Każdy znajdzie w nich coś dla siebie
- Cierpliwość Boga, - Wędrówki, rekolekcje, blask, to nowe pozycje w dorobku księdza Jerzego Szymika. Podczas spotkania nie zabrakło rozważań o życiu, w którym nie brakuje cierpienia, trosk, ale które ma i swoje jasne strony. O tym właśnie traktują poezje Jerzego Szymika. Proste, szczere, dotykające spraw najważniejszych znajdują uznanie wielu czytelników.
– Im jestem starszy, tym bardziej wiem, że rzeczy mądre są proste – mówił poeta.
Większość utworów powstaje w domu rodzinnym duchownego w Pszowie. Tutaj ma swoją pracownię, najbliższych.
– Jesteśmy przekonani, że wielkie rzeczy powstają w wielkich miejscach. To nieprawda – dodaje profesor.
I pewnie dlatego, mimo że był już w różnych częściach świata, w swoich wierszach ciągle przywołuje ukochany Pszów.
– Kocham Pszów, bo jest to obiektywnie najlepsze miejsce na ziemi – żartował podczas spotkania.
Żartów i anegdot tego wieczoru było więcej. Zwłaszcza kiedy o swojej książce „Pszów. Sanktuarium nadziei” opowiadała Aleksandra Matuszczyk-Kotulska. Autorka ma już na swoim koncie także inne publikacje, m.in. „Rydułtowy. Zarys dziejów”, „Rydułtowy nie tylko dla najmłodszych”.
Album poświęcony w większości pszowskiej bazylice udało się wydać dzięki pieniądzom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego. Starały się o nie wspólnie Stowarzyszenie Pomóżmy Sobie, Towarzystwo Przyjaciół Pszowa oraz Parafialny Oddział Akcji Katolickiej.
– Chciałam stworzyć popularno – naukową barwną opowieść o bazylice. A zadanie wcale nie należało do prostych, bo ukazało się już wiele wydawnictw dotyczących historii kościoła – opowiada Aleksandra Matuszczyk-Kotulska.
W tworzenie książki włączyli się także mieszkańcy Pszowa. Każdy przynosił zdjęcia. Ludzie uzupełniali historię bazyliki o opowieści przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Jedna z nich sięga roku 1945. Do miasta weszli Rosjanie i jeden z mieszkańców postanowił uratować przed kradzieżą cenne przedmioty znajdujące się w kościele. Wynosił je po kryjomu i chował pod łóżeczkiem swojej malutkiej córeczki. Udało mu się nawet uchronić obraz Matki Boskiej. Przeciął sznurki od zasłonki, Rosjanie nie zaglądali nawet pod zwisającą materię. Kiedy jego córka dorosła, postanowiła wstąpić do zakonu. Wszyscy mówili, że jak na świętościach w dzieciństwie leżała, to się Pan Bóg o nią upomniał.
Dzięki zaangażowaniu mieszkańców praca pani Oli wzbogaciła się o wiele unikatowych pamiątek. W albumie została uwieczniona pamiątka komunii świętej z 26 marca 1916 roku, a więc z czasów I wojny światowej.
Niespodzianki kryły także kościelne zakamarki i archiwum. W jednej ze skrzyń odnaleziono stare klisze szklane, na których uwieczniono rozkład ołtarzy, co z kolei pozwoliło na odtworzenie wnętrza kościoła z pierwszej połowy XX wieku. Autorka dotarła także do dokumentów z XVIII wieku sporządzonych przez specjalną komisję badającą uzdrowienia.
„Pszów. Sanktuarium nadziei” to książka dla każdego. Są tutaj i fakty historyczne dotyczące miasta oraz kościoła i szczegóły, których nie odnajdziemy w poważnych publikacjach.
– Jak ręka lokalnego historyka może nie napisać o powstaniu bazyliki, jej wybitych oknach na farze czy spalonej pszowskiej czarownicy? – pyta Ola Matuszczyk Kotulska.
(j.sp)