Masowa redukcja załogi?
W rybnickim PKS-ie wojewoda wprowadził zarząd komi-saryczny. Mimo działań związków zawodowych, dotychczasowy zarządca stracił swoje stanowisko. W wodzisławskim PKS-ie, który podlega rybnickiemu, o poparciu nie chcą słyszeć. „Podsuwano nam do podpisania listę poparcia dla dyrektora strasząc jednocześnie zwolnieniami. Trzy lata z nami nie rozmawiał, a teraz pojawiają się jakieś niezrozumiałe działania” - twierdzą pracownicy PKS w Wodzisławiu.
Umowa menedżerska z Jerzym Siwicą, kierującym zakładem, wygasła 30 czerwca. Nie ma mowy o jej przedłużeniu, bowiem zakład znalazł się w złej sytuacji finansowej i aby ją uzdrowić wojewoda zdecydował o wprowadzeniu w firmie zarządu komisarycznego - mówi Krzysztof Mejer, rzecznik wojewody śląskiego. Przeciwnego zdania jest Maria Wietecha, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników PKS w Rybniku. Według niej dotychczasowy zarządca przedsiębiorstwa powinien zostać. Należy dokończyć sprawy związane m.in. ze sprzedażą zbędnego majątku, co znacznie poprawiłoby sytuację finansową firmy. Udało mu się wraz z byłym zarządcą z Wodzisławia połączyć rybnicki i wodzisławski PKS, co było sporym sukcesem (jedyny przypadek w kraju). Został dotrzymany także warunek o nie zwalnianiu pracowników. Dopiero w 2002 i 2003 r. część z nich skorzystała ze świadczeń przedemerytalnych. Chodzi nam o to, by ludzie nie stracili pracy. Przecież, gdy przyjdzie zarządca komisaryczny to niewątpliwie rozpocznie się masowa redukcja załogi - twierdzi M. Wietecha. Innego zdania są pracownicy PKS-u w Wodzisławiu, którzy z obawy o swoje stanowisko pracy nie chcą ujawniać nazwisk. Przecież jak pan napisze co myślimy to jest po nas - powtarzają. Ich zdaniem sytuacja zakładu jest dramatyczna i tylko zmiana kierownictwa może wyjść mu na dobre. Pracuję tutaj od ponad trzydziestu lat i tak źle jeszcze nie było. Jesteśmy przemęczeni, boimy się zwolnień, niech pan zobaczy jaki tu w Wodzisławiu mamy tabor, starsi pracownicy nie są kompletnie szanowani, na najlepsze, stałe trasy wysyłano nowych, młodych, nawet pensje mieliśmy niższe niż rybniccy pracownicy - mówi jeden z kierowców. Związkowcy idą jednak w zaparte. Kierownictwo Związku Zawodowego Pracowników PKS w Rybniku wraz ze Związkiem Zawodowym Kierowców (łącznie należy do nich 79 proc. pracowników należących do związków) podjęło działania zmierzające do pozostawienia J. Siwicy na stanowisku. Sporządziliśmy listę i każdy mógł opowiedzieć się za dyrektorem. W Rybniku podpisało ją 90 proc. załogi natomiast w Wodzisławiu tylko 7 pracowników, gdyż potem listę skradziono - tłumaczy M. Wietecha. To są bzdury - ripostuje jeden z wodzisławskich pracowników. Nic nie skradziono, znikła bo widzieli jakie tu jest poparcie. Żadne. Nigdy do nas nie przyjeżdżał, nie interesował się nami a teraz mamy się za nim podpisywać bo przyjechał jak mu posadą zatrzęsło. Nie podpisaliśmy, chociaż nas straszono. Człowiek zresztą już sam nie wie co zrobić. Podpisze, to w przypadku zmiany dyrektora może oberwać, natomiast jeśli tego nie zrobi, a dyrektor się ostoi, czeka go podobny los. Dlatego też tych co tu przyszli z listą, przepędziliśmy - usłyszeliśmy na warsztacie remontowym wodzisławskiego PKS-u. Z zarzutami o wywieranie nacisków na pracowników nie zgadza się przewodnicząca Wietecha. Mówi, że żaden przypadek zmuszania kogokolwiek do podpisania listy nie jest jej znany. Znam natomiast przypadki zastraszania pracowników podpisujących listy, na zasadzie: „Nie podpisuj, będziesz mieć kłopoty - tłumaczy M. Wietecha.
O całej sprawie sam dyrektor J. Siwica nie chce się wypowiadać. Nie chcę na ten temat rozmawiać. O żadnej liście nic nie wiem i jeśli takowa była, to nie mam z tym nic wspólnego - usłyszeliśmy w słuchawce.
Rafał Jabłoński