Jazda w świat
Tomasz Lindner z Olzy, nauczyciel wuefu w gorzyckim Gimnazjum, pokonał w tym roku na motorze około dziesięciu tysięcy kilometrów! Uczestniczył w trzech wyprawach i przejechał pół Europy od Chorwacji, przez Bułgarię, Rumunię aż do Turcji. W przyszłym roku planuje wybrać się na Syberię albo do Skandynawii.
W ubiegłym roku na chopperze Yamaha Virago 535 pokonał 3,6 tysięcy kilometrów, od Słowacji, Węgier, aż po Bośnię Hercegowinę i Sarajewo. W tym roku aż trzy razy wyprawiał się w różne zakątki Europy - kolejny raz do Chorwacji, nad polskie morze oraz do Bermen na północy, a następnie do Sozopolu nad Morzem Czarnym. W sierpniu przekroczył cieśninę Bosfor i przejechał do azjatyckiej części Turcji. Podróżuję od zawsze. Kiedyś jeździłem po Europie garbusem, potem stopem. Raz z kolegą, Jackiem Madejskim, lekarzem z Gorzyc, opłynęliśmy na łódce wyspę Rugię. A dwa lata temu inny kolega z Gorzyc, Stanisław Molitor, namówił mnie na kupno motora i tak to się zaczęło - wspomina Tomasz Lindner z Olzy. Na co dzień uczy wuefu w Gimnazjum w Gorzycach.
Wiatr we włosach
Kiedy tylko wsiadł po raz pierwszy na jednoślada, natychmiast poczuł się w swoim żywiole. Dzisiaj wspomina pierwszą motocyklową wyprawę. Miałem miesiąc prawo jazdy na motocykl i od razu wybrałem się do Chorwacji. Kilka osób się wtedy ze mną umawiało, że pojedziemy razem, ale w końcu nikt nie chciał, więc pojechałem sam. Wszyscy byli wtedy w szoku - opowiada ze śmiechem pan Tomek.
Wspomina motocyklowe wyprawy jako niezapomniane przeżycia. Dokładnie w Boże Ciało tego roku wraz z grupa przyjaciół wybrali się do Chorwacji. Przez Czechy i Węgry, a następnie Zagrzeb dojechali do pięknej wyspy Krk z urokliwą miejscowością Baśka. Stamtąd przeprawiliśmy się na wyspę Cres i przejechaliśmy ją całą - opowiada pan Tomek. W motocyklowej eskapadzie uczestniczyła także m.in. jego narzeczona, Joanna Uchto, a także Wojtek Zaremba i Karolina Mandrysz z Niewiadomia. Wróciliśmy do domu przez Lubljanę, Maribor, Gratz i Wiedeń - opisuje trasę motocyklista.
W lipcu, wraz z kolegą, Wojtkiem Zawadzkim, wybrali się w kolejną podróż, tym razem przez Rumunię, Bułgarię pojechali aż do Turcji, a stamtąd przez Grecję dotarli aż do Macedonii. Niestety, nie mogliśmy przekroczyć macedońskiej granicy, ponieważ w tym kraju wymagana jest wiza - mówi podróżnik z Olzy. Wracając do domu, odwiedzili jeszcze Sofię i Belgrad.
Kiedy tylko wsiadł po raz pierwszy na jednoślada, natychmiast poczuł się w swoim żywiole. Dzisiaj wspomina pierwszą motocyklową wyprawę. Miałem miesiąc prawo jazdy na motocykl i od razu wybrałem się do Chorwacji. Kilka osób się wtedy ze mną umawiało, że pojedziemy razem, ale w końcu nikt nie chciał, więc pojechałem sam. Wszyscy byli wtedy w szoku - opowiada ze śmiechem pan Tomek.
Wspomina motocyklowe wyprawy jako niezapomniane przeżycia. Dokładnie w Boże Ciało tego roku wraz z grupa przyjaciół wybrali się do Chorwacji. Przez Czechy i Węgry, a następnie Zagrzeb dojechali do pięknej wyspy Krk z urokliwą miejscowością Baśka. Stamtąd przeprawiliśmy się na wyspę Cres i przejechaliśmy ją całą - opowiada pan Tomek. W motocyklowej eskapadzie uczestniczyła także m.in. jego narzeczona, Joanna Uchto, a także Wojtek Zaremba i Karolina Mandrysz z Niewiadomia. Wróciliśmy do domu przez Lubljanę, Maribor, Gratz i Wiedeń - opisuje trasę motocyklista.
