Szansa na własny dom
Miejscowi związkowcy zamierzają pomóc bezdomnym i stworzyć im warunki do godnego życia.
Inicjatywa stworzenia domu dla ludzi nie mających dachu nad głową zrodziła się w Terenowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” w Wodzisławiu. Przewodniczący tej organizacji, Ryszard Herok, zorganizował spotkanie z ludźmi bezdomnymi i bezrobotnymi. Przyszło 11 osób i tak się zaczęło. Następnie w ramach struktury związkowej stworzono Koło Bezrobotnych i Bezdomnych, którego członkami jest obecnie 25 osób. To pierwsza tego typu organizacja na Śląsku. Przewodniczącym został Zygmunt Kubicki. Sam jestem bezdomnym. Człowiekiem skrzywdzony przez los, doznałem wiele krzywdy, jednak zdaję sobie sprawę, że nie jestem bez winy. Popełniłem wiele błędów. Cieszę się, że w porę się opamiętałem i przeanalizowałem dotychczasowe życie. Trafiłem do „Solidarności”, gdzie spotkałem życzliwych ludzi. Nie tylko liczę na pomoc, ale chcę służyć innych, zagubionym i sponiewieranym. Głównie tym z dworca żyjącym w nędzy i ubóstwie - mówi Z. Kubicki. Głównym celem pomysłodawców tej inicjatywy nie jest przedstawienie bezdomnym gotowych rozwiązań. Należy dać im wędkę, a nie rybę, czyli stworzyć pewną szansę, którą sami muszą wykorzystać. Zamierzamy przejąć budynek należący do PKP, jednak o szczegółach nie chciałbym mówić aby nie zapeszyć. O remont oraz utrzymanie zadbaliby sami bezrobotni. Musieliby wykazać się dużą odpowiedzialnością i dojrzałością. Być może w przyszłości dom ten zostałby im przekazany - mówi R. Herok. Pomysłodawca tego rozwiązania dodaje, że w ten sposób związkowcy chcą udowodnić, że są dalecy od politykierstwa i wspierają ludzi najbardziej potrzebujących. Mówi również o powrocie do wielkiego znaczenia słowa Solidarność przez duże „S”.
Oczywiście bez pomocy miejscowych władz oraz instytucji zajmującymi się problemem bezdomności stworzenie domu będzie niemożliwe. Musimy prowadzić rozmowy z Miejskim Ośrodek Pomocy Społecznej czy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, a także zabiegać o przychylność władz samorządowych. Wielu ludzi popiera nasze działania, więc myślę, że sprawę uda się doprowadzić do szczęśliwego końca - twierdzi Damian Majcherek, wiceprzewodniczący Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”
(raj)