Po co nam granica?
W okresie międzywojennym mieszkańcy Skrbeńska uczęszczali do czeskiego kościoła w Piotrowicach bo do polskich Gołkowic mieli dalej. Dziś granica przebiega pomiędzy domami, dzieląc sąsiadujące z sobą posesje. Polscy i czescy sąsiedzi mogą sobie zaglądać w okna, nie mają jednak prawa się odwiedzać. Szkoły w Skrbeńsku i Piotrowicach współpracują ze sobą, ale, by uczestniczyć we wspólnych imprezach młodzież i nauczyciele muszą nadłożyć kilka kilometrów, by przekroczyć granicę w Gołkowicach. A wystarczyłby krótki pieszy spacer. O tej paradoksalnej sytuacji pisaliśmy w „Nowinach Wodzisławskich” w czerwcu. Wszystko wskazuje na to, że nasz artykuł odniósł skutek.
Być może jeszcze w tym roku zostanie uruchomione turystyczne przejście graniczne w Skrbeńsku. Od ponad roku wszystko jest gotowe do jego otwarcia - wystarczy podnieść szlaban. Po artykule w „Nowinach Wodzisławskich” sprawą zainteresowała się m.in. czeska telewizja z Ostrawy. To pobudziło ministerialnych urzędników do działania.
Przygraniczne gminy Godów i Piotrowice (po czesku Petrovice) współpracują ze sobą od dawna, organizowane są wspólne festyny, zawody sportowe czy nawet ćwiczenia strażackie. Władzom samorządowym zależy, żeby granica nie dzieliła, lecz łączyła mieszkańców. I starania samorządowców z Godowa i Piotrowic przyczyniły się do otwarcia kilka lat temu przejścia granicznego Gołkowice-Zavada, z którego mogą korzystać obywatele Polski i Czech. Władze zaprzyjaźnionych gmin starają się jednak o dalsze ułatwienia w przekraczaniu granicy. Kolejną inicjatywą było więc otwarcie turystycznego przejścia granicznego między Skrbeńskiem a Piotrowicami. Po stronie polskiej wybudowano brakujący odcinek drogi, Czesi z kolei postawili budkę dla służb granicznych. Już od ponad roku wszystko jest gotowe - wystarczy podnieść szlaban. Ale jest on nadal zamknięty na kłódkę. Według obietnic przejście miało być uruchomione w maju 2003 r., potem mówiło się o jesieni, a następnym terminem miały być święta Bożego Narodzenia. Ale na przejściu do dziś nic się nie zmieniło - nie pomogło nawet przystąpienie Polski i Czech do Unii Europejskiej.
Sprawę przejścia granicznego w Skrbeńsku wójt Józef Pękała poruszał na wielu polsko-czeskich spotkaniach w obecności czeskiego konsula z Katowic. Nic to jednak nie pomagało. Biurokratyczne procedury się przedłużały.
Teraz coś się ruszyło - cieszy się wójt Pękała. O przejściu zrobiło się głośno i zaktywizowała się strona czeska. Z przedstawionych wyjaśnień wynika, że Czesi mieli wysłać odpowiednią notę do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych - ale ona nie dotarła. Działania w celu wyjaśnienia tej sprawy podjął Euroregion Śląsk Cieszyński. W najbliższym czasie ma się odbyć spotkanie czeskiej grupy do spraw przejść granicznych. We wniosku o uruchomienie przejść turystycznych ujęte były też takie, które nie mają przygotowanej infrastruktury, co komplikowało sprawę. Euroregion Śląsk Cieszyński ma wystąpić o wyłączenie Skrbeńska do osobnego rozpatrzenia. Mam nadzieję, że w tym roku to przejście zostanie otwarte.
Jak podkreśla wójt polskie służby graniczne starają się ułatwiać kontakty obu gmin. W razie potrzeby udzielano zgody na przekraczanie granicy w Skrbeńsku - tak było m.in. rok temu podczas wspólnych ćwiczeń polskich i czeskich strażaków.
Gdy przejście zostanie otwarte korzystać z niego będą mogli piesi i rowerzyści. Jednak aż prosiłoby się, by było to przejście drogowe. Władze zaprzyjaźnionych gmin nie wykluczają późniejszych starań o zmianę kategorii przejścia - ale najpierw trzeba podnieść szlaban.
Przygraniczne gminy Godów i Piotrowice (po czesku Petrovice) współpracują ze sobą od dawna, organizowane są wspólne festyny, zawody sportowe czy nawet ćwiczenia strażackie. Władzom samorządowym zależy, żeby granica nie dzieliła, lecz łączyła mieszkańców. I starania samorządowców z Godowa i Piotrowic przyczyniły się do otwarcia kilka lat temu przejścia granicznego Gołkowice-Zavada, z którego mogą korzystać obywatele Polski i Czech. Władze zaprzyjaźnionych gmin starają się jednak o dalsze ułatwienia w przekraczaniu granicy. Kolejną inicjatywą było więc otwarcie turystycznego przejścia granicznego między Skrbeńskiem a Piotrowicami. Po stronie polskiej wybudowano brakujący odcinek drogi, Czesi z kolei postawili budkę dla służb granicznych. Już od ponad roku wszystko jest gotowe - wystarczy podnieść szlaban. Ale jest on nadal zamknięty na kłódkę. Według obietnic przejście miało być uruchomione w maju 2003 r., potem mówiło się o jesieni, a następnym terminem miały być święta Bożego Narodzenia. Ale na przejściu do dziś nic się nie zmieniło - nie pomogło nawet przystąpienie Polski i Czech do Unii Europejskiej.
Sprawę przejścia granicznego w Skrbeńsku wójt Józef Pękała poruszał na wielu polsko-czeskich spotkaniach w obecności czeskiego konsula z Katowic. Nic to jednak nie pomagało. Biurokratyczne procedury się przedłużały.
Teraz coś się ruszyło - cieszy się wójt Pękała. O przejściu zrobiło się głośno i zaktywizowała się strona czeska. Z przedstawionych wyjaśnień wynika, że Czesi mieli wysłać odpowiednią notę do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych - ale ona nie dotarła. Działania w celu wyjaśnienia tej sprawy podjął Euroregion Śląsk Cieszyński. W najbliższym czasie ma się odbyć spotkanie czeskiej grupy do spraw przejść granicznych. We wniosku o uruchomienie przejść turystycznych ujęte były też takie, które nie mają przygotowanej infrastruktury, co komplikowało sprawę. Euroregion Śląsk Cieszyński ma wystąpić o wyłączenie Skrbeńska do osobnego rozpatrzenia. Mam nadzieję, że w tym roku to przejście zostanie otwarte.
Jak podkreśla wójt polskie służby graniczne starają się ułatwiać kontakty obu gmin. W razie potrzeby udzielano zgody na przekraczanie granicy w Skrbeńsku - tak było m.in. rok temu podczas wspólnych ćwiczeń polskich i czeskich strażaków.
Gdy przejście zostanie otwarte korzystać z niego będą mogli piesi i rowerzyści. Jednak aż prosiłoby się, by było to przejście drogowe. Władze zaprzyjaźnionych gmin nie wykluczają późniejszych starań o zmianę kategorii przejścia - ale najpierw trzeba podnieść szlaban.
(jak)