Przyjechali z Krakowa, aby piec chleb dla bojanowian
To już kolejne święta, podczas których wśród bożonarodzeniowych potraw, na stołach wielu mieszkańców gminy Krzanowice, Raciborza i Rydułtów, pojawią się świąteczne wypieki oraz chleb z piekarni państwa Duminów w Bojanowie.
Swój mały „dom chleba” pani Renata i Grzegorz wymyślili sobie jeszcze w Krakowie, zamieniając zabytkowy gród Kraka na podraciborską wioskę. Decyzja nie była przypadkowa. – W latach 80. żona bywała u swojej matki chrzestnej w Wojnowicach. Potem jej siostra poznała w Krzanowicach swojego przyszłego męża. Ponieważ i mama żony przeprowadziła się tutaj, my również postanowiliśmy w pobliżu poszukać domu – opowiada pan Grzegorz.
W Krakowie pani Renata pracowała w sklepie z biżuterią, wspólnie założyli też firmę turystyczną. Plany pokrzyżowała pandemia, wraz z którą załamał się rynek turystyczny. Pan Grzegorz postanowił więc wrócić do swoich zawodowych korzeni. A ponieważ przed 35 laty wykształcił się i wiele lat pracował jako piekarz, zdecydował rozwijać swoje zamiłowanie do pieczenia chleba. – Już jako 13-latek podczas wakacji dorabiałem w piekarni w Siemianowicach – wspomina, jak bardzo podobała się mu ta praca.
Piekarnia w dawnej stodole
Szukając swojego nowego domu w pobliżu rodziny, zachwycił ich budynek w Bojanowie. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że niegdyś mieściła się tam piekarnia. Tak więc sam los przypieczętował ich wybór. Przez ostatnie trzy lata z pełnym poświęceniem zaangażowali się w tworzenie miejsca, w którym mogliby profesjonalnie wypiekać chleb. Na piekarnię planowali zaadaptować budynek po starej stodole. Był jednak w tak złym stanie, że trzeba było go wyburzyć. – Piekarz wybudował sobie swoją własną piekarnię – podsumowuje pani Renata. I to dosłownie, ponieważ poza wylewkami, wymurowaniem ścian, ułożeniem dachu i instalacją elektryczną, którą powierzyli fachowcom, wszystkie pozostałe pracy państwo Duminowie wykonali we własnym zakresie. – Wstawiliśmy okna i drzwi, pomalowaliśmy piekarnię, na ścianach położyliśmy płytki, a na suficie siding następnie ociepliliśmy budynek – wylicza pan Grzegorz.
Prace zajęły im zaledwie rok. Oficjalne otwarcie piekarni odbyło się 5 maja 2022 r. Jak na złość zepsuł się wtedy piec, a dodatkowo narobiliśmy dużo za dużo kwasu. Na szczęście upiekliśmy chleb, a goście chwalili wypieki – śmieje się pan Grzegorz.
Miał najlepszego na świecie mistrza piekarskiego
Nieduża, nowoczesna piekarnia wyposażona jest m.in. w urządzenia do wyrobu ciasta chlebowego, gazowy piec oraz taśmę – podajnik, którym uformowane bochenki trafiają do pieca. – Produkcja chleba poszła z postępem, jednak zasady wyrabiania ciasta i pieczenia chleba powinny pozostać tradycyjne. Tymczasem dawni mistrzowie poumierali i nie miał kto uczyć wypieku. Miałem dużo szczęścia, bo do zawodu przygotował mnie najlepszy na świecie, przedwojenny mistrz piekarski Walerian Kołodziej z Siemianowic. Staram się kontynuować jego metody, a jednocześnie dostosowywać je to współczesności – mówi pan Grzegorz.
W swojej piekarni państwo Duminowie, wyłącznie na naturalnych zakwasach, pieką tradycyjne chleby: mieszany pszenno-żytni, cebulkowy – mieszany z dodatkiem cebuli, z dodatkiem ziaren, orkiszowy oraz chleb IG dla diabetyków. Na półkach sklepu stanowiącego integralną część piekarni są też bułki, pączki, drożdżówki, kołacze, chałki, rogale maślane, cynamonki i paluchy.
