Libacje pod krzyżem
Wspięli się na kilkumetrowy krzyż przy kościele, wyrwali figurę Chrystusa i rzucili na drogę. Kopali. Rozbili też figurkę Matki Boskiej. To nie pierwsze takie zdarzenie w Marklowicach. W ciągu minionego miesiąca zniszczono tutaj w sumie trzy przydrożne krzyże. Mieszkańcy są zbulwersowani.
Kto z pijanych wspiąłby się tak wysoko? Oni wiedzieli, co robią. Co to za ludzie, że nie ma dla nich żadnej świętości? - oburzają się w Marklowicach. Inni dodają: Czemu tu się dziwić? Trzy bary czynne są u nas non stop, otwarte są dwie dyskoteki. Alkohol leje się strumieniami. To z tego powodu straciliśmy spokój - przypuszczają ludzie.
Ostatnie zdarzenie miało miejsce w nocy, z 11 na 12 lipca. Około pół-nocy młodzi ludzie ze Świerklan wracali z alkoholowej imprezy. Po drodze urządzili sobie zabawę przy kościelnym krzyżu. Wdrapali się na postument, wyrwali figurę Chrystusa i rzucili na drogę. Roztrzaskali też posążek Matki Boskiej. Kopali. Na drugi dzień, w poniedziałek, mieszkańcy zobaczyli wstrząsający widok. Ka-wałki świętych figur leżały na chodniku i na drodze. Mąż szedł do kościoła na mszę i zobaczył, że część Chrystusa z krzyża leżała sponiewierana na ulicy, to ją podniósł i przeniósł, żeby auta po niej nie jeździły - mówi Małgorzata Hołomek z Marklowic. Podobnie jak inni, bardzo przeżywa to zdarzenie, tym bardziej, że niedawno sama doświadczyła podobnego. Od wielu lat, wraz z siostrą, Elżbietą Kozicką, opiekujemy się krzyżem rodziny Kroemerów przy ulicy Wyzwolenia. Dokładnie w Wielki Piątek, w czerwcu, ktoś roztrzaskał nam figurę Matki Boskiej. Do dzisiaj nie umiemy się z tego otrząsnąć - dodaje marklowiczanka.
Ostatnie zdarzenie miało miejsce w nocy, z 11 na 12 lipca. Około pół-nocy młodzi ludzie ze Świerklan wracali z alkoholowej imprezy. Po drodze urządzili sobie zabawę przy kościelnym krzyżu. Wdrapali się na postument, wyrwali figurę Chrystusa i rzucili na drogę. Roztrzaskali też posążek Matki Boskiej. Kopali. Na drugi dzień, w poniedziałek, mieszkańcy zobaczyli wstrząsający widok. Ka-wałki świętych figur leżały na chodniku i na drodze. Mąż szedł do kościoła na mszę i zobaczył, że część Chrystusa z krzyża leżała sponiewierana na ulicy, to ją podniósł i przeniósł, żeby auta po niej nie jeździły - mówi Małgorzata Hołomek z Marklowic. Podobnie jak inni, bardzo przeżywa to zdarzenie, tym bardziej, że niedawno sama doświadczyła podobnego. Od wielu lat, wraz z siostrą, Elżbietą Kozicką, opiekujemy się krzyżem rodziny Kroemerów przy ulicy Wyzwolenia. Dokładnie w Wielki Piątek, w czerwcu, ktoś roztrzaskał nam figurę Matki Boskiej. Do dzisiaj nie umiemy się z tego otrząsnąć - dodaje marklowiczanka.
Jak mogli to zrobić?
