Kontrowersyjne melodie
Moda na „melodyjki” z kościelnych wież nie wszystkim się podoba.
Niemal we wszystkich kościołach w powiecie grają „melodyjki”. Jest to ostatnio bardzo modne, ale nie wszystkim się podoba. Wiara w Boga nie polega na tym, że co chwilę z wieży coś mi gra. Jest to niepoważne. Nie lubię tego, bo to narusza mój spokój - mówi Mariola z Gorzyc. W podobnym tonie wypowiadają się anonimowe osoby na forum internetowym miasta Pszowa. „Nie wiem jak was, ale mnie to po prostu wkurza. Non stop z kościoła słychać jakieś melodyjki. Dobra, zrozumiałabym trzy albo cztery razy na dzień, ale to gra co chwilę. Po prostu wkurzające” - pisze jedna z forumowiczek. Inny mieszkaniec dodaje: „Ja na szczęście mieszkam kawałek od kościoła, więc niczego w domu nie słyszę, ale kiedyś będąc w centrum miałem okazję usłyszeć te „soprany”. Wcale się nie dziwię, że pobliscy mieszkańcy mają już dość tych melodyjek. Wobec tego proponuję, aby każdy, komu to przeszkadza, wystawił kolumnę do okna i włączył głośno swoją ulubioną muzykę - wtedy będzie wesoło”. Wtóruje mu inny glos, który uważa, że melodyjki mogą nawet… doprowadzić człowieka do obłędu. „Ja mieszkam daleko od kościoła, ale uważam, że jest to zrobione tak na zasadzie psychologicznego obłędu, jeżeli człowiekowi przez jakiś czas coś powtarza się cyklicznie. Mnie osobiście taka melodyjka potem w głowie gra przez pół dnia. To nie są żarty. Za takie coś na zachodzie ksiądz by poszedł pod sąd” - uważa anonimowy mieszkaniec.
Moda na melodie
Po ich stronie staje ks. Bogusław Płonka, proboszcz w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Wodzisławiu Śląskim. Ja osobiście też nie jestem za tym. Nie jestem zwolennikiem urządzeń grających, bo nie są to kuranty tak jak w starych ratuszach. To jest taka moda teraz na urządzenia elektroniczne, które są uruchamiane prze nagłośnienie. Też pytano mnie o to, ale ja zrezygnowałem z tego - mówi ksiądz proboszcz. Dodaje, że na ten temat zdania zawsze będą podzielone. Owszem w przyszłym roku, który dla nas jest jubileuszowy, chcemy, żeby wygrywany był z naszej wieży krótki hejnał, ale tylko przez ten jeden rok. No i nie może się pokrywać z hejnałem wygrywanym w naszym wodzisławskim muzeum – dodaje ks. Bogusław Płonka. Podobnego zdania jest inż. Andrzej Janocha z Wodzisławia, który m.in. zajmuje się montażem grających urządzeń. Nie jestem zwolennikiem ciągłego grania z kościelnej wieży. Co innego hejnał czy kurant, ale i tak nie powinno to przeszkadzać. Tego typu melodie powinny być subtelne i nienachalne. Nie można przesadzać. W tym względzie jestem tradycjonalistą – lubię tradycyjne dzwony – powiedział nam wodzisławski inżynier. Dodał, że w ostatnim czasie montuje się bardzo dużo urządzeń grających, ale zdania na temat „melodyjek” z kościelnych wież są podzielone. W jednej z odległych miejscowości drażniło to tych, którzy w nocy pili, bo w ciągu dnia chcieli spać. Inni się przyzwyczaili i żyli z rytmem wygrywanych melodii - stwierdza.
Budzi sumienia
Antoni Rduch, który również zajmuje się montażem grających urządzeń przyznaje, że w ostatnim czasie zapanowała na nie moda. W przeciągu minionego roku zamontowałem tego przynajmniej kilkaset sztuk, o ile nie więcej. Jednym się to podoba, innym nie. To raczej delikatny temat. Ja osobiście uważam, że tego typu dźwięki nie przeszkadzają, a wręcz budzą sumienia. Kiedy byłem w krajach, gdzie są muzułmanie, odgłosy modlitw i dzwonów rozlegały się już od wczesnych godzin rannych i nikomu to nie przeszkadzało. Podobnie jest w Niemczech, gdzie dzwony biją nawet po pięć minut i też nikt nie protestuje. Uważam, że nie należy przesadzać w żadną stronę - dodaje Antoni Rduch. Popiera go kilka głosów z pszowskiego forum internetowego. Jeden z pszowików oburza się na niezadowolonych. „Ludzie dziwni jesteście! Czy to wy, katolicy? Co to przeszkadza wam? Mieszkam na Pszowskich Dołach, ale gdybym mieszkała w centrum, to byłabym zadowolona, że to z mojej bazyliki takie dźwięki płyną”. Zadowolone z melodyjek są także mieszkanki Turzy Śląskiej. Nic nam nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, bardzo nam się to podoba. Kilka dni temu przyjechała do mnie synowa i też była tym zachwycona. Te dźwięki przypominają nam o modlitwie, modlimy się razem z nimi. To wspaniała sprawa - argumentuje Małgorzata Bugiel z Turzy Śląskiej.
Iza Salamon