Mocne słowa
„Dla was to dobre jest takie Bagienko, wynocha z naszego boiska” - usłyszeli trampkarze MOSiR-u Odry Wodzisław przed meczem z Wodzisławską Szkółką Piłkarską. Nie od dziś wiadomo, że WSP rywalizuje z Odrą. W sobotę niesportowe emocje sięgnęły zenitu. „Zostałem wyzwany od bandytów i skur...” - relacjonuje Roman Zieliński, trener trampkarzy pierwszoligowego klubu. Mecz się nie odbył.
Do nieprzyjemnych wydarzeń doszło przed sobotnim meczem trampkarzy MOSiR-u Odra Wodzisław a zespołem Wodzisławskiej Szkółki Piłkarskiej Mirosławy i Janusza Pontusów. Rozgrywki miały się odbyć w sobotę, o godzinie 11.00 na boisku WSP w Jedłowniku. Jak wynika z relacji świadków zajścia, gospodarze z WSP nie dopuścili do rozegrania zawodów, ponieważ stwierdzili, że w Odrze grają zawodnicy za starzy rocznikowo, jak na trampkarzy.
W sobotę przed południem przyjechaliśmy na boisko WSP w Jedłowniku, weszliśmy do szatni. Po chwili przyszła do nas pani prezes, Mirosława Pontus i wręczyła karty do wypisania m.in. składu zespołu. Zapytała, czy grają u nas chłopcy z rocznika 1992 - relacjonuje sobotnie wydarzenia Roman Zieliński, szkoleniowiec trampkarzy Odry. Odpowiedział jej na to, że grają z rocznika 1992, 93 i 94, co jest zgodne z Regulaminem Rozgrywek Trampkarzy w roku 2004/2005 wydanym przez Śląski Związek Piłki Nożnej Podokręg Rybnik.
Dodałem, że od ustalania warunków spotkania jest Wydział Gier i Dyscypliny. Zaniosłem jeszcze teczkę z dokumentacją, zawierająca m.in. badania lekarskie oraz kserokopie legitymacji szkolnych od chłopców i poszedłem z nimi na boisko zrobić rozgrzewkę - opowiada trener Zieliński. Za chwilę został wezwany do pokoju sędziego. Jak mówi, kiedy tylko przekroczył próg, został wyzwany od najgorszych. Pani prezes krzyczała na mnie nie przebierając w słowach, nazwała mnie bandytą i skur.... A były to najłagodniejsze słowa skierowane pod moim adresem. Zdziwiłem się, że wypowiada je kobieta, która nie zna mnie, ani nie widziała wcześniej na oczy - relacjonuje trener.
Za chwilę znów został wezwany z boiska. Poproszono mnie, żebym przyniósł oryginały legitymacji. No to pozbierałem od chłopców dokumenty i zaniosłem. Było ich dziewięć. Sędzia je sprawdził i stwierdził, że mecz może się odbyć, bo jest dziewięciu zawodników, a minimum to ośmiu. Jednak państwo Pontus ponowili pytania, czy są wśrd nich chłopcy z 1992 roku. Odpowiedziałem, że są i przypomniałem, że zezwala na to regulamin. Na to oni stwierdzili, że w takim razie nie grają - mówi Roman Zieliński.
Pontusowie podpisali przedłożone przez sędziego oświadczenie, że nie dopuścili do zawodów z powodu rocznika 1992 w drużynie przeciwnika. Poszedłem do chłopców na boisko. Po chwili dzieci również zostały wyzwane, usłyszały między innymi, że mają się wynosić, bo dla takich jak oni to jest dobre jedynie takie klepisko jak Bagienko! - dodaje Roman Zieliński.
Świadkami zajścia byli również towarzyszący dzieciom rodzice. Wszyszcy byli oburzeni faktem, że przy dzieciach używa się tak niecenzuralnych słów. Wiadomo, że z seniorami to różnie bywa na meczach, ale dzieci to są dzieci. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak się zachowywał, a jestem już szkoleniowcem od dwudziestu dwóch lat - kręci głową Roman Zieliński.
Jego relację potwierdza Feliks Szweda - sędzia Podokręgu Rybnik. Nie wolno mi w tej sprawie zajmować żadnego stanowiska ani wypowiadać się na ten temat indywidualnie. Relację zawarłem w sprawozdaniu, które złożyłem już w Wydziale Dyscypliny i Gier Podokręgu Rybnik. Potwierdzam jednak, że pod adresem pana Zielińskiego padły wulgarne słowa. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem - mówi arbiter. Dodaje, że Janusz Pontus ma opinię dobrego szkoleniowca, tym bardziej nie spodziewał się takiej postawy z jego strony. W sprawie sobotnich wydarzeń Roman Zieliński również złoży pismo do Podokręgu Rybnik. Podpisać się pod nim mają także rodzice dzieci.
Wczoraj, mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować z Mirosławą i Januszem Pontusami. Do tematu powrócimy w nastepnym numerze „Nowin Wodzisławskich”.
Iza Salamon