Leon Pawliczek jest kościelnym od dziewięciu lat. Wraz z innymi bardzo przeżywa dewastację świętych figur. Pieczołowicie pozbierał wszystkie odłamki, poukładał je pod pomnikiem przy kościele. Ksiądz proboszcz wraca niebawem z urlopu, to zdecyduje, co dalej robić - mówi pan Leon. Idąc do kościoła, ludzie mijają po drodze zniszczony krzyż. Jak na to patrzę, to mam dreszcze. Kto mógł na coś takiego się odważyć? - mówi pani Aniela, która mieszka niedaleko świątyni. Inni marklowiczanie nie kryją oburzenia. Już im krzyż przeszkadza? Już z Bogiem zaczynają wojować? - pytają ludzie zbulwersowani ostatnimi wydarzeniami
Ks.Wojciech Szymczak, wikariusz w parafii pw. Św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Marklowicach, przyszedł tutaj niedawno z Katowic. Mówi, że w wielkim mieście przypadki zbezczeszczenia świętych miejsc też się, niestety, zdarzają. Dla mnie, jako księdza to nie jest kwestia zniszczenia mienia, ale przede wszystkim dewastacji przedmiotów kultu - mówi. Nie chodzi o same figury, ale o fakt, że ktoś podniósł rękę na świętość. Coś się niedobrego dzieje w ludzkiej świadomości. Kiedyś można było narozrabiać, ale rzeczy święte były świętymi. Dzisiaj już tak nie jest i to bardzo niepokoi. Co się dzieje w duszy tych młodych ludzi, którzy potrafią zdewastować miejsca kultu? - zastanawia się ks. Szymczak
Leon Pawliczek jest kościelnym od dziewięciu lat. Wraz z innymi bardzo przeżywa dewastację świętych figur. Pieczołowicie pozbierał wszystkie odłamki, poukładał je pod pomnikiem przy kościele. Ksiądz proboszcz wraca niebawem z urlopu, to zdecyduje, co dalej robić - mówi pan Leon. Idąc do kościoła, ludzie mijają po drodze zniszczony krzyż. Jak na to patrzę, to mam dreszcze. Kto mógł na coś takiego się odważyć? - mówi pani Aniela, która mieszka niedaleko świątyni. Inni marklowiczanie nie kryją oburzenia. Już im krzyż przeszkadza? Już z Bogiem zaczynają wojować? - pytają ludzie zbulwersowani ostatnimi wydarzeniami
Ks.Wojciech Szymczak, wikariusz w parafii pw. Św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Marklowicach, przyszedł tutaj niedawno z Katowic. Mówi, że w wielkim mieście przypadki zbezczeszczenia świętych miejsc też się, niestety, zdarzają. Dla mnie, jako księdza to nie jest kwestia zniszczenia mienia, ale przede wszystkim dewastacji przedmiotów kultu - mówi. Nie chodzi o same figury, ale o fakt, że ktoś podniósł rękę na świętość. Coś się niedobrego dzieje w ludzkiej świadomości. Kiedyś można było narozrabiać, ale rzeczy święte były świętymi. Dzisiaj już tak nie jest i to bardzo niepokoi. Co się dzieje w duszy tych młodych ludzi, którzy potrafią zdewastować miejsca kultu? - zastanawia się ks. Szymczak
Źle się dzieje
Szymon Krypczyk mieszka w pobliżu marklowickiego kościoła. Jesteśmy zbulwersowani tym, co się stało. Ten krzyż stoi tutaj odkąd pamiętam. Od dziecka jestem nauczony, że jak przechodzę obok, to się zawsze przeżegnam i tak wielu z nas postępuje - mówi marklowiczanin.
W pobliskim barze siedzi kilku mężczyzn. Grają w skata, piją piwo. Niektórzy słyszeli o zdewastowanych figurach przy kościele. Wypiję sobie, owszem, ale nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - mówi jeden z nich, 46-letni Zdzisław. Tak byłem wychowany, że świętości to strach było dot-knąć, a cóż dopiero zniszczyć! Bał-bym się, żeby mi ręce wykręciło. Tak nas uczyli rodzice i to było dobre wychowanie. Teraz dzieje się źle - kręci głową mieszkaniec Marklowic.
Szymon Krypczyk mieszka w pobliżu marklowickiego kościoła. Jesteśmy zbulwersowani tym, co się stało. Ten krzyż stoi tutaj odkąd pamiętam. Od dziecka jestem nauczony, że jak przechodzę obok, to się zawsze przeżegnam i tak wielu z nas postępuje - mówi marklowiczanin.
W pobliskim barze siedzi kilku mężczyzn. Grają w skata, piją piwo. Niektórzy słyszeli o zdewastowanych figurach przy kościele. Wypiję sobie, owszem, ale nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - mówi jeden z nich, 46-letni Zdzisław. Tak byłem wychowany, że świętości to strach było dot-knąć, a cóż dopiero zniszczyć! Bał-bym się, żeby mi ręce wykręciło. Tak nas uczyli rodzice i to było dobre wychowanie. Teraz dzieje się źle - kręci głową mieszkaniec Marklowic.
Róże z czarną wstążką
Kilka kilometrów od kościoła, na granicy Marklowic z Wodzisławiem, stoi inny krzyż - rodziny Kroemer. Jego właścicielem jest Jerzy Kroemer. Za cztery lata ten krzyż będzie miał równo sto lat. Postawił go mój dziadek - wspomina Małgorzata Hołomek, siostra właściciela. Miesiąc temu przeżyła szok. Wandale wyr-wali z postumentu figurę Matki Bos-kiej i roztrzaskali na drodze. Zniszczyli też drewniany krzyż, który stał na poboczu drogi zaledwie od kilku miesięcy. Upamiętniał on śmierć młodej kobiety z Wilchw, która zginęła w wypadku samochodowym. Jej rodzina paliła tutaj znicze, przywoziła kwiaty. Komu przeszkadzał? Przecież to było dla zmarłej - pytają ludzie z pobliskich domów.
