Wygrana goni wygraną!
Marlena Jarocka - Chlebik z Pszowa startuje w różnych grach i konkursach od ponad dziesięciu lat. Grałam już jako panna i choć teraz mam męża i dziecko moje zainteresowanie grą wciąż nie maleje - mówi o sobie pani Marlena. Bardzo dobrze pamięta swoją pierwszą wygraną jeszcze z czasów panieńskich. Był to komplet kosmetyków Palmolive ze „Świata kobiety”. Dziesięć lat temu był to prawdziwy rarytas.
Ty szczęściaro...
W prasie i telewizji sporo jest przeróżnych promocji i konkursów. Na wszystkie z pewnością nie starczyłoby ani pieniędzy, ani czasu. Kiedy byłam panną, miałam więcej czasu. Teraz rozwiązuję krzyżówki konkursowe wieczorami, bo w ciągu dnia opiekuję się moim trzyletnim synkiem - mówi pszowianka.
Pani Marlena w swoim życiu wygrała już najróżniejsze rzeczy. Przeważnie były to jakieś drobne nagrody: kosmetyki, książki kulinarne czy maskotki. Ale kilka razy zdarzyło się parę poważnych nagród. Najcenniejszą wygraną była dla mnie tygodniowa wycieczka dla dwóch osób do Świnoujścia. Musiałam zapłacić 10 proc. podatku od nagrody, dlatego wiem, że całość kosztowała 4 tys. złotych - opowiada pani Marlena. Jedną z ważniejszych nagród był też dla niej pobyt weekendowy w ośrodku „Piramida” i obiad dla dwóch osób wygrany w konkursie „Nowin Wodzisławskich”.
Przepis na wygrywanie
Pszowianka zapytana, czy ma jakiś przepis na wygrywanie śmieje się mówiąc, że ludzie często o to pytają. Uważają, że albo jestem niezwykłą szczęściarą albo gram całymi dniami i siłą rzeczy coś wygrywam, a tak naprawdę to ani jedno ani drugie. Może po prostu odrobinka szczęścia i żadnego kombinowania - wyznaje pani Marlena. Znajomi może troszeczkę zazdroszczą jej dobrej passy i licznych nagród. Czasem spotykają mnie i mówią: „O, ty szczęściaro”. Narzekają, że sami mają pecha. Tylko często jest tak, że mnóstwo z tych osób, owszem rozwiązuje jakieś krzyżówki, ale najczęściej zapomina wysłać rozwiązanie - uśmiecha się pszowianka. Podczas gry kieruje się zdrowym rozsądkiem. Nigdy nie startuje w konkursach, gdzie wygrana jest tylko jedna, bowiem szansa na zdobycie nagrody jest wtedy prawie zerowa. Podobnie jest z konkursami smsowymi. Nie biorę też udziału w grach typu audiotele - mówi mieszkanka Pszowa.
Teczka coraz grubsza
Niektóre nagrody często się dublują. Pani Marlena znalazła na to świetny sposób i wykorzystuje te rzeczy jako prezenty. Dwa zegarki już ofiarowała mężowi, siostrze torbę, a bratowej radio. Pszowianka trafiła także „piątkę” w totolotku wygrywając 2 tys. zł, które przeznaczyła na zakup nowej lodówki. Teraz marzy o wygraniu wieży hi-fi, bo takiej jeszcze nie ma. 240 nagród to sporo. Mąż namówił panią Marlenę, żeby prowadziła teczkę, w której zapisuje, co i kiedy wygrała. A może następny będzie samochód?
Magdalena Niemiec