Górnik pobity na własnym podwórku
Płomień Połomia wygrywa z Górnikiem Pszów na ich własnym boisku. Znakomita bramka Damiana Dziadka.
Dla niektórych piłkarzy długi weekend z ubiegłego tygodnia wcale nie musiał oznaczać błogiego wypoczynku. Niektóre drużyny ledwo zdążyły ochłonąć po niedzielnych spotkaniach, a już we wtorek 15 sierpnia przyszło im rozegrać kolejne. W amatorskiej lidze to jednak zbyt szybko. Pierwszoligowcy mają rozegrać w ciągu trzech dni dwa mecze i narzekają, a co dopiero w V lidze - mówił Tomasz Gajewski, trener Górnika Pszów, któremu przypadło rozegrać dwa mecze w ciągu trzech dni. Po niedzielnym bezbramkowym remisie w Tworkowie „górnicy” już we wtorek podejmowali na własnym boisku Płomień Połomię. Goście przyjechali do Pszowa nieco osłabieni. Nie wystąpił m.in. Artur Staszczyk, który leczy kontuzję. Teraz kilka spotkań na pewno opuści Artur Witoszek, który w 23 minucie meczu w Pszowie musiał zejść z boiska po starciu z Sebastianem Furlepą. Artur z podwójnym złamaniem szczęki został odwieziony do kliniki w Sosnowcu - mówił po meczu trener Jerzy Wolny. Mimo ostrej, czasem brutalnej gry pszowskich „górników”, w pierwszej połowie meczu nie padła ani jedna bramka.
W 56 minucie za sprawą Damina Dziadka piłka zatrzepotała jednak w siatce gospodarzy.
Cieszy wynik. Ciągle nie mogę odżałować tych dwóch punktów, które straciliśmy z Syrynią w ostatnich minutach meczu. Myślę, że wygraliśmy zasłużenie. Mieliśmy więcej klarownych sytuacji i jedną z nich wykorzystaliśmy - mówi trener Jerzy Wolny.
Marcin Macha