Z wyzwiskami do sądu?
„Schodzące z boiska dzieci były przerażone całym zajściem i w popłochu, i strachu uciekaliśmy do szatni - bojąc się spełnienia gróźb pobicia ich przez państwa Pontusów i ich działaczy. Ja również bojąc się o ich zdrowie oraz o swoje pilnowałem ich, aby jak najszybciej opuścić ten złowrogi obiekt” - to fragment pisemnej relacji zdarzenia Romana Zielińskiego, trenera szkółki piłkarskiej Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Wodzisławiu. Pismo to zostało złożone w Śląskim Związku Piłki Nożnej Podokręgu Rybnik, który wszczął postępowanie w tej sprawie.
Wszystko wskazuje na to, że awantura, która miała miejsce w ubiegłą sobotę na boisku Wodzisławskiej Szkółki Piłkarskiej w Wodzisławiu-Jedłowniku, znajdzie swój finał w sądzie. Pisaliśmy o tym zdarzeniu w poprzednim numerze „Nowin Wodzisławskich”. Przypomnijmy, że trampkarze szkółki piłkarskiej Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji mieli rozegrać mecz z zespołem prywatnego klubu z Jedłownika. Prowadzący szkółkę, Mirosława i Janusz Pontusowe nie dopuścili jednak do rozgrywek, gdyż uznali, że w drużynie przeciwnika nie mogą grać dzieci z rocznika 1992. Roman Zieliński, trener zespołu MOSiR-u powoływał się na obowiązujący regulamin, jednak nie przekonał właścicieli szkółki. Zostałem zaatakowany i obrzucony przez panią prezes wulgarnymi wyzwiskami i przekleństwami. To był skandaliczny incydent, którego świadkami były również dzieci. W życiu czegoś takiego nie przeżyłem. Dlatego zamierzamy oddać sprawę w ręce wymiaru sprawiedliwości, chodzi o honor naszego klubu i o dzieci - zapowiada Roman Zieliński, trener szkółki trampkarzy MOSiR-u . W oświadczeniu złożonym w Śląskim Związku Piłki Nożnej Podokręgu Rybnik opisuje to zdarzenie: „Jako trener wytłumaczyłem grzecznie tej pani, że od spraw regulaminowych jest Wydział Gier i Wydział Szkolenia, i że to oni ustalają regulamin i jakie mogą grać roczniki. Państwo Pontusowie potraktowali moją osobę jak bandytę, kombinatora, cwaniaka, wyzwali mnie od „skur...” i kazali mi „wyp..[...] Schodzące z boiska dzieci były przerażone całym zajściem i w popłochu, i strachu uciekaliśmy do szatni - bojąc się spełnienia gróźb pobicia ich przez państwa Pontusów i ich działaczy. Ja również bojąc się o ich zdrowie oraz o swoje pilnowałem ich, aby jak najszybciej opuścić ten złowrogi obiekt” - pisze w swojej relacji trener Zieliński.
W miniony czwartek Wydział Dyscypliny Śląskiego Związku Piłki Nożnej Podokręg Rybnik wszczął postępowanie w sprawie kontrowersyjnego zdarzenia na boisku w Jedłowniku. Nie chcemy podejmować decyzji pochopnie, dlatego obecnie gromadzimy materiały i relacje. Wysyłamy pisma wzywające świadków. Wynik postępowania powinien być znany w terminie około dwóch tygodni - powiedziano nam w Podokręgu Rybnik.
Do rybnickiej siedziby ŚZPN trafiło także m.in. oświadczenie podpisane przez rodziców dzieci trenujących w MOSiR-ze. „Z ciekawością będziemy śledzić dalsze losy tej bulwersującej sprawy i myślimy, że ludzi tego pokroju, co państwo Pontusowie trzeba eliminować ze sportu młodzieżowego raz na zawsze, bo to oni tworzą wśród dzieci agresję, złość i nienawiść w kształtujących się młodych charakterach” - w tak mocnych słowach piszą rodzice trampkarzy MOSiR-u do Podokręgu Rybnik o Wodzisławskiej Szkółce Piłkarskiej. Pod pismem widnieje kilka czytelnych podpisów.
W minioną sobotę, czyli tydzień po zdarzeniu, Janusz Pontus spotkał się z dziennikarką „Nowin Wodzisławskich”. Nie chciał jednak odpowiadać na pytania. Powoływał się tylko na swoje sportowe osiagnięcia i wyliczał nazwy klubów, w któych kiedyś grał, wręczył też list do redakcji, który publikujemy obok.
Nie od dziś znane są animozje pomiędzy MOSiR-em (który kojarzony jest z Odrą Wodzisław) a prywatną WSP państwa Pontusów. Obecnie wydaje się, że napięcie pomiędzy konkurencyjnymi dla siebie szkółkami sięga zenitu. Niewykluczone, że obie strony wkrótce spotkają się w sądzie.
Iza Salamon