Grudniowe prawdziwki
„Zbieram grzyby od dziecka. ale nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się znajdować ich w grudniu. Wydaje się to niemożliwe, a jednak” - dziwi się Longin Skupień z Marklowic. Kilka dni temu, podczas rodzinnego spaceru do lasu, natknął się na okazałe prawdziwki!
Czy to przyroda płata figle? A może zimy wcale nie będzie? Longin Skupień z Marklowic pokazuje kilka dorodnych grzybów, które wraz z rodziną znalazł w pobliskim zagajniku. Kilka dni temu poszliśmy na rodzinny spacer. Nagle, w miejscu, gdzie zwykle rosną grzyby, córka Jolanta zauważyła wystający kapelusz. Za chwilę dostrzegliśmy drugą główkę, a obok jeszcze inne. Wydawało nam się to niemożliwe o tej porze roku, ale faktycznie znaleźliśmy tam sześć wspaniałych prawdziwków i jeden podgrzybek. Razem 1,2 kg - cieszy się pan Longin. Radość dzieli z nim jego żona, która również bardzo lubi chodzić do lasu na grzyby. Nigdy jednak do tej pory nie zdarzyło się, żeby rosły one w grudniu - dodaje pani Jadwiga.Z uzbieranych w grudniu prawdziwków przyrządziła marynaty, część usmażyła z jajkiem. Były bardzo zdrowe, prawie nienaruszone przez robaki - mówiła. Skupieniowie są smakoszami grzybów, a próbowali już w swoim życiu najróżniejszych gatunków, nawet ...purchawek. Do jedzenia należy zbierać młode purchawki. Są smaczniejsze od pieczarek - przekonują.
Pan Longin jest znanym w okolicy, wytrawnym grzybiarzem. Zbiera grzyby od dziecka. Bezbłędnie rozpoznaje, które są jadalne. W sezonie nigdy nie wraca z lasu z pustymi rękami. W jego koszyku czy w siatce mienią się kolorami kapelusze fioletowe, czerwone, żółte. Czasem, jak moja szwagierka widzi, co ja niosę z lasu, to się dziwi: Ty jeszcze żyjesz po tych grzybach? A dzieci to zawsze stwierdzają krótko, że to są po prostu „gadówy” - żartuje pan Longin.
Prawie co roku przekazuje grzyby na dożynkową mszę w marklowickim kościele. Czasem jest to cały koszyk prawdziwków, a czasem tylko jeden, ale za to dorodny okaz. Są też i chude lata dla grzybiarzy, kiedy w lasach nie ma nic. Jednak ten rok marklowiczanin może zaliczyć do udanych. W sumie udało mu się nazbierać około dziesięciu kilogramów grzybów! Pewien grzybiarz z gór przekazał mi kiedyś ważną zasadę. Powiedział mi tak: „Jak nie ma księżyca na niebie, to nie ma w lesie czego szukać. Najlepiej na grzyby chodzić, jak księżyca przybywa, w czasie pełni i po pełni - mówi Longin Skupień. Grzyby tak go „polubiły”, że rosną mu nawet w przydomowym zagajniku. Pod świerkami, sosenkami i modrzewiami marklowicki grzybiarz często znajduje smakowite maślaki. Pasję grzybiarską przejęła od męża również pani Jadwiga. Oboje lubią spacerować wśród drzew i wypatrywać wśród liści kolorowych kapeluszów. Nigdy by się jednak nie spodziewali, że znajdą je również w grudniu.
Iza Salamon