Po jakie licho te ulotki?
Czy jesteś już zmęczony sytuacją kiedy pod twoimi drzwiami zalęgają znowu sterty ulotek i biuletynów? Jeżeli tak, to właśnie ten artykuł stanie się może rozwiązaniem twoich bolączek.
Często zdarza się, że podczas naszej nieobecności przed drzwiami rośnie nam góra ulotek, biuletynów i bezpłatnych gazetek. Podczas wakacji jest to szczególnie kłopotliwe gdyż stają się one wskazówką dla potencjalnych złodziei. Pomoc sąsiedzka powinna działać szczególnie, kiedy wyjeżdżamy. Warto, więc zadbać o to, żeby sąsiedzi zwracali uwagę na naszą posesję i zabierali ulotki sprzed drzwi - radzi podinspektor Ernestyn Bazgier, rzecznik powiatowej Komendy Policji w Wodzisławiu. Ale problem ten dotyczy nie tylko okresu wakacyjnego. Przez cały rok dostaję ulotki i karteczki z reklamami. Jedne się przydają, bo wiem kiedy są promocje w dużych sklepach, ale nie wiem po jakie licho roznosi się niektóre ulotki. Pod koniec miesiąca mam pełną siatkę tych papierków, które są nikomu niepotrzebne, a ja przecież płacę za wywóz śmieci - mówi pani Anna z Wodzisławia. Od pewnego czasu roznoszeniem ulotek i wkładaniem do naszych skrzynek trudni się Poczta Polska. Pełniący obowiązki dyrektora Rejonowego Urzędu Pocztowego w Rybniku Jacek Zmorek mówi, że nie musimy dostawać druków bezadresowych jeżeli nie chcemy: „Jeżeli Klient nie chce otrzymywać przesyłek bezadresowych do swojej skrzynki pocztowej powinien pojawić się w urzędzie pocztowym, który go obsługuje i złożyć pisemne oświadczenie, że nie chce aby doręczano mu tego typu przesyłek. Listonosz odnotuje sobie zastrzeżenie adresata i do skrzynki pocztowej nie będą doręczane takie druki. W takim jednak przypadku, klient nie będzie też otrzymywał wszelkich bezadresowych druków promocyjnych, czy gazetek wydawanych przez supermarkety.
Jednak nie wszystkie firmy korzystają z usług poczty i zlecają kolportaż gazetek z ofertą prywatnym firmom lub same się tym zajmują. Renata Obłoza z działu marketingu jednej z ogólnopolskich sieci handlowych mówi, że ulotki muszą być dostarczone i klient musi je otrzymać: my zlecamy to prywatnej firmie i jest to robione bezadresowo. Nie ma więc możliwości by ktoś nie dostał takich ulotek. Możemy natomiast zostawiać je w miejscu, w którym zażyczy sobie klient, na przykład w jakimś pudełku.
Istnieje tak zwana lista Robinsona. Obejmuje ona te firmy, które włączyły się do akcji. W jej ramach klienci, którzy nie chcą dostawać takich ulotek wypisują specjalny wniosek, który jest u nas dostępny, wysyłają go do Warszawy i od tego momentu takie osoby są pomijane, ale tylko przez firmy, które biorą udział w akcji - mówi Kazimiera Lalik, powiatowy rzecznik konsumentów. Właśnie z myślą o klientach, którzy nie są zadowoleni tego typu reklamą powstało w 1996 roku Stowarzyszenie Marketingu Bezpośredniego. Stowarzyszenie skupia na zasadach dobrowolności firmy, których przedmiotem działania jest taki właśnie marketing. Aby ustrzec się od zarzutów, iż w ramach swojej działalności firmy te „namawiają” do skorzystania z ich propozycji, iż „namawianie” to może być dla niektórych odbiorców natrętne, powstała pod patronatem tegoż Stowarzyszenia tak zwana Lista Robinsona. Osoba niechętna ofertom, które są na jej adres dostarczane może złożyć wniosek o umieszczenie jej adresu na Liście Robinsona. Przesłanie właśnie takiego wniosku uchroni wszystkich poirytowanych zaistniałą sytuacją konsumentów przed niechcianymi ofertami.
Jednakże na liście tej nadal jest bardzo mało firm w skali kraju, cóż się dziwić przecież firmy właśnie na tym zarabiają. Wniosek dostępny jest w biurze Powiatowego Rzecznika Konsumenta, po wypełnieniu należy go wysłać na adres: Stowarzyszenie Marketingu Bezpośredniego, ul. Łucka 2/4/6 00-845 Warszawa.
(dg)