Chłopaki nie płaczą
Trzydzieści lat temu Zygmunt Kwiatkowski z Rydułtów założył pierwszy w Polsce Klub Mężczyzny. Spotkania odbywały się na początku w Adamowicach, do których tłumnie zjeżdżali potomkowie protoplasty Adama. Pan Zygmunt nie zapomniał tych wspaniałych chwil, dzisiaj jednak daje świadectwo tego, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną. Od trzech lat troskliwie opiekuje się swoją ciężko chorą żoną. Spędza przy ukochanej Martusi po kilka godzin dziennie.
Trzydzieści lat temu buntował się przeciwko faworyzowaniu kobiet w kalendarzu i żądał dla swojej płci osobnego święta. Założył pierwszy w Polsce Klub Mężczyzny, pisały o nim prawie wszystkie ówczesne gazety. Dzisiaj Zygmunt Kwiatkowski z Rydułtów troskliwie opiekuje się obłożnie chorą żoną. Codziennie odwiedza ją w szpitalu i cieszy się z każdej widomej poprawy jej zdrowia. Taki właśnie jest prawdziwy mężczyzna.
To były czasy. Kobiety żartobliwie obdarowywały potomków Adama prezerwatywami. Ci zaś nie pozostawali im dłużni i organizowali wystawy wyciętych z gazet zdjęć kobiet, oczywiście w stroju Ewy. Wszystko to działo się podczas
spotkań pierwszego w Polsce Klubu Mężczyzny w Adamowicach (gmina Lyski). Zjeżdżali na nie kandydaci na prawdziwego mężczyznę ze wszystkich stron: górnicy z okolicznych kopalń, sztygarzy, dyrektorzy, a także przedstawiciele innych zawodów. Młodsi wcielali się do Klubu Adama, a starsi do Klubu Abrahama. Śmiechu było co niemiara. Męskie stowarzyszenie działało w kilku miejscowościach przez ponad trzydzieści lat. Teraz pozostały wspomnienia i pamiątki.
spotkań pierwszego w Polsce Klubu Mężczyzny w Adamowicach (gmina Lyski). Zjeżdżali na nie kandydaci na prawdziwego mężczyznę ze wszystkich stron: górnicy z okolicznych kopalń, sztygarzy, dyrektorzy, a także przedstawiciele innych zawodów. Młodsi wcielali się do Klubu Adama, a starsi do Klubu Abrahama. Śmiechu było co niemiara. Męskie stowarzyszenie działało w kilku miejscowościach przez ponad trzydzieści lat. Teraz pozostały wspomnienia i pamiątki.
Żądamy święta
„Istnieje Święto Kobiet, Dzień Matki, Dzień Babci. Wprowadzono zwyczaj kwiatka dla Ewy, ale do dzisiaj, mimo nieśmiałych próśb, nie istnieje Święto Mężczyzny. Żądamy kategorycznie wyrównania tej niesprawiedliwości i postulujemy, aby Dniem Mężczyzny ustanowić 1 kwietnia” - tak apelował przed laty „Kurier Polski”, Pan Zygmunt pamięta, że tego dnia po szychcie, jak zwykle, kupił gazetę i poszedł na tradycyjne, górnicze piwo. W kopalnianym barze „Skarbek” spotkał kolegów, Antoniego Koniecznego z Niewiadomia oraz Henryka Mandrysza z Lysek. Wspólnie uradziliśmy wtedy, że trzeba taki klub założyć jak najszybciej. Gdzie? Oczywiście w Adamowicach, miejscowości, której nazwa pochodzi od imienia pierwszego mężczyzny - wspomina założyciel.