Pracują na okrągło, spotykają się w przedpokoju
Żeby codziennie o 5.00 rano, pani Renata mogła sprzedawać wypieki, pan Grzegorz musi rozpocząć pracę ok. 20.00, a w soboty nawet o 16.00. Z piekarni wychodzi nad ranem i ma zaledwie godzinę na sen. Potem znów wraca, aby czterokrotnie, co kilka godzin mieszać kwas. Kiedy jeszcze w piekarni nie było taśmowego podajnika, pani Renata o wpół do drugiej w nocy razem z mężem wkładała chleb do pieca. A półtorej godziny później – wyciągali go drewnianymi łopatami.
Jak pan Grzegorz kończy pracę, pani Renata zaczyna ją stając za ladą. Dodatkowo pan Grzegorz sprzedaje swoje wypieki na stoiskach w Raciborzu i Rydułtowach. – Pracujemy na okrągło, mijamy się w przedpokoju. To idealna sytuacja dla naszego związku, wcale się nie kłócimy – żartują.
Ich piekarnia to taka manufaktura rzemieślnicza. – Nie mamy ambicji tworzyć wielkiej fabryki chleba, planujemy jednak zatrudnić i przyuczyć dodatkowe osoby do pracy – przyznają. Jak na razie pan Grzegorz swoją piekarniczą wiedzą dzieli się z żoną. I kiedy wyjeżdża na targ, to ona miesza kwas. – Pieczenie chleba wydaje się być proste, bo do jego wyrobu są potrzebne tylko: mąka, woda i sól. A przecież każda piekarnia ma inne pieczywo. Żeby więc upiec dobry chleb konieczne jest doświadczenie – wyjaśnia piekarz.
– Starzy mistrzowie zanim weszli do piekarni, sprawdzali jaka jest pogoda. W zależności czy świeciło słońce czy padał deszcz, dolewali cieplejszej lub chłodniejszej wody, aby ciasto było rzadsze lub bardziej gęste – zdradza pani Renata. Panuje przekonanie, że najlepszy jest chleb w pieca tradycyjnego. Potężny prawie 60-tonowy gigant wykonany z cegły inaczej bowiem oddaje ciepło. – Jednak jakość pieczywa zależy nie tylko od pieca. Ważne jest ciasto, którego podstawą jest kwas, dobre nastawienie piekarza do swoich wypieków, a nawet muzyka – zapewnia pan Grzegorz. On zawsze słucha bluesa.
Święta w piekarni państwa Duminów, to szczególny okres. Tradycyjnie dużo więcej będzie słodkości: keksów, pierników, ciast piernikowych, babek piaskowych, mufinek, kołaczyków, chałek i makówek. A na Wielkanoc oczywiście – baranków.
W przyszłości planują przebudowę sąsiadującego z domem garażu, do którego zamierzają przenieść sklep. Chcą wyremontować swój dom, na co – pochłonięci piekarnią – dotychczas nie mieli czasu. Przymierzają się też do poszerzenia sieci punktów sprzedaży pieczywa, kolejny pojawił się już na targu w Raciborzu.
W niewielu wolnych chwilach pani Renata oddaje się swojej pasji. – Po dniu pracy, odpoczywam tworząc biżuterię z malutkich japońskich koralików – przyznaje. W zależności czy wyrób jest utkany czy też koraliki nanizuje ręcznie zajmuje jej to od trzech godzin do trzech dni.
Kochają Kraków, ale swoje życie związali z Bojanowem
Pani Renata i pan Grzegorz zadomowili się w Bojanowie. A mieszkańcy gminy mogli ich bliżej poznać jako starostów tegorocznych dożynek gminnych. – Znaleźliśmy się w najfajniejszym miejscu do jakiego mogliśmy trafić. Mamy wokół życzliwych ludzi. Mieszkamy w otoczeniu dobrych sąsiadów. W Krakowie każdy jest anonimowy, a tutaj poznajemy się i witamy na każdym kroku – mówi pani Renata.
Nie żałują wyjazdu z wielkiego miasta. Paradoksalnie, wyprowadzając się z Krakowa, gdzie pochłaniały ich codzienne obowiązki, dopiero teraz doceniają jego urok. – Cieszę się na każdy wyjazd, bo Kraków był, jest i zawsze będzie moim ulubionym miastem. Mieszka mi się tutaj super, ale kocham Kraków i zawsze z radością tam wyjeżdżam. A potem jeszcze chętniej wracam do domu w Bojanowie – zapewnia pani Renata. Teraz życie towarzyskie i zawodowe państwa Duminów związane jest z Bojanowem, dla mieszkańców którego pragną piec swój tradycyjny chleb.
Ewa Osiecka