Z zabawy do ołtarza
„Życie nie jest usłane różami, zdarzają się i kolce. Nam udało się szczęśliwie je omijać” - mówią Stanisława i Jerzy Tomaszewscy. Pięćdziesiąt lat po ich ślubie odebrali życzenia od prezydenta miasta Adama Krzyżaka.
Jerzy pochodzi z Wielkopolski. W 1952 r., gdy zwolniono go ze służby wojskowej, nie wrócił w rodzinne strony i zamieszkał u siostry w Bielsku Białej. Tutaj pracował w zakładach włókienniczych i zakładach mięsnych. W listopadzie tego samego roku poznał obecną żonę Stanisławę. Szwagier zaproponował mi wyjście na zabawę. Mówił wówczas, że zna dwie bardzo ładne dziewczyny, chodziło o moją żonę i jej siostrę. Rzeczywiście to była udana zabawa. W 1953 r. wzięliśmy ślub kościelny, a po roku cywilny - opowiada Jerzy Tomaszewski. Do Wodzisławia przeniósł się w 1966 r., pracował w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym, a wcześniej w rybnickim PKS-ie.Państwo Tomaszewscy doczekali się czworga dzieci, dziesięciorga wnuków oraz trojga prawnuków. Jak mówią, najważniejsze jest zrozumienie i gotowość do przebaczenia. Nie mieliśmy problemu z dziećmi i dzisiaj jesteśmy z nich dumni. Cieszymy się życiem i nie dajemy się zniechęcić przez tych, którzy na okrągło narzekają. Oczywiście problemy są, ale trzeba iść do przodu - mówią małżonkowie.
(raj)