Najgorzej od lat
Niezbyt wesołe miny mieli po ostatnich meczach jesieni 2003 pił-karze, działacze i przede wszystkim kibice drużyn podokręgu Raciborz, występujących w IV lidze śląskiej. Jedynie rogowska Przyszłość spisała się przyzwoicie - zaś pszowski Górnik, MKS Krzanowice i Unia Racibórz wypadły bardzo słabo i nic dziwnego, że na razie są w grupie potencjalnych spadkowiczów.
Sytuacja aż trzech zespołów regionu raciborskiego jest tym razem nie do pozazdroszczenia. Dwunasty Górnik Pszów wygrał zaledwie trzy spotkania i trzy dalsze zremisował. Jeszcze gorzej poszło Unii i Krzanowicom - zdołały wygrać tylko po jednym spotkaniu, a w sześciu innych uciułać po punkcie. Nic dziwnego, że w tabeli są pod przysłowiową kreską. To był zdecydowanie najgorszy sezon w historii ich czwartoligowych występów i ich piłkarze będą musieli nieźle się napocić, aby nie zakończyć go degradacją.
Główną przyczyną słabszej gry naszych zespołów były przede wszystkim osłabienia kadrowe. Unia straciła niemal całą drugą linię, podobnie MKS. Młodych i ambitnych zawodników wprawdzie im nie brakuje, ale przeskok z ligi juniorów czy niższego szczebla w czwartoligowe towarzystwo okazał się dość brutalny. Tu trzeba nie tylko biegać, ale też podejmować decyzje i strzelać szybciej. W kilku spotkaniach wyraźnie było widać, że brakuje ogrania i doświadczenia. Kibicom Unii będzie pewnie długo śnił się choćby mecz z Mikołowem - mimo prowadzenia dwoma bramkami zakończył się jedynie remisem. Zmorą trapiącą unitów do końca sezonu była skuteczność - choć nie grali źle, a niekiedy mieli przytłaczającą przewagę, tracili nie tylko szansę na zwycięstwa przez głupie wpadki w obronie, ale głównie z powodu przerażającej niemocy strzeleckiej. Pudła z kilku metrów do niemal pustej bramki, słupki i poprzeczki doprowadzały do szału coraz mniej licznych kibiców. Zły początek sezonu, kilka porażek i coraz gorsza pozycja w tabeli sprawiły, że w połowie rundy doszło do zmiany trenera w Unii - Andrzeja Wypłosza zastąpił Grzegorz Widawski. Stare grzechy nie tak łatwo jednak i jemu było wykorzenić. Unia pierwszy mecz wygrała dopiero 13 września. W kilku innych spotkaniach, choćby z Polonią Marklowice czy Krzanowicami niemal pewne zwycięstwo traciła w ostatnich minutach.
Zmartwień nie brakowało także trenerowi MKS Bronisławowi Matioszkowi. Tradycyjnie już przygotowania do sezonu zakłócały roszady kadrowe i wyjazdy niektórych zawodników do pracy za Odrą. Nie udało się zatrzymać kilku innych, dotąd na wypożyczeniach - a prowadzących w tak udanym sezonie wiosennym 2003 grę całego zespołu. MKS stać było jednak na nietuzinkowe rezultaty, choćby remisy z Grunwaldem czy wodzisławską Odrą. W kilku innych pojedynkach do utrzymania korzystnego rezultatu zabrakło kilku minut - niekiedy niepotrzebnie wtrącali przy tym „trzy grosze” sędziowie. Choć jeszcze umiejętności niektórym krzanowickim piłkarzom zabrakło, uporu i zaciętości raczej nie. I choć pierwszej wygranej kibice doczekali się dopiero 14 listopada (3:2 z AKS Mikołów), nadziei na utrzymanie nie tracą. Punkty trzeba jednak zdobywać częściej - i przede wszystkim u siebie.
Nieco lepsza, choć po jesieni także niewesoła sytuacja Górnika Pszów podstaw do popadania w skrajny pesymizm także nie daje. Największą bolączką „górników” stała się nie tyle słaba skuteczność strzelecka, ile bardzo marna gra w defensywie. Praktycznie w każdym meczu zdarzał się kuriozalny błąd, często drogo kosztujący - samym brakiem szczęścia wytłumaczyć tego się nie da. Górnik zawodził u siebie strzelecko, na wyjazdach obronę miał dziurawą jak przysłowiowy szwajcarski ser.
Jedynie kibice w Rogowie mogą być umiarkowanie zadowoleni ze swego zespołu, prowadzonego przez Jana Adamczyka. Po nieudanym pierwszym podejściu do trzecioligowych bram i porażce w barażach znacznie trudniej jest bowiem wykrzesać z siebie zawodnikom równie dużo energii i psychicznie się otrząsnąć. Zostać bezdyskusyjnie mistrzem ligi i nie uzyskać awansu - to bezsens niestety typowy dla rodzimego futbolu. Przyszłość ma jednak przed sobą nie najgorszą przyszłość. Wprawdzie po jesieni traci do jastrzębskiej jedenastki kilka oczek - głównie za sprawą nie najlepszego startu - okazji do nadrobienia ich nie będzie brakować. W czerwcu okaże się, czy nie tylko dla niej wiosenna runda była udanym zrywem.
(sem)