Na choroby - brotzupa
Setne urodziny obchodziła niedawno Józefa Szkatuła ze Skrzyszowa. Jubilatkę z życzeniami odwiedzili przedstawiciele władz gminy - wójt Józef Pękała i przewodniczący Rady Gminy Eugeniusz Tomas. Tak rzadki jubileusz świętowała liczna rodzina.
Józefa Szkatuła urodziła się 6 stycznia 1904 r. w Skrzyszowie i w rodzinnej miejscowości spędziła całe życie. Pochodziła z wielodzietnej rodziny Smolorzów, rodzice mieli gospodarstwo rolne. Przed wojną pracowała na probostwie, pomagała też przy budowie nowego kościoła. W 1946 r. wyszła za mąż za Alojzego Szkatułę, był on wdowcem i miał czworo dzieci z poprzedniego mał-żeństwa. Urodziły się im dwie córki, pani Józefa wychowała więc sześcioro dzieci. Mąż pracował na kopalniach, żona zajmowała się gospodarstwem. Po rodzicach odziedziczyła hektar pola, które uprawiała. Jeszcze w sędziwym wieku jeździła z dziećmi traktorem na pole. Bardzo długo cieszyła się dobrym zdrowiem, praktycznie nie chorowała. Jak opowiadają córki, nawet nie wiedziała, gdzie jest serce, bo nigdy ją nic nie bolało. Gdy kiedyś źle się poczuła nie umiała zmierzyć sobie temperatury, bo nigdy tego wcześniej nie robiła.
Zawsze godała, że lekarzy trzeba unikać - opowiadają córki. Gdy raz się rozchorowała i dostała lekarstwa stwierdziła, że nie będzie ich brała. Powiedziała: Niech sam doktor je zje. Mówiła, że choroba sama jej przejdzie - robiła sobie brotzupę. Nie miała jakiejś specjalnej diety, jadła to co było, lubiła tłuste mięso. Była wrogiem alkoholu. Opowiadała, ze kiedyś było we wsi bardzo wesoło, ludzie zbierali się przy istniejących wtedy w Skrzyszowie stawach, grali i śpiewali. Teraz ludzie spędzają czas przed telewizorem.
Mąż pani Józefy był muzykiem-samoukiem. Umiał grać na kilku instrumentach i prowadził orkiestrę przy kopalni „1 Maja”. Często grał na festynach, przychodziła na nie też żona z dziećmi.
Zawsze godała, że lekarzy trzeba unikać - opowiadają córki. Gdy raz się rozchorowała i dostała lekarstwa stwierdziła, że nie będzie ich brała. Powiedziała: Niech sam doktor je zje. Mówiła, że choroba sama jej przejdzie - robiła sobie brotzupę. Nie miała jakiejś specjalnej diety, jadła to co było, lubiła tłuste mięso. Była wrogiem alkoholu. Opowiadała, ze kiedyś było we wsi bardzo wesoło, ludzie zbierali się przy istniejących wtedy w Skrzyszowie stawach, grali i śpiewali. Teraz ludzie spędzają czas przed telewizorem.
Mąż pani Józefy był muzykiem-samoukiem. Umiał grać na kilku instrumentach i prowadził orkiestrę przy kopalni „1 Maja”. Często grał na festynach, przychodziła na nie też żona z dziećmi.
(jak)