Autokary pod specjalnym nadzorem
Rodzice połomskich dzieci, wybierających się nad morze, na próżno czekali na policję, która miała skontrolować autobus. Funkcjonariusze tłumaczą, że tego dnia mieli zgłoszenia z 4 szkół i nie zdążyli dojechać na czas.
Nad morze wybierało się czterdzieścioro dzieci ze Szkoły Podstawowej w Połomi wraz z opiekunkami. Rodzice towarzyszyli swoim pociechom aż do chwili wyjazdu. Przy autobusie stało sporo osób, mimo że pogoda tego dnia była pas-kudna, panował przenikliwy ziąb. Wszyscy czekali na policję, która miała przyjechać by skontrolować autokar przed tak daleką podróżą. Niestety, minuty upływały, a wyczekiwanego radiowozu nie było. Wreszcie grupa wyjechała bez kontroli, z półgodzinnym opóźnieniem. Nie mamy pretensji, ale jesteśmy rozgoryczeni i zawiedzeni. Mamy wrażenie, że policja nas zwyczajnie olała. Fakt, bliżej im do miasta, niż do takiej wsi, jak Połomia - żalili się rodzice, którzy zadzwonili do nas w tej sprawie
Podinspektor Krzysztof Dolaś - zastępca naczelnika sekcji ruchu drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Wodzisławiu, zapewnia, że nie mowy o żadnej dyskryminacji. Absolutnie nie jest to gorsze traktowanie. Przyczyną są sprawy natury technicznej. Po prostu, policjantów uprawnionych do kontroli autobusów nie jest za wielu. A jeśli w tym samym czasie zdarzy się jakiś wypadek na drodze, to wtedy już w ogóle nie ma mowy o sprawdzaniu autokarów przed wyjazdem na wycieczkę. Policjanci muszą jechać do zdarzenia - wyjaśnia podinspektor Dolaś.
Olbrzymi ten powiat
Dodaje, że nie tak łatwo jest pokonać w ciągu krótkiego czasu odległości na przykład z Nieboczów do Gogołowej, czy z Ryduł-tów do Godowa. Ten powiat jest bardzo rozległy, potrzebny jest czas na przemieszczenie się z jednego miejsca do drugiego - tłumaczy wodzisławski policjant. Przewraca kilka kartek w notatniku i pokazuje harmonogram zgłoszonych szkół. Tego dnia mieliśmy być najpierw, o godzinie 6 rano, w Lubomi, a czterdzieści minut później w Połomi. Potem czekały na nas dwie grupy z Wodzisławia - dodaje Krzysztof Dolaś. Jak się okazuje, byli wtedy wszędzie, za wyjątkiem Połomi. W Lubomi sprawdzanie zajęło nam trochę czasu i byliśmy spóźnieni. A kiedy przejeżdżaliśmy przez Wodzisław, to spotkaliśmy autokar, który miał wieźć dzieci z wodzisławskiej szkoły, więc go po drodze skontrolowaliśmy, a potem został nam już tylko czas na szkołę w Radlinie II - tłumaczą policjanci z patrolu.
Dodaje, że nie tak łatwo jest pokonać w ciągu krótkiego czasu odległości na przykład z Nieboczów do Gogołowej, czy z Ryduł-tów do Godowa. Ten powiat jest bardzo rozległy, potrzebny jest czas na przemieszczenie się z jednego miejsca do drugiego - tłumaczy wodzisławski policjant. Przewraca kilka kartek w notatniku i pokazuje harmonogram zgłoszonych szkół. Tego dnia mieliśmy być najpierw, o godzinie 6 rano, w Lubomi, a czterdzieści minut później w Połomi. Potem czekały na nas dwie grupy z Wodzisławia - dodaje Krzysztof Dolaś. Jak się okazuje, byli wtedy wszędzie, za wyjątkiem Połomi. W Lubomi sprawdzanie zajęło nam trochę czasu i byliśmy spóźnieni. A kiedy przejeżdżaliśmy przez Wodzisław, to spotkaliśmy autokar, który miał wieźć dzieci z wodzisławskiej szkoły, więc go po drodze skontrolowaliśmy, a potem został nam już tylko czas na szkołę w Radlinie II - tłumaczą policjanci z patrolu.
Kazali czekać
Janina Krzyżok, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Połomi, wspomina, że tego dnia dzwoniła na policję, kiedy ta się spóźniała. Usłyszałam, że mają kilka autokarów do skontrolowania, a u nas mają być do godziny - dodaje. Do godziny? - kręcili głowami rodzice. Co te dzieci tu mają robić tak długo? Przecież czeka je daleka podróż - mówili niezadowoleni. W tej sytuacji dyrektor Krzyżok zdecydowała, że pojadą jednak bez kontroli. Autokar był na szczęście nowy, chociaż trudno oceniać jego stan techniczny na pierwszy rzut oka. Czas jednak naglił, bo do przebycia mieli przecież setki kilometrów. I tak na miejscu byli dopiero o godzinie dziewiętnastej - dodaje szefowa szkoły. Wspomina, że podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku. Wtedy patrol też nie przyjechał. W tym roku wysłałam pismo na miesiąc przed wyjazdem. Początkowo dzieci miały jechać o godzinie szóstej rano, ale przesunęliśmy ten wyjazd na 6.40, bo tak sugerowała policja. A potem znów mówili, żeby czekać jeszcze godzinę - mówi dyrektor Krzyżok. Dodaje, że w innych sytuacjach współpraca z policją układa się bardzo dobrze i nie ma żadnych niedomówień. Nie rozumiem, co się stało, ale nie dziwię się też, że rodzice są rozgoryczeni w tej sytuacji - dodaje szefowa szkoły.
