Co z uczelnią?
Nasza ubiegłotygodniowa publikacja na temat Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej z Łodzi wywołała burzę. Podstawowe pytanie na dzisiaj brzmi: czy indeksy studentów są ważne? Niestety samo Ministerstwo Edukacji nie bardzo wie, co z tym fantem zrobić - odpowiedź urzędników jest za każdym razem inna.
Ministerstwo Edukacji twierdzi, że zajęcia w Wodzisławiu prowadzone są bezprawnie, jednak nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań. Rektor uczelni zapewnił nas, że w Wodzisławiu nie odbywają się żadne zajęcia więc jeśli w indeksie widnieje pieczątka szkoły z Łodzi to egzaminy są ważne. Być może sprawą zajmie się Państwowa Komisja Akredytacyjna. Gdy potwierdzi, że jest inaczej to podejmiemy stosowne kroki. Póki co, nie mamy żadnych dowodów. Może jakiś student napisze do nas pismo i stwierdzi, że uczy się w Wodzisławiu to wtedy inna sprawa - mówi Mieczysław Grabianowski rzecznik prasowy MENiS. Jak widać informacje dziennikarzy i wypowiedzi konkretnych osób cytowane w naszej gazecie nie są dla ministerstwa wystarczającym potwierdzeniem na to co dzieje się w Wodzisławiu. Warto dodać, że zgodnie z obowiązującymi przepisami, student otrzymuje dyplom ukończenia studiów w uczelni, ale jest w nim również odnotowana nazwa jednostki organizacyjnej, w której odbywał studnia. Wodzisław na dyplomie się nie pojawi, ponieważ zarówno Ministerstwo Edukacji jak i władze uczelni udają, że o wykładach i ćwiczeniach nie ma mowy. Niestety, tak spokojnie do sprawy, ze zrozumiałych powodów, nie podchodzą rodzice, studenci i część radnych. Niebawem sprawą może zająć się prokuratura.
Piotr Cybułka, radny Powiatu Wodzisławskiego
W piśmie, które otrzymałem z ministerstwa, wyraźnie jest napisane, że przed październikiem szkoła nie miała prawa do prowadzenia kształcenia w Wodzisławiu na kierunku „pedagogika”. Już wiadomo, że nie ma prawa tego robić obecnie na trzech innych kierunkach. Zastanawiam się poważnie nad skierowaniem sprawy do prokuratury.
Student pierwszego roku informatyki
W WSHE w Wodzisławiu dzieje się dokładnie to co opisały Nowiny Wodzisławskie. To co mówi pani Elżbieta Trojniar, jakoby egzaminy i zaliczenia odbywały się w Łodzi jest nieprawdą. Obywają się na Wilchwach. Poza tym doszły mnie też słuchy, że inne uczelnie wyższe nie będą uznawały tytułu inżyniera z tej szkoły.
Matka studentki pierwszego roku politologii
Zapłaciłam w ubiegłym tygodniu za dwa kolejne miesiące nauki w tej szkole i wracając z Wilchw kupiłam gazetę. To co przeczytałam mnie zbulwersowało. Zdenerwowana zadzwoniłam najpierw do Ministerstwa Edukacji. Powiedziano mi krótko: „Proszę wziąć stamtąd dokumenty i przenieść córkę na inną uczelnię. Jeśli pani chce odzyskać pieniądze, to należy sprawę skierować na drogę sądową”.
Matka studenta drugiego roku informatyki
Nie mam pojęcia co jest grane. Czy syn ma zaliczać kolejne egzaminy i dopiero się przenieść na inną uczelnię, czy może lepiej zrobić to już teraz? Zastanawia mnie postawa prezydenta miasta i innych lokalnych włodarzy. Brali udział w uroczystej inauguracji roku akademickiego i nic nie wiedzieli? Dlaczego nie sprawdzili czy szkoła działa zgodnie z prawem?
Leszek Nowakowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta
w Wodzisławiu Śl.
Prezydent z uwagą i niepokojem śledzi sprawę niejasności pojawiających się wokół WSHE. Trzeba jednak mocno zaznaczyć, że nie ma on prawnych możliwości gruntownego sprawdzenia szkoły wyższej. Może to zrobić w przypadku podległych mu szkół podstawowych i gimnazjów. W magistracie nie posiadamy żadnych specsłużb mogących „rozpracowywać” organizacje wzbudzające podejrzenia. Od tego są odpowiednie instytucje w państwie. Prezydent ma nadzieję, że wszelkie niejasności zostaną przez nie wyjaśnione i młodzież wodzisławska będzie mogła bez żadnych komplikacji zdobywać wykształcenie w Wodzisławiu Śląskim.
(raj)