Grozi katastrofa budowlana
Już w 1998 r. rzeczoznawca stwierdził, że budynek przy ul. Karola Miarki, w którym znajdują się mieszkania komunalne nie nadaje się do zamieszkiwania, grozi to „katastrofą budowlaną”. Mimo to do dnia dzisiejszego mieszkają tam dwie rodziny.
Obecne władze miasta przymierzają się do wyburzenia budynku przy ul. Karola Miarki, w którym znajdują się mieszkania komunalne. W 1998 r. rzeczoznawca obliczył, że koszty remontu wyniosłyby 178 400 zł, a wartość budynku po remoncie 80 tys. zł, koszt rozbiórki oszacowano na 13 600 zł. Właściwie cyfry mówią same za siebie, nie opłaca się przeprowadzać remontu, ale rzeczoznawca dodał, że jego niewykonanie grozi katastrofą budowlaną. Dlaczego ta sprawa przez pięć lat nie znalazła rozwiązania? Jedyne wytłumaczenie, jakie usłyszeliśmy to: Nie było gdzie tych ludzi dać - powiedział Piotr Kowol, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej, który to stanowisko pełni dopiero od lutego br. Chcielibyśmy te rodziny przenieść do innych mieszkań komunalnych, ale jeden starszy pan, który tam mieszka, nie zgadza się na przeniesienie - powiedział Ryszard Zapał, burmistrz miasta. Kiedyś coś mówili o tym, że ten budynek mają wyburzyć, ale konkretnie jeszcze nic nie wiemy - mówi mieszkanka budynku przy ul. Karola Miarki. Ja też nie dam się przenieść byle gdzie. Jestem chora i nie dam rady np. wnosić wiadra z węglem na pierwsze czy drugie piętro. Tutaj mieszkam na parterze. Nie mamy wygód, bo ubikacja jest na zewnątrz, a myjemy się w misce. Przyzwyczaiłam się jednak, mieszkam tu już kilkadziesiąt lat, mamy te mieszkania urządzone. Jak chcą nas przenieść, to niech dają nam mieszkania o trochę lepszym standardzie. Tu mieszkamy jak mieszkamy, na razie nic mi na głowę nie spadło.
Żadne konkretne decyzje nadal nie zapadły. Najpierw trzeba załatwić sprawę z mieszkańcami. Nie chcemy postępować drastycznie i zmuszać kogoś do wyprowadzki, ale faktem jest, że istnieje zagrożenie dla tych mieszkańców - mówi R. Zapał. Są dwie możliwości rozwiązania, albo ten budynek rozbierzemy, albo go sprzedamy - dodaje P. Kowol.
(bmp)