Kolejny wypadek pod ziemią
Górnik został pochwycony przez łańcuch i wciągnięty pod napęd przenośnika ścianowego, zmarł po dwóch godzinach. Łańcuch powinien być osłonięty, ale osłony brakowało.
22 maja o godz. 14.20 w KWK „Anna” miał miejsce śmiertelny wypadek, zginął 34 - letni mężczyzna z Lubomi, który na KWK „Anna” pracował już od 16 lat. Osierocił dwie córki, w wieku 6 i 10 lat. Wypadek miał miejsce w ścianie R-14 w pokładzie 703/1-2 na głębokości poniżej 1000 m. Górnik ten pracował jako ślusarz hydraulik. Poszkodowany przechodząc przez trasę przenośnika podścianowego został pochwycony przez będący w ruchu łańcuch i wciągnięty pod napęd przenośnika ścianowego - poinformował Ernestyn Kubek, dyrektor KWK „Anna”. Pierwszej pomocy poszkodowanemu zaczęli udzielać koledzy, potem zjechał tam lekarz. Według opinii lekarza poszkodowany miał obrażenia wielonarządowe. Miał zmiażdżone obie nogi, podejrzewano także zmiażdżenia miednicy oraz krwotok wewnętrzny - poinformował nas Tadeusz Skatuła, zastępca dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku. Uwolnienie górnika z potrzasku zajęło kilkanaście minut, natomiast około półtorej godziny trwał transport na powierzchnię, z poszkodowanym trzeba było przebyć trasę ok. 5 km. Stąd chociaż od wypadku do śmierci minęły prawie dwie godziny, nie został on nawet przetransportowany do szpitala. Podczas wywożenia poszkodowanego na powierzchnię stracił on przytomność. Pomimo pomocy lekarskiej górnik zmarł o godz. 16.15 jeszcze na terenie kopalni - dodał E. Kubek.
W chwili obecnej trwa ustalanie przyczyn wypadku. Okoliczności bada komisja powołana przez Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku, w skład której wchodzą: dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Górniczego, przedstawiciel Państwowej Inspekcji Pracy oraz kierownictwo KWK „Anna”. Na kopalni została zatrzymana praca przenośnika podścianowego do czasu doprowadzenia go do zgodności z dokumentacją techniczną, brakuje jednej z rynien osłony właśnie w tym miejscu, gdzie przechodził poszkodowany górnik. Nie powinien w tym miejscu przechodzić, przyczyny dlaczego brakowało osłony zostaną wyjaśnione - powiedział E. Kubek. Po wizji na miejscu wypadku stwierdziliśmy, że nie było stosownego zabezpieczenia końcowego odcinka trasy przenośnika zgrzebłowego typu Valbot przed możliwością wpadnięcia tam osób, tzn. około 1,6 m z 5 m nie było osłonięte. Prawdą jest to, że w rejonie obok była możliwość przejścia. Przyczyną wypadku jest niezachowanie ostrożności przez poszkodowanego. Z drugiej strony nie zachowano także warunków bezpieczeństwa na miejscu pracy - dodał T. Skatuła. To 10 ofiara śmiertelna w górnictwie w tym roku.
(bmp)