią moją eksperymentalną kuchnię. Zawsze mam dla nich jakąś kulinarną niespodziankę – mówi.
Pasją pani Wandy są nie tylko podróże i praca z Vadislavią. Uwielbia balet i muzykę klasyczną. W domu półki uginają się pod ciężarem płyt i kaset z przedstawieniami.
– Ta muzyka inspiruje mnie do nowych ciekawych pomysłów choreograficznych. Żałuję, że nie mogłam skończyć szkoły baletowej – wzdycha.
Mimo upływu lat wciąż stawia sobie nowe wyzwania. Chce poznawać życie i kultury różnych narodów.
– Mam naturę wagabundy. Stale gdzieś mnie ciągnie, kusi zetknąć się z nieznanym. Nie znoszę samotności, bardzo ciągnie mnie do ludzi. Może dlatego wciąż pracuję z młodzieżą.
Sonda: Jaki jest twój sposób na pogodną jesień życia?
Wiktor Łapiński
Jestem prezesem ogródków działkowych na Ostrogu i zajęć mam po uszy przez cały rok, w ogóle się nie nudzę. Wspólnie z Urzędem Miasta organizuję obchody świąt, takich jak: 3 maja i 11 listopada, u nas w kościele, jestem inicjatorem tych obchodów. Poza tym załatwiam rodzinne sprawy, chodzę do kościółka, modlę się, pracuję na działce, pomagam żonie w gospodarstwie domowym, robię zakupy. Co najważniejsze, jestem optymistą.
Dorota Krukówka
Mój sposób na emeryturę to przede wszystkim ruch. Osobiście jestem ciągle w biegu. Wstaję o 5.00, odprowadzam wnuki do szkoły a następnie zajmuję się nimi po skończonych lekcjach. Gdy mam chwilę dla siebie, parzę kawę i oglądam ulubione seriale kryminalne. Co niedzielę spotykam się z rodziną. Na nudę nie mam czasu.
Jan Giera
Emeryt nie ma czasu, żeby się nudzić. Wychodzę z psem na spacer, z żoną robię zakupy, a poza tym, jak idę do kościoła to to za długo trwa, idę na piwo to też za długo. Miałem działkę, ale było to za daleko i zrezygnowałem. Emeryci i renciści są w ciężkiej sytuacji. Nie wiadomo, jak groszem obrócić, trudno myśleć o jakichś wczasach czy atrakcyjnym spędzaniu czasu. Emeryt żyje od pierwszego do pierwszego.
Czesława Krupka
Mój sposób na nudę to dobra książka, kościół, muzyka klasyczna i ploteczki u znajomych. Przy dobrej pogodzie nigdy nie siedzę w domu. Uwielbiam spacerować po mieście, gdzie latem zawsze coś się dzieje. Trzeba o siebie dbać, dużo przebywać na świeżym powietrzu i nie jeść zbyt tłustych potraw.
(j.sp)