„Istnieje Święto Kobiet, Dzień Matki, Dzień Babci. Wprowadzono zwyczaj kwiatka dla Ewy, ale do dzisiaj, mimo nieśmiałych próśb, nie istnieje Święto Mężczyzny. Żądamy kategorycznie wyrównania tej niesprawiedliwości i postulujemy, aby Dniem Mężczyzny ustanowić 1 kwietnia” - tak apelował przed laty „Kurier Polski”, Pan Zygmunt pamięta, że tego dnia po szychcie, jak zwykle, kupił gazetę i poszedł na tradycyjne, górnicze piwo. W kopalnianym barze „Skarbek” spotkał kolegów, Antoniego Koniecznego z Niewiadomia oraz Henryka Mandrysza z Lysek. Wspólnie uradziliśmy wtedy, że trzeba taki klub założyć jak najszybciej. Gdzie? Oczywiście w Adamowicach, miejscowości, której nazwa pochodzi od imienia pierwszego mężczyzny - wspomina założyciel.
Adam z Adamowic
Pan Zygmunt mieszkał w Adamowicach od 1951 roku. Przyjechał tutaj z Dąbrowy Górniczej. Miał wtedy osiemnaście lat i ukończone dwie klasy seminarium pedagogicznego. Został nauczycielem w miejscowej szkole. Dziadku, idę na studia i będę profesorem - przekomarzał się z nim niedawno jeden z wnuków, obecnie student informatyki. Synku, jak ja miałem osiemnaście lat, to mnie już rechtorze mówili - odpowiada na to żartobliwie pan Zygmunt. W Adamowicach się ożenił, tutaj był sołtysem i pełnym poświęcenia działaczem społecznym. Zakładał na wsi ogródki działkowe, organizował zawody sportowe, zabawy i konkursy sportowe. W małej wiosce mieszkał prawie trzydzieści lat, W 1979 roku przeprowadził się do Rydułtów, a ze sobą zabrał tradycje z Klubu Mężczyzn.
Pan Zygmunt mieszkał w Adamowicach od 1951 roku. Przyjechał tutaj z Dąbrowy Górniczej. Miał wtedy osiemnaście lat i ukończone dwie klasy seminarium pedagogicznego. Został nauczycielem w miejscowej szkole. Dziadku, idę na studia i będę profesorem - przekomarzał się z nim niedawno jeden z wnuków, obecnie student informatyki. Synku, jak ja miałem osiemnaście lat, to mnie już rechtorze mówili - odpowiada na to żartobliwie pan Zygmunt. W Adamowicach się ożenił, tutaj był sołtysem i pełnym poświęcenia działaczem społecznym. Zakładał na wsi ogródki działkowe, organizował zawody sportowe, zabawy i konkursy sportowe. W małej wiosce mieszkał prawie trzydzieści lat, W 1979 roku przeprowadził się do Rydułtów, a ze sobą zabrał tradycje z Klubu Mężczyzn.
Karluski i stare pachoły
Idea organizowania spotkań w męskim gronie zyskała wielu zwolenników. Osiemnaście takich spot-kań odbyło się w Adamowicach, dziewięć w Rydułtowach, pięć w Niewiadomiu, cztery w Żorach, po dwa w Chwałowicach i Boguszowicach i raz w Skoczowie oraz Raciborzu. Mężczyźni mieli swój regulamin, swój znaczek, pieczątkę oraz drzewo genealogiczne, które wywodziło ich ród oczywiście od samego Adama. W 1988 roku młodzi przedstawiciele męskiego rodu zorganizowali Dzięń Mężczyzny w rydułtowskiej kawiarni „Karlusek” i założyli wtedy Klub Karluska. Jego ojcem chrzestnym był pan Zygmunt. Dzisiaj po tamtych czasach pozostały tylko stosy zdjęć, pamiątek, kufle z biesiad piwnych, kronika, wycinki prasowe, a także niebieska koszulka z napisem „Stare Pachoły”. Była to drużyna sportowa powołana spośród członków Klubu Mężczyzny.
