Nie możemy zrozumieć
W niektórych szkołach mogą pojawić się problemy z przyjmowaniem nowych uczniów. W najgorszej sytuacji znaleźli się gimnazjaliści z Mszany, którzy prawdopodobnie nie będą mogli uczęszczać do Gimnazjum nr 4 w Wodzisławiu. Sytuacja jest szczególna, bowiem do podobnej placówki w Mszanie mają ponad 3 km.
Jeśli chodzi o mieszkańców Wodzisławia, to nie powinno być żadnych problemów. Należy jednak dodać, że każdej szkole przyporządkowany jest określony obwód. Problemy mogą się pojawić, kiedy do danej placówki rodzice będą chcieli zapisać dziecko spoza obwodu. Obecnie wszystkie podania rozpatrywane są pozytywnie - mówi Jan Serwotka, wiceprezydent Wodzisławia. Zaznacza jednocześnie, że wyjątkiem jest Gimnazjum nr 2, które od września będzie szkołą językową i aby tam się dostać należy zdać dodatkowy egzamin. W znacznie gorszej sytuacji znaleźli się uczniowie z Mszany, mieszkający na granicy obu miejscowości. Wśród ich rodziców pojawiły się obawy jakoby dzieci miały utrudniony dostęp do SP 9, gimnazjum znajdującego się w tym samym budynku oraz przedszkola. Nie możemy zrozumieć, dlaczego uczniowie nie będą tam przyjmowani. Do gimnazjum w Wodzisławiu mają kilkadziesiąt czy kilkaset metrów, natomiast do Mszany ponad 3 kilometry - mówi Roman Tatarczyk, przewodniczący Rady Rodziców SP 9. Okazuje się jednak, że problem nie dotyczy uczniów klasy II i III gimnazjum oraz podstawówki. Osoby te w dalszym ciągu będą mogły uczęszczać do szkoły na Wilchwach. Natomiast uczniowie rozpoczynający naukę w gimnazjum mogą mieć nie lada kłopot. Już wiadomo, że w szkole mają powstać trzy oddziały i dla ośmiu osób nie wystarczy miejsca. Rodzice postulują utworzenie kolejnej klasy, jednak okazuje się, że w budżecie Wodzisławia nie ma na to pieniędzy. Tworząc kolejną klasę koszty poniesione przez miasto byłyby parokrotnie wyższe niż subwencja, która pokrywa jedynie wygrodzenie nauczycieli i personelu technicznego. Ponadto braki z tytułu subwencji już są bardzo duże. Przejęcie cudzych zadań spowoduje, że będą one jeszcze większe - tłumaczy J. Serwotka. Jego zdaniem pokrycie kosztów kształcenia powinno być w tym przypadku rozłożone na obie gminy. Innego zdania jest wójt Mszany Jerzy Grzegoszczyk, który nie zamierza dokładać do edukacji w Wodzisławiu, bowiem wolne miejsca są w szkole miejscowej. W takiej sytuacji nie możemy wydawać pieniędzy. Nie ukrywam, że cieszyłbym się, gdyby osoby te uczyły się w naszym gimnazjum. Jeżeli sprawa dotarcia na lekcje będzie stanowiła poważny problem, to wówczas podejmę kroki zmierzające do dostosowania kursów komunikacji lokalnej - dodaje J. Grzegoszczyk. Podobnie rzecz się ma z przyjęciem najmłodszych dzieci do przedszkola na Wilchwach. Do tej pory ze strony rodziców z Mszany wpłynęło 12 zgłoszeń - mówi J. Serwotka. W tym przypadku utrzymanie przedszkoli jest całkowicie finansowane z budżetu miasta (na jedno dziecko przeznacza się rocznie ponad 5 tys. zł - red.). Nie ma na ten cel żadnych subwencji, dlatego też biorąc pod uwagę sytuację budżetu, pewne kroki musimy poczynić wspólnie z władzami Mszany, żeby chociaż w części zrekompensować przejęcie tych zadań - dodaje wiceprezydent. Stanowisko drugiej strony jest identyczne jak w przypadku gimnazjum - Mszana nie zamierza przekazać na ten cel żadnych funduszy, ponieważ sporo wolnych miejsc jest w przedszkolu gminnym. Mimo oczywistych rozbieżności, na posiedzeniu Komisji Oświaty Rady Miejskiej Wodzisławia Śl. zadeklarowano chęć prowadzenia dalszych rozmów. Po raz kolejny okazuje się, że najważniejsze są pieniądze. Mimo wielu prób uzdrowienia systemu edukacji przez władze centralne, reforma oświaty szwankuje. Braki w przekazywaniu subwencji są bardzo duże jak i problemy uczniów, którzy nie mogą swobodnie wybierać szkoły. A gdzie wolność wyboru?
(raj)