Janina Krzyżok, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Połomi, wspomina, że tego dnia dzwoniła na policję, kiedy ta się spóźniała. Usłyszałam, że mają kilka autokarów do skontrolowania, a u nas mają być do godziny - dodaje. Do godziny? - kręcili głowami rodzice. Co te dzieci tu mają robić tak długo? Przecież czeka je daleka podróż - mówili niezadowoleni. W tej sytuacji dyrektor Krzyżok zdecydowała, że pojadą jednak bez kontroli. Autokar był na szczęście nowy, chociaż trudno oceniać jego stan techniczny na pierwszy rzut oka. Czas jednak naglił, bo do przebycia mieli przecież setki kilometrów. I tak na miejscu byli dopiero o godzinie dziewiętnastej - dodaje szefowa szkoły. Wspomina, że podobna sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku. Wtedy patrol też nie przyjechał. W tym roku wysłałam pismo na miesiąc przed wyjazdem. Początkowo dzieci miały jechać o godzinie szóstej rano, ale przesunęliśmy ten wyjazd na 6.40, bo tak sugerowała policja. A potem znów mówili, żeby czekać jeszcze godzinę - mówi dyrektor Krzyżok. Dodaje, że w innych sytuacjach współpraca z policją układa się bardzo dobrze i nie ma żadnych niedomówień. Nie rozumiem, co się stało, ale nie dziwię się też, że rodzice są rozgoryczeni w tej sytuacji - dodaje szefowa szkoły.
Strzeżonego Pan Bóg strzeże
Tymczasem kilka miesięcy temu właśnie policyjna kontrola zapobiegła prawdopodobnej tragedii. Autokar z niesprawnymi hamulcami miał wieźć dzieci w góry! Zdarzenie miało miejsce w jednej z jastrzębskich szkół. Warto dodać, że drogi były wtedy oblodzone i zasypane śniegiem. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby autobus wyruszył w trasę z kilkudziesięciorgiem dzieci. Podobna sytuacja miała miejsce niedawno w Rybniku. W tym przypadku pojazd również nie został dopuszczony do przewozu, a dzieci rozżalone wróciły do domów, bo nauczycielom nie udało się już na ten dzień znaleźć innego autokaru. My również wykryliśmy w czasie wielu kontroli m.in. niesprawny układ hamulcowy, luzy w układzie kierowniczym i łyse opony - wylicza podinsp. Dolaś. Dodaje, że tylko jeden kierowca był nietrzeźwy, miał 0,30 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Tymczasem kilka miesięcy temu właśnie policyjna kontrola zapobiegła prawdopodobnej tragedii. Autokar z niesprawnymi hamulcami miał wieźć dzieci w góry! Zdarzenie miało miejsce w jednej z jastrzębskich szkół. Warto dodać, że drogi były wtedy oblodzone i zasypane śniegiem. Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby autobus wyruszył w trasę z kilkudziesięciorgiem dzieci. Podobna sytuacja miała miejsce niedawno w Rybniku. W tym przypadku pojazd również nie został dopuszczony do przewozu, a dzieci rozżalone wróciły do domów, bo nauczycielom nie udało się już na ten dzień znaleźć innego autokaru. My również wykryliśmy w czasie wielu kontroli m.in. niesprawny układ hamulcowy, luzy w układzie kierowniczym i łyse opony - wylicza podinsp. Dolaś. Dodaje, że tylko jeden kierowca był nietrzeźwy, miał 0,30 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
W maju i w czerwcu wyjazdów na wycieczki jest najwięcej, policjanci mają do skontrolowania po kilka autokarów dziennie. Nie mogą zawieść, bo ich obecność działa na przewoźników oraz na rodziców psychologicznie. W wodzisławskiej komendzie zastanawiają się, jak usprawnić te kontrole, w sytuacji, kiedy uprawnionych do tego policjantów jest tak niewielu. Moglibyśmy angażować do kontroli także policjantów z prewencji, wtedy na miejsce jeździłyby patrole mieszane, Autokary mogłyby też przyjeżdżać do nas na parking, ale wtedy godzilibyśmy się na to, żeby przejechały te kilkanaście kilometrów bez kontroli - zauważa Krzysztof Dolaś. Z pewnością jednak lepsze to, niż wypuszczenie niesprawnego pojazdu w dalszą trasę zupełnie bez sprawdzenia. A tak dzieje się zawsze wtedy, kiedy patrol nie przyjeżdża w ogóle.
Zasady kontrolowania autokarów przewożących wycieczki szkolne
O potrzebie kontroli można powiadomić policję zarówno pisemnie,
jak i telefonicznie. Mogą to uczynić nauczyciele albo rodzice.
Policjanci sprawdzają stan trzeźwości kierowcy, stan techniczny pojazdu, dokumentację, a w niej wymagane uprawnienia i koncesje.
W niektórych sytuacjach mogą skierować autokar do specjalistycznej stacji diagnostycznej. Do kontroli uprawnieni są tylko
policjanci z sekcji ruchu drogowego.
O potrzebie kontroli można powiadomić policję zarówno pisemnie,
jak i telefonicznie. Mogą to uczynić nauczyciele albo rodzice.
Policjanci sprawdzają stan trzeźwości kierowcy, stan techniczny pojazdu, dokumentację, a w niej wymagane uprawnienia i koncesje.
W niektórych sytuacjach mogą skierować autokar do specjalistycznej stacji diagnostycznej. Do kontroli uprawnieni są tylko
policjanci z sekcji ruchu drogowego.
Iza Salamon