Pani Małgorzata ze smutkiem patrzy w pustą wnękę po figurze. Postawiła w niej na razie bukiet róż przewiązany czarną wstążką. Daliśmy posążek Matki Boskiej do naprawy panu Zbyszkowi Murze, ceramikowi z Marklowic. Powiedział, że zrobi, co w jego mocy, żeby odzyskał dawny wygląd. Niebawem ma być gotowy i wtedy stanie tutaj z powrotem - mówi marklowiczanka.
Kilka kilometrów od kościoła, na granicy Marklowic z Wodzisławiem, stoi inny krzyż - rodziny Kroemer. Jego właścicielem jest Jerzy Kroemer. Za cztery lata ten krzyż będzie miał równo sto lat. Postawił go mój dziadek - wspomina Małgorzata Hołomek, siostra właściciela. Miesiąc temu przeżyła szok. Wandale wyr-wali z postumentu figurę Matki Bos-kiej i roztrzaskali na drodze. Zniszczyli też drewniany krzyż, który stał na poboczu drogi zaledwie od kilku miesięcy. Upamiętniał on śmierć młodej kobiety z Wilchw, która zginęła w wypadku samochodowym. Jej rodzina paliła tutaj znicze, przywoziła kwiaty. Komu przeszkadzał? Przecież to było dla zmarłej - pytają ludzie z pobliskich domów.
Pani Małgorzata ze smutkiem patrzy w pustą wnękę po figurze. Postawiła w niej na razie bukiet róż przewiązany czarną wstążką. Daliśmy posążek Matki Boskiej do naprawy panu Zbyszkowi Murze, ceramikowi z Marklowic. Powiedział, że zrobi, co w jego mocy, żeby odzyskał dawny wygląd. Niebawem ma być gotowy i wtedy stanie tutaj z powrotem - mówi marklowiczanka.
Zostali zatrzymani
W ubiegłym tygodniu wodzisławscy policjanci po skutecznej akcji zatrzymali dwóch mieszkańców Świerklan podejrzanych o zniszczenie krzyża przy marklowickim kościele. Mają po dziewiętnaście lat, częściowo przyznają się do winy. Mówią, że nic nie pamiętają, bo byli pijani. Zos-tał im postawiony zarzut zniszczenia mienia w związku ze znieważeniem przedmiotów czci religijnej, za co grozi im od trzech miesięcy do sześ-ciu lat pozbawienia wolności. Póki co, zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze: poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny.
W ubiegłym tygodniu wodzisławscy policjanci po skutecznej akcji zatrzymali dwóch mieszkańców Świerklan podejrzanych o zniszczenie krzyża przy marklowickim kościele. Mają po dziewiętnaście lat, częściowo przyznają się do winy. Mówią, że nic nie pamiętają, bo byli pijani. Zos-tał im postawiony zarzut zniszczenia mienia w związku ze znieważeniem przedmiotów czci religijnej, za co grozi im od trzech miesięcy do sześ-ciu lat pozbawienia wolności. Póki co, zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze: poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny.
Leon Pawliczek, marklowicki kościelny
„Jak dowiedziałem się o zniszczeniu krzyża przy kościele, byłem wstrząśnięty. Zbierałem kawałki figur z chodnika i myślałem, kto mógł coś takiego zrobić, żeby rękę na Boga podnosić? W ubiegłym roku odnowiliśmy ten krzyż, pomalowaliśmy go własnymi siłami, to ktoś oblał go piwem. Na drugi dzień w pobliżu leżało siedemnaście puszek! Widać ktoś pod kościołem urządził sobie libację. Co to za ludzie, że nie ma dla nich żadnej świętości?”
Małgorzata Hołomek z Marklowic
„Od wielu lat razem z siostrą opiekujemy się rodzinnym krzyżem przy ulicy Wyzwolenia. Istnieje on od niespełna stu lat. Przetrwał dwie wojny i komunizm. Jak sąsiad przyszedł mi niedawno powiedzieć, że figura Matki Boskiej leży na drodze rozbita na kawałki, nie mogłam w to uwierzyć. Zbierałam odłamki do wiaderka i płakałam. Chyba dopiero po dwóch, trzech tygodniach dotarło do mnie, co się stało. Do dzisiaj bardzo to wszyscy przeżywamy, bo nigdy nie było u nas czegoś takiego”
„Od wielu lat razem z siostrą opiekujemy się rodzinnym krzyżem przy ulicy Wyzwolenia. Istnieje on od niespełna stu lat. Przetrwał dwie wojny i komunizm. Jak sąsiad przyszedł mi niedawno powiedzieć, że figura Matki Boskiej leży na drodze rozbita na kawałki, nie mogłam w to uwierzyć. Zbierałam odłamki do wiaderka i płakałam. Chyba dopiero po dwóch, trzech tygodniach dotarło do mnie, co się stało. Do dzisiaj bardzo to wszyscy przeżywamy, bo nigdy nie było u nas czegoś takiego”
Iza Salamon