O kiszeniu wiedzą wszystko
Impreza, którą gospodynie zorganizowały po raz pierwszy do niewielkiej salki przy ul. Pszowskiej przyciągnęła prawdziwe tłumy. Nie zabrakło przedszkolaków i uczniów z pszowskich szkół. To głównie z myślą o nich towarzystwo organizuje spotkania, przybliżające różne tradycje i obyczaje. Tym razem przyszła kolej na kiszenie kapusty. Dziś niewielu wie jak kiedyś babcie czy mamy kisiły kapustę. Teraz wystarczy wyjść do pobliskiego sklepu i po prostu ją kupić. Ci, którzy mieli okazję skosztować domowej kapusty wiedzą, że właśnie ta jest najlepsza. Już tylko w nielicznych domach kiszenie odbywa się metodą tradycyjną. Beczki dębowe zastąpiono glinianymi naczyniami.
Dębową beczkę najpierw wyparzano. W tym celu rozgrzewano do czerwoności duszę żelazka i wrzucano ją do beczki, na której dnie była odrobina wody. Później szybko przykrywano ją prześcieradłem, żeby drewno przeszło parą i naciągnęło wilgocią. Dzięki temu beczka była odkażona i uszczelniała się – wspomina Bernadeta Sycha z Towarzystwa Przyjaciół Pszowa.
Na dnie opróżnionej z wody beczki gospodynie układały liście kapusty, potem wrzucano ją poszatkowaną na drobne kawałki. Dodawano soli, kminku i najcięższa osoba w rodzinie udeptywała aż kapusta zmniejszyła swoją objętość i puściła sok. Niektóre panie wkładały do beczki całe cebule lub jabłka. Dzieci uwielbiały je potem wyszukiwać w beczce.
Dawniej kisiło się nawet i sto kilo kapusty, jeśli rodzina była duża. Kartofle z kapustą lub kwaską, czyli sokiem, były bardzo smaczne – mówi pani Bernadeta.
Pszowskie kiszenie kapusty urozmaiciły konkursy dla publiczności. Uczestnicy musieli wykazać się znajomością gwary śląskiej i popularnych przyśpiewek. Był też konkurs na najszybsze poszatkowanie nożem główki kapusty. Nagrodą główną dla zwycięzców był oczywiście słoik kiszonej kapusty.
Justyna Pasierb