Wulkan przestanie dymić
W miniony wtorek mieszkańcy Rydułtów i Pszowa spotkali się w sprawie zapylenia, którego przyczyną jest hałda „Wrzosy”. Zebranie, w którym uczestniczyli m.in. przedstawiciele spółki „Barosz-Gwimet” oraz kopalni „Rydułtowy-Anna” zakończyło się trzema postulatami. Po pierwsze: spółka ma doprowadzić na hałdę wodę, którą będzie zraszać zwałowisko, samochody mają wyjeżdżać w teren przykryte plandekami, ponadto w bazie muszą być zamontowane urządzenia czyszczące dla ciężarówek, żeby te nie nawoziły błota na ulice w mieście. To nas satysfakcjonuje, przynajmniej na razie. Co będzie dalej - zobaczymy - orzekli na zakończenie mieszkańcy.
Spotkanie w sprawie zwałowiska „Wrzosy” zapowiadało się burzliwie. Zakończyło się jednak ugodą i zapewnieniem, że już wkrótce sytuacja nieco się poprawi. Sala w pszowskim hotelu „Górnik” wypełniona była po brzegi. Zebranie odbyło się w miniony wtorek. Przybyli na nie mieszkańcy Pszowa, Rydułtów, a nawet Radlina. Po drugiej stronie stołu zasiedli m.in. przedstawiciele kopalni „Rydułtowy-Anna”, spółki „Barosz-Gwimet”, która prowadzi prace na zwałowisku, przedstawiciele miasta, Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu oraz bielskiej firmy, która zaprojektowała rekultywację stożka „Wrzosy”. Napiętą atmosferę starał się łagodzić Ryszard Zapał, pszowski burmistrz, który przedstawił porządek spotkania. Ludzie nie chcieli jednak czekać na swoją kolej i od razu mówili o tym, co ich trapi najbardziej: Z hałdy się pyli, ziemia drży od samochodów! W naszych domach nie da się normalnie żyć! - podnosiły się głosy z sali.
Mieszkańców bulwersuje fakt, że na hałdzie, która na domiar złego w zeszłym roku się zapaliła, do tej pory nie ma doprowadzonej wody. Oburzeni też są tym, że samochody ciężarowe wyjeżdżające ze zwałowiska ociekają błotem i nawożą tony błota na ulice w mieście. Mało tego, zostawiają za sobą chmurę pyłu.
Tak dalej być nie może. Jechałem za jedną z takich ciężarówek i sprawdziłem to. Z aut unoszą się tumany kurzu. Przecież nie będziemy za kogoś tego sprzątać - mówił Stanisław Lorek, pszowski radny. Zarzutów było sporo. W imieniu mieszkańców mówił też Ignacy Baszton, również radny. Widziałem w mieszkaniach parapety i sprzęty czerwone od pyłu, ludzie cierpią na zdrowiu. Dlatego nas nie interesują te wszystkie pisma, zezwolenia. Najważniejsze dla nas jest, żebyśmy nie dusili się pyłem - żądał. Mieszkańcy bili mu brawo.
Sprawę twardo postawił także burmistrz Zapał, który wnioskował, żeby wstrzymać eksploatację zwałowiska do czasu, aż doprowadzona zostanie tam woda. Będziemy też prosić policję o przeprowadzanie kontroli pojazdów. Ciężarówki nie mogą jeździć bez przykrycia - dodał gospodarz miasta.
Dlaczego prowadzicie tam prace, skoro nie ma tam doprowadzonej wody? Jak można bez tego gasić hałdę? - oburzali się mieszkańcy. Przedstawiciel firmy projektowej z Bielska-Białej wyjaśniał, że pożaru hałdy nie gasi się wodą. Nie można używać za dużo wody, ponieważ grozi to wybuchem - tłumaczył.
Eugeniusz Marcol, wiceprezes spółki „Barosz-Gwimet” mówił, że firma pracuje tam od ubiegłego roku i próbowała już wcześniej pozyskać wodę ze starych, kopalnianych rurociągów, ale się nie udało. Dodał, że zlikwidowanie zapożarowania możliwe jest tylko dzięki rozbiórce hałdy. Eksploatacja prowadzona jest zgodnie z przepisami, z wykorzystaniem efektywnych technologii pod kątem bezpieczeństwa pracowników - powiedział wiceprezes Marcol. Spółka planuje wybudowanie takiego ciągu, który osłoni okolicę przed emisją pyłu, dodatkowo hałda będzie zraszana woda i ludzie powinni odczuć stopniowo poprawę. Nim to się jednak to stanie, spółka „Barosz-Gwimet” musi najpierw zlikwidować niebezpieczne nawisy i stromizny, które pozostawiła po sobie poprzednia firma.
Do zebranych na sali osób zwrócił się też Gerard Chluba, dyrektor kopalni „Rydułtowy-Anna”: Nie uciekniemy od problemu palącej się hałdy. Jeśli zaprzestaniemy rozbiórki, to tylko pogorszy sytuację. Dodał, że w dzisiejszych, niespokojnych czasach wszystkim powinien leżeć na sercu los kopalni, od której zależy zatrudnienie tylu osób. Ludzie poparli go oklaskami.
Konfrontacja przeciwnych stron przyniosła wymierny efekt: Spotkanie zakończyło się trzema postulatami, które spółka „Barosz-Gwimet” zobowiązała się spełnić. Po pierwsze: ma doprowadzić wodę, którą będzie zraszać zwałowisko, samochody będą wyjeżdżać w teren przykryte plandekami, ponadto w bazie muszą być zamontowane urządzenia czyszczące dla ciężarówek, żeby nie nawoziły błota na ulice w mieście. To nas satysfakcjonuje, przynajmniej na najbliższe miesiące. Co będzie dalej - zobaczymy - orzekli na zakończenie mieszkańcy.
Iza Salamon