Czy znajdą się pieniądze?
Zaniedbane tereny wokół torów kolejowych zaczynają stawać się coraz większym zagrożeniem pożarowym, 1 lipca były przyczyną wybuchu pożaru.
Rosnące drzewa pomiędzy torami kolejowymi, zdewastowane obiekty należące do PKP to obraz, który wrósł już w krajobraz Radlina. Jeszcze parę lat temu istniała tam mała stacja kolejowa. Dziś pozostał budynek z powybijanymi szybami, ścianami pokrytymi grafity i stertą śmieci, która leży nieopodal. Ale największą bolączką mieszkańców są trawy, które zarastają tereny wokół torowiska. Właśnie podpalenie przesuszonych traw było przyczyną pożaru, który wybuchł 1 lipca w tej okolicy. Na miejsce przybyły trzy jednostki straży pożarnej. Płonące trawy utrudniały przejazd pociągów. Choć nie jest to problem nagminny to jednak zdarza się, szczególnie w okresie wiosennym i letnim, że nasze jednostki muszą dość często wyjeżdżać do gaszenia takich obiektów - mówi komendant PSP w Wodzisławiu, Kazimierz Musialik. Żadnych skarg jak na razie nie kierowaliśmy do PKP, ponieważ problem nie jest tak poważny. Mirosław Gembczyk, który jest odpowiedzialny za utrzymanie terenów należących do kolei, mówi ze skruchą: To jest nasza bolączka. My wiemy, w jakim stanie są te obiekty. Chcielibyśmy bardzo, aby to się zmieniło, ale niestety nie mamy na to pieniędzy, a poza tym dysponujemy tylko kilkoma pracownikami, którzy pracują codziennie, ale teren, który mamy pod sobą jest zbyt rozległy. Jeżeli zaś chodzi o odcinek kolejowy w Radlinie to jest on przeznaczony do kapitalnego remontu i kiedy znajdą się pieniądze to na pewno zabierzemy się do jego naprawy. Zaś obiekt byłej kasy kolejowej zostanie wyburzony, kiedy zakończą się odpowiednie procedury.
(dg)