W lipcu, wraz z kolegą, Wojtkiem Zawadzkim, wybrali się w kolejną podróż, tym razem przez Rumunię, Bułgarię pojechali aż do Turcji, a stamtąd przez Grecję dotarli aż do Macedonii. Niestety, nie mogliśmy przekroczyć macedońskiej granicy, ponieważ w tym kraju wymagana jest wiza - mówi podróżnik z Olzy. Wracając do domu, odwiedzili jeszcze Sofię i Belgrad.
Bracia motocykliści
Rumuński gospodarz pomógł im przymocować kufer centralny, który oderwał się z powodu fatalnych dziur na drodze. Jugosłowiańscy policjanci pomogli naprawić dźwignię biegów.
Na każdym kroku polscy motocykliści spotykali się z ogromną życzliwością. Wiele razy wspierali ich także inni motocykliści z różnych krajów. Tak już jest, że podróżujący na ryczących maszynach stanowią na świecie jedną brać i wzajemnie sobie dopomagają na szlaku. Pewnego razu w jakiejś węgierskiej restauracji zamówiłem kawę i ciastko. Na koniec właściciel lokalu oświadczył mi, że nic nie muszę płacić, bo on też jest motocyklistą - wspomina Tomasz Lindner.
Po wyprawie na południowy wschód Europy pozostały mu niezapomniane wrażenia. Podróżujemy raczej mało uczęszczanymi trasami, z dala od turystycznego zgieł-ku. Dzięki temu możemy oglądać widoki, których nie zobaczy przeciętny turysta - mówi olzański motocyklista. W Bułgarii osiołki i kozy wylegują się na ulicy, a na niektórych odcinkach jezdni rośnie sobie trawa. Tak znikomy tutaj jest ruch. Ciekawostką jest też fakt, że w Bułgarii motocykliści mogą jeździć z prędkością tylko 80 kilometrów na godzinę.
W bułgarskim Balcziku zwiedziliśmy ogrody, w których rosną kaktusy wysokości człowieka. W Turcji spotkaliśmy pucybuta. Był ogromnie zadowolony i dumny z tego, że może nam wyczyścić buty. Używał do tego kilka rodzajów past - wspomina pan Tomek. Z kilku wypraw pozostały mu na pamiątkę setki zdjęć. Ale to pewnie dopiero początek motocyklowych eskapad olzańskiego podróżnika. W przyszłym roku planuje przemierzyć na motocyklu Syberię. To około dwudziestu tysięcy kilometrów!
Rumuński gospodarz pomógł im przymocować kufer centralny, który oderwał się z powodu fatalnych dziur na drodze. Jugosłowiańscy policjanci pomogli naprawić dźwignię biegów.
Na każdym kroku polscy motocykliści spotykali się z ogromną życzliwością. Wiele razy wspierali ich także inni motocykliści z różnych krajów. Tak już jest, że podróżujący na ryczących maszynach stanowią na świecie jedną brać i wzajemnie sobie dopomagają na szlaku. Pewnego razu w jakiejś węgierskiej restauracji zamówiłem kawę i ciastko. Na koniec właściciel lokalu oświadczył mi, że nic nie muszę płacić, bo on też jest motocyklistą - wspomina Tomasz Lindner.
Po wyprawie na południowy wschód Europy pozostały mu niezapomniane wrażenia. Podróżujemy raczej mało uczęszczanymi trasami, z dala od turystycznego zgieł-ku. Dzięki temu możemy oglądać widoki, których nie zobaczy przeciętny turysta - mówi olzański motocyklista. W Bułgarii osiołki i kozy wylegują się na ulicy, a na niektórych odcinkach jezdni rośnie sobie trawa. Tak znikomy tutaj jest ruch. Ciekawostką jest też fakt, że w Bułgarii motocykliści mogą jeździć z prędkością tylko 80 kilometrów na godzinę.
W bułgarskim Balcziku zwiedziliśmy ogrody, w których rosną kaktusy wysokości człowieka. W Turcji spotkaliśmy pucybuta. Był ogromnie zadowolony i dumny z tego, że może nam wyczyścić buty. Używał do tego kilka rodzajów past - wspomina pan Tomek. Z kilku wypraw pozostały mu na pamiątkę setki zdjęć. Ale to pewnie dopiero początek motocyklowych eskapad olzańskiego podróżnika. W przyszłym roku planuje przemierzyć na motocyklu Syberię. To około dwudziestu tysięcy kilometrów!
Iza Salamon