Mieszkańcy atakują, wójt broni
Dziennikarzowi niezręcznie jest pisać na temat innej gazety i tworzącego ją zespołu. My zdecydowaliśmy się zająć sprawą ze względu na kilka ważnych powodów. Po pierwsze sprawa budzi wielkie emocje, po drugie dotyczy ona bezpośrednio władz gminy i wreszcie po trzecie nie jest obojętna samym mieszkańcom, którzy za tworzenie gazetki płacą z własnych kieszeni (miesięczny koszt jej wydawania wynosi 2 540 zł, w tym sam druk ok. 800 zł).
To od nich napływają sygnały m.in. do radnych. Ci zaś starają się coś w tym kierunku zrobić. Przez kilka lat kończyło się na zakulisowych rozmowach i pretensjach. Wydaje się, że tym razem rezultaty będą widoczne, bowiem na posiedzeniu Komisji Spraw Społecznych jednogłośnie przegłosowano wniosek o ogłoszenie konkursu na nowego redaktora. Niemal wszyscy, nawet wójt Jerzy Grzegoszczyk, podkreślają, że poziom pisma jest niezadowalający. Nie zamierzamy tego oceniać. Interesuje nas jedynie konsekwencja i upór, z jakim wójt broni redaktora wydającego ową publikację. Już w 2000 r., gdy wydawcą był WOKiR Mszana, dyrektor tej jednostki Mirosław Szymanek próbował zwolnić osobę redagującą pismo. Napływało do mnie szereg sygnałów i uwag co do treści zamieszczanych w tej gazetce. Już wtedy jako wydawca nie miałem żadnego głosu, co do formy „Naszych wieści gminnych”. Kilkanaście razy rozmawiałem z redaktorem i starałem się go przekonać, aby zmienił sposób pisania, aby się zaangażował, mówiłem, że ludzie chcą go widzieć na spotkaniach. To do niego nie docierało. Gdy zamierzałem go zwolnić Zarząd Gminy przeniósł redakcję do WOKiR-u w Połomi. Nie rozumiem, dlaczego ten pan nadal tutaj jest mimo tego, że wszyscy oceniają jego pracę negatywnie - mówi M. Szymanek. Wójt Grzegoszczyk wyjaśnia, że za zawartość pisma odpowiadają także dyrektorzy gminnych placówek oświatowych i kulturalnych, którzy nie przekazują redaktorowi niezbędnych informacji. Za błędy zaś, zdaniem samego redaktora, odpowiada nie tylko on, ale także drukarnia. Ponadto atakowany przez dyrektora mszańskiego WOKiR-u zaznacza, że od wielu miesięcy nie jest powiadamiany o imprezach organizowanych właśnie przez niego. Robiłem to długo, jednak gdy redaktor notorycznie się nie pojawiał to zrezygnowałem. To nie miało sensu - odpowiada M. Szymanek.
Jak się okazuje, sprawa ma głębszy wydźwięk. Po pierwsze chodzi o telefon wójta do naszego dziennikarza. W rozmowie Jerzy Grzegoszczyk pyta o publiczne wypowiadanie się w jego obecności jednego z urzędników na temat owej gazetki oraz samego redaktora. Jak mówi, chce poznać szczegóły zanim podejmie jakiejś kroki. Sytuacja zaskakująca i nasuwająca pytanie o wolność wypowiedzi i swobodę wyrażania indywidualnych opinii.
Okazuje się również, że nie ma osoby, która za zamieszanie wokół gazetki odpowiada. Wójt zapytany przez nas, dlaczego przez lata tolerował ten stan rzeczy i nie zrobił nic by to zmienić odpowiada, że to nie on wydaje gazetkę i żadnych decyzji w tej sprawie nie podejmuje. Stwierdzenie zaskakujące nawet dla najbliższych jego współpracowników. Wiadomo nie od dziś, że dyrektor domu kultury w Połomi Maria Małysz ma w tej sprawie niewiele do powiedzenia i to wójt o wszystkim decyduje.
Jak widać są powody, dla których warto o sprawie pisać. Należy również dodać, że gazetka wydawana w Mszanie nie jest dla Nowin Wodzisławskich konkurencją. Jest szansa, że w przyszłości nią będzie, co z pewnością wyjdzie na dobre samym mieszkańcom.
Jak się okazuje, sprawa ma głębszy wydźwięk. Po pierwsze chodzi o telefon wójta do naszego dziennikarza. W rozmowie Jerzy Grzegoszczyk pyta o publiczne wypowiadanie się w jego obecności jednego z urzędników na temat owej gazetki oraz samego redaktora. Jak mówi, chce poznać szczegóły zanim podejmie jakiejś kroki. Sytuacja zaskakująca i nasuwająca pytanie o wolność wypowiedzi i swobodę wyrażania indywidualnych opinii.
Okazuje się również, że nie ma osoby, która za zamieszanie wokół gazetki odpowiada. Wójt zapytany przez nas, dlaczego przez lata tolerował ten stan rzeczy i nie zrobił nic by to zmienić odpowiada, że to nie on wydaje gazetkę i żadnych decyzji w tej sprawie nie podejmuje. Stwierdzenie zaskakujące nawet dla najbliższych jego współpracowników. Wiadomo nie od dziś, że dyrektor domu kultury w Połomi Maria Małysz ma w tej sprawie niewiele do powiedzenia i to wójt o wszystkim decyduje.
Jak widać są powody, dla których warto o sprawie pisać. Należy również dodać, że gazetka wydawana w Mszanie nie jest dla Nowin Wodzisławskich konkurencją. Jest szansa, że w przyszłości nią będzie, co z pewnością wyjdzie na dobre samym mieszkańcom.
Rafał Jabłoński