Jo je kozioł ofiarny
Kozłowina, bo tak mieszkańcy nazywają ten uroczy zakątek, nie jest już taka jak wcześniej. Niegdyś miejsce to było niedzielnym celem sporej części mieszkańców Pszowa. Tu przychodzili by posłuchać śpiewu ptaków, by w cieniu starych drzew znaleźć schronienie przed upałem. Lipy jarzębiny, gdzieniegdzie orzech laskowy, poziomki i jeżyny. Całe bogactwo natury, dziwi niejednego, że tu niedaleko centrum Pszowa znajduje się tak wspaniały zakątek.
Co niedzielę chodziliśmy tu w czasach dzieciństwa, biegaliśmy po lesie, można się było najeść poziomek, borówek i wymoczyć nogi w źródełku. Stały tu nawet ławeczki, by nad źródełkiem odsapnąć w czasie spaceru - wspomina jeden z mieszkańców. Polecam nadal to miejsce na spacery, zwłaszcza teraz w okresie wakacji. Szkoda jednak, że po drodze spacerowicze napotkają śmieciowy krajobraz.
Problem tego śmietniska, zlokalizowanego na ul. Obrońców Pokoju, wraca jak bumerang. Sprawa ciągnie się już bowiem od kilku lat. Protest mieszkańców złożył w Urzędzie Miasta jeden z radnych poprzedniej kadencji. Ostatnio mieszkaniec tej ulicy sprawę znów poruszył na sesji Rady Miasta.
Kiedy to dzikie wysypisko zostanie zamknięte i kiedy Rada Miasta zajmie się tym problemem? - pytał Wilhelm Porwoł. W marcu skierował list do Rady Miasta: W planach zagospodarowania miasta tereny przy ul. Obrońców Pokoju mają przeznaczenie rolnicze i rekreacyjne. Na wysypisku składuje się popiół, w którym pozostają różne pierwiastki ciężkie, wszelkiego rodzaju śmieci oraz eternit. Materiały te przenikając do wód gruntowych zakażają nasze studnie pierwiastkami rakotwórczymi(...) Mamy już dość zbierania, roznoszonych przez wiatr, śmieci z naszych pól i obejść i dlatego żądamy natychmiastowego zamknięcia wysypiska.
Referat Inwestycji Remontów, Gospodarki Komunalnej i Ekologii Urzędu Miasta Pszów - w odpowiedzi na to pismo wyjaśnił lokalizację tego „dzikiego” wysypiska i dodał: Wysypisko w latach ubiegłych było miejscem deponowania odpadów ze znacznych obszarów naszego miasta, pomimo kilkakrotnie przeprowadzonych rozmów oraz upomnień właściciel nie zaprzestał zwożenia i składowania śmieci, obecnych właścicieli działek pouczono o nieprawidłowym użytkowaniu gruntów oraz zobowiązano do uporządkowania i zaprzestania składowania odpadów.
Pani tu jechała, widziała tu pani zaśmiecone - papierki abo coś - denerwuje się Teodor Matuła, były właściciel działki, na której znajduje się wysypisko. Obecnie własność przeniósł na członka rodziny. Jo by musioł jeszcze odznaczyni dostać za to, że to ludzie nie sypią po rowach, po beszongach yno w jednym miejscu, tu sypią. A ta opona, to jo ni moga za to, że to tam ktoś ciepnył. Bo jo w nocy nie byda chodziył wachować. Zresztą lepszy, że jom tam ciepnie niż jom spoli, Pszów zasmrodzi, co je lepsze niech pani powiy? Nikiedy w nocy ktoś przijedzie i wysypie, czy jo mom pole zawrzyć? Joch się już dość w urzyndzie naprosiył. Niech zrobiom, jak obiecali wysypisko, to żodyn sam jeździć mi nie bydzie. Jo je tym ofiarnym kozłym, bo mie ludzie proszom wysuć trocha ziymie, czy gliny - to zezwolom. Jak policja zawrze droga to dajom objazd, a tu nic ludziom nie dajom. Porwoł som 20 lot tu woziył popiół na karze. Gmina tu nawiozła 220 samochodów marasu, sami ludzi nauczyli. To som szkody górnicze, wszystko od szkód pozapadane. Niech sie cieszom, żech to zasuł i wyrównoł. Jakbych jo tego nie zasypoł, to się wszystko wali, i droga i domy nasze. Gruzu i ziymi mi nikt nie zabroni do wyrównania terenu po szkodach górniczych sypać.