Idea organizowania spotkań w męskim gronie zyskała wielu zwolenników. Osiemnaście takich spot-kań odbyło się w Adamowicach, dziewięć w Rydułtowach, pięć w Niewiadomiu, cztery w Żorach, po dwa w Chwałowicach i Boguszowicach i raz w Skoczowie oraz Raciborzu. Mężczyźni mieli swój regulamin, swój znaczek, pieczątkę oraz drzewo genealogiczne, które wywodziło ich ród oczywiście od samego Adama. W 1988 roku młodzi przedstawiciele męskiego rodu zorganizowali Dzięń Mężczyzny w rydułtowskiej kawiarni „Karlusek” i założyli wtedy Klub Karluska. Jego ojcem chrzestnym był pan Zygmunt. Dzisiaj po tamtych czasach pozostały tylko stosy zdjęć, pamiątek, kufle z biesiad piwnych, kronika, wycinki prasowe, a także niebieska koszulka z napisem „Stare Pachoły”. Była to drużyna sportowa powołana spośród członków Klubu Mężczyzny.
Wszystko dla żony
Dzisiaj Zygmunt Kwiatkowski ma siedemdziesiąt dwa lata. Od dwudziestu lat jest na emeryturze. Bardziej od problemów świata mężczyzn interesuje się sprawami ludzi starszych. Codziennie odwiedza w jastrzębskim Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym swoją obłożnie chorą żonę, Martę. Z poświęceniem opiekuje się nią, przynosi smakołyki, zabiera na spacery. Spędza z nią po kilka godzin. Niedawno przyniósł żonie zegar, a potem kalendarz, w którym razem skreślają dni. Uczę ją na nowo pisać - mówi pan Zygmunt. Cieszy się z widomych oznak poprawy zdrowia. Kiedy wraca do domu jest bardzo zmęczony, kładzie się spać. W nocy wstaje, gotuje sobie obiady, przegląda bieżące informacje w Internecie. Dlaczego w Polsce tak mało się mówi o problemach ludzi starych? - pyta rydułtowianin. Kto się ma nimi opiekować, kiedy rodziny ich nie chcą? Młodzi to by ich najchętniej sprzedali, oddali do domów starców. Widzę na co dzień, jak ludzie starzy cierpią pozostawieni sami sobie. Taka smutna starość.
Helena Oleś , kierownik Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Jastrzębiu Zdroju
„Pan Zygmunt codziennie odwiedza żonę. Służy jej pomocą, zabiera na spacery. Jest ogromnie zaangażowany. Nie spotkaliśmy do tej pory takiego człowieka, który by z takim poświęceniem pomagał bliskiej osobie zmagającej się z chorobą. A leżą u nas różni podopieczni, niektórych rzadko kto odwiedza i to jest bradzo smutne”.
Dzisiaj Zygmunt Kwiatkowski ma siedemdziesiąt dwa lata. Od dwudziestu lat jest na emeryturze. Bardziej od problemów świata mężczyzn interesuje się sprawami ludzi starszych. Codziennie odwiedza w jastrzębskim Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym swoją obłożnie chorą żonę, Martę. Z poświęceniem opiekuje się nią, przynosi smakołyki, zabiera na spacery. Spędza z nią po kilka godzin. Niedawno przyniósł żonie zegar, a potem kalendarz, w którym razem skreślają dni. Uczę ją na nowo pisać - mówi pan Zygmunt. Cieszy się z widomych oznak poprawy zdrowia. Kiedy wraca do domu jest bardzo zmęczony, kładzie się spać. W nocy wstaje, gotuje sobie obiady, przegląda bieżące informacje w Internecie. Dlaczego w Polsce tak mało się mówi o problemach ludzi starych? - pyta rydułtowianin. Kto się ma nimi opiekować, kiedy rodziny ich nie chcą? Młodzi to by ich najchętniej sprzedali, oddali do domów starców. Widzę na co dzień, jak ludzie starzy cierpią pozostawieni sami sobie. Taka smutna starość.
Helena Oleś , kierownik Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Jastrzębiu Zdroju
„Pan Zygmunt codziennie odwiedza żonę. Służy jej pomocą, zabiera na spacery. Jest ogromnie zaangażowany. Nie spotkaliśmy do tej pory takiego człowieka, który by z takim poświęceniem pomagał bliskiej osobie zmagającej się z chorobą. A leżą u nas różni podopieczni, niektórych rzadko kto odwiedza i to jest bradzo smutne”.
Iza Salamon