Pułkownik Konior: pamięć o 13 grudnia to nasz obowiązek. Służba więzienna oddała w Raciborzu hołd bohaterom walki o wolność
W rok po odsłonięciu tablicy pamiątkowej na murze Zakładu Karnego w Raciborzu znów zgromadziło się pod więzieniem wielu zacnych gości. – Stajemy w cieniu chwil, które zaważyły na historii Polski – powiedział na początek uroczystości major Grzegorz Skowronek, szef raciborskiej placówki.
Więziennicy, radni i dyrektorzy
W środowe popołudnie 13 grudnia Skowronek przywitał na placu przed wjazdem na teren więzienia: dyrektora biura poselskiego Michała Wosia – Szymona Szrota; zastępcę dyrektora generalnego Służby Więziennej płk Michała Koniora, dyrektora okręgowego z Katowic ppłk Michała Chudego, a także komendanta zawodowych strażaków z Raciborza Jarosława Ceglarka, nadleśniczego z Rud Marcina Fischera, przedstawiciela powiatowej policji komisarza Dariusza Szerszunowicza i przedstawiciela Śląskiego Oddziału Straży Granicznej ppłk Tomasza Muszyńskiego.
Ponadto pojawili się radni Piotr Klima i Michał Szukalski oraz Paweł Płonka, a także Michał Fita jako lider stowarzyszenia W służbie mieszkańcom. Przywitano także Grzegorza Wawocznego jako historyka ziemi raciborskiej i dyrektorów szkół, gdzie funkcjonują klasy mundurowe – Jacka Pierzchałę i Marcina Kunickiego. Z okolicznościową wiązanką kwiatów przybył dyrektor „poprawczaka” Grzegorz Bulenda, a przywięzienne przedsiębiorstwo Rakon reprezentował Krystian Kuczera.
Władza dławiła butem ich marzenia
– Stajemy w cieniu chwil, które zaważyły na historii Polski – zaczął dyrektor raciborskiego Zakładu Karnego. Cytował Józefa Piłsudskiego, mówiąc, że patriotyzm to gotowość poniesienia trudów dla dobra Ojczyzny, a także posłużył się słowami Jana Pawła II, który mówił: niech wasza przeszłość nie będzie przeszkodą, lecz bodźcem do lepszego jutra.
Pułkownik Konior wspomniał o tym, jak w 1981 roku władza butem dławiła ludzi myślących o wolności. Odczytał list szefa Służby Więziennej generała Kitlińskiego, który przed rokiem z wiceministrem Michałem Wosiem inicjowali umieszczenie tablicy upamiętniającej wydarzenia z 13 grudnia w Raciborzu, aby „grubą kreską odciąć się od działań ówczesnych więzienników”. Maciej Konior zwrócił się do obecnej młodzieży – uczniów klas mundurowych. – Dziś przymierzacie się do munduru, żeby służyć i bronić społeczeństwa, a nie aresztować ludzi walczących o wolność, humanitaryzm, prawa człowieka – podkreślił.
Zalecenie zbrodniczego reżimu
W rozmowie z Nowinami M. Konior wspominał, że zeszłoroczna inicjatywa upamiętnienia bohaterów walczących za wolną Polskę spotkała się z przychylnością resortu sprawiedliwości i w Raciborzu przygotowano projekt tablicy oraz zadbano o szczegóły organizacyjne jej odsłonięcia.
– Taki gest był według mnie koniecznością, bo jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi, nosimy mundur, ale i służymy społeczeństwu. Ta noc grudniowa z 1981 roku dała się we znaki polskiemu, także miejscowemu społeczeństwu. Ci ludzie nadal żyją, a wtedy byli aresztowani, internowani. Trudno nawet mówić o statusie tych ludzi wówczas, dlaczego w ogóle trafili za mury więzienne? Bo takie było zalecenie zbrodniczego reżimu, ideologii komunistycznej, te rozkazy wykonywali ludzie im znani, nierzadko ich znajomi – podkreślał zastępca dyrektora generalnego SW.