Gruzu i ziymie ni, yno te inksze świństwa - denerwuje się jeden z mieszkańców. Kiery dokładnie sprawdzi co tam pod gruzym przywiozą, zapłacom i pojadom, zresztą widać co, styknie gołym okiym pozaglądać. Jak deszcz spadnie, wszystko sie rozkłodo i wsiąko w ziymia. To je bomba ekologiczno.
Jako bomba ekologiczno? - dodaje T. Matuła. Ziymnioki jak las mom i pszynica na wielce wysypisku, żodyn taki ni mo. Czy by tako na skażonej ziymi rosła?A jak co złego tam ciepnom? Kaj się drzewa rąbie, tam trzoski lecom.
Jo bych tych kartofli jeść nie chcioł - mówi inny mieszkaniec. Urosnyć urośnie, yno co w nich siedzi?
Dla mnie to wysypisko śmieci nie istnieje od 1998 r. - stwierdził wiceburmistrz Stanisław Lorek. Gdzie po ostatniej wizycie na pseudo wysypisku zakazałem jakiegokolwiek wysypywania śmieci, natomiast przekazałem, że wywóz ziemi i gruzu jest osobistą sprawą pana Matuły. Poleciłem ustawienie tabliczek „Zakaz wysypywania śmieci” nie tylko na posesji pana Matuły ale i innych, gdzie stwierdziliśmy nawet śladowe ilości śmieci (lasy, obrzeża, zalewiska wodne). Prócz kontroli w 2001 i 2002 r. byliśmy z burmistrzem i kierownikiem Zakładu Gospodarki Komunalnej w miesiącu czerwcu u p. Matuły stwierdzić, czy pismo p. W. Porwoła jest uzasadnione. Będąc na posesji p. Matuły i w rozmowie z nim nie stwierdziliśmy, w tym momencie, składowania jakichkolwiek śmieci. Zastaliśmy p. Matułę, który ciągnikiem plantował ziemię. Obecne przepisy nie zabraniają składowania na własnej posesji ani ziemi ani gruzu. My mamy obowiązek wskazania miejsc mieszkańcom na wysypywanie ziemi i gruzu. Mieliśmy dwa. Pierwsze było w rejonie starej cegielni, drugie jest w Krzyżowicach u p. Surmy. Można tam wywozić gruz i ziemię. Właściciel każdej posesji jest odpowiedzialny za porządek na niej, a my nawet pomagaliśmy w ramach sprzątania świat uprzątnąć posesję p. Matuły. Później ani w 1998, 2001 i 2002 miasto nie stwierdziło faktu wysypywania śmieci - stanowczo stwierdził wiceburmistrz.
Nasza wizyta na miejscu stwierdziła zgoła co innego, opony, stary czajnik, wózki i inne śmieci walały się pomiędzy gruzem i ziemią. Z tego powodu wiceburmistrz polecił natychmiast pracownicy z Wydziału Ochrony Środowiska pojechać na miejsce i zobaczyć jaki jest stan faktyczny.
Mieliście rację - stwierdził wiceburmistrz - poleciłem spisać notatkę i pismo do właściciela posesji o nakazie uprzątnięcia innych odpadów. Wyznaczymy termin, wyślemy upomnienie. Jeśli właściciel nie dostosuje się do tego, sprawa zostanie skierowana do stosownych organów.
Aleksandra Matuszczyk - Kotulska