Radni skazani
Zapadł wyrok w sprawie byłych włodarzy miasta. Obecni radni Leon Tatura i Zbigniew Seemann mieli wyłudzić z kasy miasta blisko 10 tys. zł. Pierwszy z panów otrzymywał pieniądze za nielegalne delegacje, natomiast drugi przyzwalał na ten proceder. Skazani twierdzą, że są niewinni, a oskarżenie to sprawa ich przeciwników politycznych.
Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy do prokuratury dotarł anonim opisujący rzekome nieprawidłowości w gospodarowaniu miastem. Byłemu wiceburmistrzowi Leonowi Taturze zarzuca się wyłudzenie z kasy miasta 9692 zł. Pieniądze otrzymywał za fikcyjne wyjazdy służbowe. Ponad 30 razy odwiedził Warszawę i inne miasta, gdzie z „wpływowymi osobami” miał załatwiać sprawy korzystne dla Rydułtów.
Podejrzenie prokuratury wzbudził fakt, że delegacje nie były potwierdzane pobytem we wskazanych instytucjach. Poza tym wyjazdy wiceburmistrza odbywały się w weekendy. Daty na delegacjach wystawiane były na soboty i niedziele, a instytucje te pracują w dni robocze. Proceder ten trwał od stycznia 1997 r. do października 1998 r.
Przekroczyli uprawnienia
Wyrok zapadł 22 grudnia. Obaj panowie zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Ponadto mają zapłacić tysiąc zł grzywny oraz ok. 300 zł kosztów sądowych.
Leona Taturę uznano winnym przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, natomiast Zbigniewa Seemanna skazano za niedopełnienie obowiązków przy zatwierdzaniu wspomnianych delegacji. Przekroczenie moich uprawnień polegać miało na tym, że to ja podpisywałem delegacje mojemu zastępcy, a to przecież tylko ja miałem takie uprawnienia. Zarzuca mi się również, że to ja je zatwierdzałem. Oświadczam , że również i w tym wypadku tylko ja miałem takie uprawnienia, a mój zastępca zawsze składał misprawozdania ze spraw załatwionych podczas wyjazdów – tłumaczy Zbigniew Seemann.
Leon Tatura twierdzi z kolei, że posądzanie go o chęć nieuczciwego zarobku to nieporozumienie. Przecież jako wiceburmistrz nie zawiesiłem emerytury i zamiast kilu tysięcy złotych z kasy miasta pobierałem 350 zł – tłumaczy były wiceburmistrz. Dodaje, że pieniądze, o których zagarnięcie jest posadzony to 9,6 tys. zł, a więc tyle co jego dwie wypłaty jako wiceburmistrza, których z własnej woli nie pobierał. Zaznacza także, że pieniądze otrzymane za delegacje dawno zwrócił.
Intryga polityczna?
Obaj panowie twierdzą, że są niewinni. Zapowiadają odwołanie się od wyroku. Zrezygnują ze swoich funkcji (Zbigniew Seemann jest również sekretarzem powiatu) dopiero wówczas, gdy niekorzystny dla nich wyrok będzie podtrzymany. Nie dopuszczam takiej myśli, aczkolwiek jeśli tak się stanie to będę musiał to przyjąć. Po prostu nie będę pracował w samorządzie a może nawet będę bezrobotnym. Mimo wszystko w dalszym ciągu wierzę w sąd i w to, że osoby lubiące intrygi i anonimy zostaną napiętnowane – dodaje Zbigniew Seemann.
Skazani uważają, że to sprawa ich przeciwników politycznych, dla których są niewygodni. O wyłudzenie pieniędzy przed sądem oskarżyły ich obecne władze miasta.
Teraz ci ludzie triumfują, ale będą rozliczeni. Na szczęście nie jestemposądzony o niegospodarność i wydanie blisko 70 tys. zł na prezentyprzedwyborcze. Za taką kwotę wykonano projekt sali gimnastycznej w SP 4, a po wyborach radni szkołę zlikwidowali. Nie zarzuca mi się, że wyłudzam odpaństwa renty inwalidzkie a nikt z mojej rodziny nie był zatrzymany zabranie łapówek – powiedział nam Zbigniew Seemann.
Burmistrz Alfred Sikora zaprzecza jakoby ze sprawą donosu miał cokolwiek wspólnego. Nie będę tego komentował. Sprawa wyszła na jaw po kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej i po przesłaniu do prokuratury anonimu. Ja nie byłem inicjatorem zawiadomienia organów ścigania o całej sprawie – stwierdził krótko burmistrz Sikora.
Rafał Jabłoński