Czy mury runą?
Prawdopodobnie już niebawem wojewoda sprawdzi, czy Krzysztof Błaszczyk, naczelnik Wydziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej Starostwa Powiatowego zgodnie z prawem wydał pozwolenie na budowę jednego z domów przy ul. Szczęśliwej. Chodzi o wysoki mur, przylegający bezpośrednio do ogrodzenia sąsiedniej posesji. „Jak mam tutaj mieszkać, przecież prawo zabrania budowania przy samej granicy” - mówi wojująca z urzędnikami sąsiadka. Ci z kolei twierdzą, że wszystko jest w porządku.
Pozwolenie na budowę wydano na podstawie paragrafu 12 ust. 6 Rozporządzenia Ministra Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa z 14 grudnia 1994 r. Przepis mówi o tym, że możliwe jest usytuowanie budynku bezpośrednio przy granicy działki budowlanej bądź w odległości mniejszej niż 3 m, lecz nie mniejszej niż 1,5 m od tej granicy. W projekcie zabudowy i zagospodarowania terenu powinna być wykazana możliwość zachowania określonych w rozporządzeniu odległości między projektowaną zabudową a istniejącymi lub zaprojektowanymi elementami zagospodarowania działki sąsiedniej. Powinna także istnieć pisemna zgoda sąsiada. W piśmie z 20 sierpnia 2004 r. do protestujących osób naczelnik pisze, że stan prawny na 12 sierpnia 2002 r., kiedy to wydano pozwolenie na budowę, nie dopuszczał możliwości sytuowania budynku lub jego części w odległości mniejszej niż 3 lub 4 metry od granicy działki bez zgody właściciela nieruchomości sąsiedniej. Posiłkując się tym dokumentem zapytaliśmy naczelnika, dlaczego więc wydał pozwolenie na budowę. Bez komentarza - odpowiedział po chwili K. Błaszczyk, a następnie stwierdził, że tak naprawdę pozwolenia wydaje starosta. Józef Żywina powiedział nam z kolei, że za wszystko odpowiada naczelnik.Nie wiedział co pisze?
Krzysztof Błaszczyk w kores-pondencji z osobami domagającymi się rozbiórki pisze, że w lipcu 2002 r. nakazał osobie wznoszącej sporny budynek uzupełnić dokumenty, w których jego zdaniem brakowało pozwolenia sąsiada. Naczelnik stwierdził, że takiej zgody inwestor nie uzyskał (potwierdził to także sąsiad). O dziwo, osoba domagające się wyburzenia tarasu otrzymała drugie pismo z tą samą datą (20 sierpnia 2004), w którym naczelnik stwierdza, że w myśl postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z marca 2001 r. zgoda taka nie jest potrzebna. W rozmowie z nami Krzysztof Błaszczyk powiedział, że odstąpiono od zgody sąsiada, ponieważ została zapewniona ochrona jego interesów. Zdaniem naczelnika stało się tak za sprawą korekty wprowadzonej do projektu (jego autorem jest „najpopularniejszy” projektant w mieście - Winicjusz Kulej, naczelnik Wydziału Architektury Urzędu Miasta). Polega ona na tym, że na tarasie w odległości metra od ściany pojawi się barierka ograniczająca ruch mieszkańców. Przecież to bez sensu. Kto powiedział, że zadbano o ochronę moich interesów? Co mi po tym, że tam pojawi się jakaś barierka? Kto uwierzy w to, że po tarasie nikt nie będzie się poruszał? Tutaj chodzi o mur. Przecież, żeby cokolwiek zrobić z tą ścianą - na przykład ją wytynkować, trzeba rozebrać moje ogrodzenie - na to nie pozwolę - denerwuje się kobieta. Projektant Kulej zapytany przez nas dlaczego zaprojektował budynek, który może rodzić wątpliwości prawne stwierdził, że skoro wydano pozwolenie na budowę to wszystko jest zgodne z prawem. O skomentowanie tej sytuacji poprosiliśmy także właściciela spornego tarasu. Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia, proszę udać się do starostwa - usłyszeliśmy. #nowastrona#
Kontrola nic nie wykryła
Zarówno Piotr Zamarski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wodzisławiu, jak i naczelnik Błaszczyk twierdzą, że protestująca kobieta odpowiednio wcześnie została poinformowana o wszczęciu postępowania zmierzającego do wydania decyzji na budowę. Z prawa wnoszenia uwag nie skorzystała. Skąd mogłam wiedzieć jak ten budynek będzie wyglądał? Nie miałam żadnych mapek i dokumentów, na których było to zaznaczone. Najważniejsze jest to, że sąsiad musiał mieć moją zgodę, a o nią się nie zwrócił - mówi wodzisławianka. Okazuje się, że sam naczelnik Błaszczyk nie zdawał sobie sprawy w jaki sposób ostatecznie budynek będzie usytuowany czego dał wyraz w rozmowie z nami i właścicielką działki sąsiedniej.
Jak sprawa się zakończy, tego nie wiadomo. Jedno jest pewne, małżeństwo, które czuje się poszkodowane nie zamierza rezygnować. Jeśli nasze działania w starostwie nie zmienią tej sytuacji, to sprawę skierujemy do wojewody - mówią. Ten może uchylić pozwolenie na budowę. Zaznaczam jednak, że pozwolenie na budowę jest aktem prawnym, którego nie można od tak zmieniać. Podczas kontroli na miejscu nie stwierdziliśmy uchybień prawnych - tłumaczy Piotr Zamarski z PINB.
Rafał Jabłoński