– Chodziło mi o to, żeby zaakcentować w jasny sposób, że my nie utożsamiamy obecnie noszonych mundurów z tamtą formacją, z tamtymi czasami. Wizja służby więziennej wśród społeczeństwa również ulega zmianie, wykonujemy służbę na rzecz społeczeństwa i odcinamy się od tamtych historii. Jednak zapomnieć tamtych wydarzeń absolutnie nie możemy. Przypominamy je ku przestrodze, że wolność nie jest nam dana raz na zawsze, że trzeba o nią walczyć, a jeśli zbrodnicza ideologia wykorzystuje mundur, to należy rozważyć, czy nadal powinno się go nosić – oznajmił M. Konior.
Konieczność pamiętania o bohaterach
Zastępca dyrektora przyznał, że miał szczęście ze swoim świętej pamięci ojcem często rozmawiać o czasach PRL, szczególnie o stanie wojennym. – Ja nie mogłem pojąć, w moim prawniczym, humanistycznym wykształceniu, że w niepodległym kraju przychodzą po kogoś do domu, wyciągają go i zabierają bez żadnej informacji dla bliskich, gdzie on będzie przebywał. To, co robimy, to jest hołd dla tych ludzi, o takich momentach trzeba pamiętać, tej pamięci nikt nam nie zabierze. Dla mnie to oczywiste i mam nadzieję na kontynuowanie tego w następnych latach. Według mnie, to oczywista konieczność pamiętania o bohaterach – nadmienił pułkownik Konior.
Major Skowronek powiedział Nowinom, że inicjatywa podjęta w więzieniu służy następnym pokoleniom. – Wielu aresztowanych, osadzonych w zakładzie karnym w Raciborzu 13 grudnia 1981 roku traciło pracę, zdrowie, w tym czasie utraciło nawet życie. Inicjatywę pana pułkownika Koniora chcemy kontynuować – zaznaczył dyrektor. Sam jest takiego rocznika, że pamięta wprowadzenie stanu wojennego, choć przeżył ten czas jako bardzo młody człowiek – uczeń szkoły podstawowej. Był świadkiem wydarzeń w zakładzie karnym, pamięta jak stał z ojcem na ulicy Waryńskiego i obserwowali działania wojska i milicji. Formacje pacyfikowały bunt osadzonych. – Dla mnie z perspektywy dziecka to było coś niecodziennego, zapadło w pamięć. Dziś wiedza historyczna, świadomość jest zupełnie inna niż wtedy. Wiem, że w tamtym czasie ludzie utracili to, co dla nich było najcenniejsze – podkreślił Grzegorz Skowronek. Zgadza się ze swoim byłym szefem, że należy podkreślać współczesną rolę zakładu karnego, miejsca dla przestępców, a nie dla ludzi, którzy mają tylko inne przekonania niż władza i za to tracą wolność.
Obawiali się radzieckich czołgów
Wśród uczestników uroczystości spotkaliśmy Mieczysława Susa, miejscowego Sybiraka i społecznika. Senior wspominał początek lat 80. ubiegłego wieku. – Służyłem wtedy na granicy i wiem, co się wtedy działo. Śledziłem też wydarzenia po czeskiej stronie. Mieliśmy obawy, że tamtejsze wojska wkroczą na ziemię raciborską. Docierały do nas także informacje z Jastrzębia-Zdroju, gdzie strajkowała Solidarność, kierowcy PKS-u nam to opowiadali. Od osób wyjeżdżających na Zachód słyszałem, jak nam współczują, że my zostajemy w takim kraju. Była prawdziwa bojaźń, co nasi pseudoprzyjaciele ze Związku Radzieckiego mogą z nami zrobić, gdyby mieli wkroczyć czołgami, pamiętam z interwencji zbrojnej w Czechosłowacji z 1968 roku, że Rosjanie nie zważali na nic, ludzi w polskich mundurach nie szanowali – opowiadał Nowinom raciborzanin.
(ma.w)