Patent na segregację
Rydułtowska firma „Naprzód” otrzymała patent na opracowane przez siebie urządzenie do przesiewania odpadów komunalnych. Tzw. Recyklosiew pozwala oddzielić od śmieci popiół, żużel i ziemię a odzyskany w ten sposób materiał może być używany do rekultywacji terenów zdegradowanych działalnością przemysłową. Urządzenie współpracuje z modułową stacją segregacji, która również została skonstruowana w rydułtowskiej spółce. Wykorzystywaniem tego systemu jest zainteresowanych wiele firm, zajmujących się odpadami komunalnymi.
Wniosek patentowy na przesiewacz czyli „Urządzenie do przygotowania materiału do rekultywacji” został zgłoszony do Urzędu Patentowego RP już kilka lat temu. Postępowanie związane z zarejestrowaniem patentu jest długotrwałe i dopiero niedawno „Naprzód” uzyskał odpowiednie świadectwo, potwierdzające ochronę swojego wynalazku.Przy użyciu przesiewacza można odzyskać nawet do 40-50% tzw. frakcji drobnej, głównie popiołów - tłumaczy Andrzej Adamczyk, prezes „Naprzodu”. Zależy to od rodzaju zabudowy mieszkalnej i pory roku. Urządzenie, które opracowaliśmy jest bardzo proste i tanie w stosunku do podobnych instalacji produkcji zachodniej. Zaletą jest to, że nie jest związane z podłożem, w razie potrzeby można je przenieść w inne miejsce. W kilku polskich miastach powstały instalacje do segregacji odpadów, które kosztowały około 20 mln zł, a nie robią niczego więcej niż nasze urządzenia. Staram się o patenty na kilka innych urządzeń, związanych z gospodarką odpadami, jedno z nich umożliwia oddzielanie ze śmieci lekkiej folii - różnych torebek i reklamówek, których wiele trafia do kubłów i na wysypiska.
Na Śląsku większość budynków jest opalana węglem i w okresie chłodów i zimy odpady komunalne zawierają wiele popiołów. Czasami na terenach zabudowy jednorodzinnej bywa to nawet 80-90%. Prezes Andrzej Adamczyk zlecił wykonanie badań w Zakładzie Gospodarki Odpadami Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach, by poznać opinię na temat możliwości użycia tych popiołów jako materiału rekultywacyjnego. Badania potwierdziły przypuszczenia, że popioły z palenisk przydomowych nadają się do tego celu. Trzeba było więc rozwiązać problem wydzielenia tego materiału z masy innych odpadów. Zachęcanie mieszkańców do składowania popiołów w innych pojemnikach nie dało rezultatu. Bezskuteczne okazały się poszukiwania dostawcy odpowiedniej linii segregacyjnej. Firma przystąpiła więc do opracowania własnego urządzenia. Konstrukcja była gotowa w 1999 r., kiedy to przeprowadzono pierwsze próby rozruchu. Urządzenie posiada wibrujące sito, które pozwala oddzielić tzw. frakcję drobną od innych śmieci, jest zabezpieczone przed emisją pyłu i hałasu. Badania uciążliwości dały pozytywny wynik. Zgłoszono więc wniosek o opatentowanie przesiewacza. Jak podkreśla prezes Adamczyk, to urządzenie jest szczególnie przydatne na Śląsku, gdzie jeszcze długo podstawowym źródłem ciepła będzie węgiel.
Przesiewacz to początek całego systemu segregacji śmieci nazwanego przez firmę „Recyklomat”. Umożliwia on odzyskiwanie wielu surowców wtórnych. Opracowana została modułowa stacja do segregacji odpadów. Prosta i tania konstrukcja wywołała duże zainteresowanie firm zajmujących się budową i eksploatacją wysypisk śmieci. Linia opracowana przez firmę „Naprzód” przedłuża bowiem żywotność wysypisk, zmniejszając masę śmieci, która na nie trafia. Zachodnie firmy oferują w Polsce swoje urządzenia do segregacji, które są drogie i niedostosowane do naszych warunków. Władze samorządowe niektórych miast zafundowały sobie takie instalacje, skuszone dofinansowaniem z Unii Europejskiej. Tymczasem francuska firma, która zbudowała w Polsce kilka dużych wysypisk śmieci doszła do wniosku, że lepiej jest skorzystać z prostszych i tańszych rozwiązań opracowanych w Rydułtowach. Modułowa stacja segregacji śmieci skonstruowana przez firmę „Naprzód” została zainstalowana na jednym z największych wysypisk w Kamieńsku pod Łodzią. Podobne instalacje - dostosowane do miejscowych potrzeb - powstały w kilku innych miejscach w Polsce. Spółka „Naprzód” zamierza sama produkować te urządzenia i zastanawia się nad budową większego zakładu lub kooperacji z innym przedsiębiorstwem. Nie wykluczona jest również sprzedaż licencji, jeśli będą zainteresowani.
Okazuje się więc, że w Polsce nie jesteśmy skazani na import zachodnich urządzeń, rozwiązania opracowane u nas, w naszym regionie są uznawane za lepsze od drogich technologii zagranicznych. I to przez firmy z Europy Zachodniej. Oby nie potwierdziło się stare przysłowie: „Cudze chwalicie, swego nie znacie ...”
(jak)